Zmierzamy ku formule półzawodowej

Można uczyć się bądź pracować, a jednocześnie trenować. Ominie to jedynie piłkę nożną na najwyższym poziomie – uważa Damian Wleklak.

Świat funkcjonuje obecnie bez sportu i kultury. To są ważne rzeczy, bo przez ich brak nasza egzystencja stała się trochę jałowa, ale do życia nie są niezbędne. Można się bez nich obejść i nie wiadomo, kiedy ponownie zaczną odgrywać taką rolę jak wcześniej. Na razie zmagamy się z ważniejszymi problemami – przyznaje menedżer piłkarzy ręcznych Torus Wybrzeża Gdańsk Damian Wleklak.

Srebrny i brązowy medalista mistrzostw świata przekonuje, że polski sport przyjmie niebawem formułę półzawodową. Na łamach „Sportu” wspominał już o takim scenariuszu dyrektor sportowy Gwardii Opole Tomasz Wróbel.

– Nie wiem, jak długo potrwa taki stan, czy tylko chwilę, czy jednak będzie towarzyszył nam przez dłuższy czas, ale też nie musi oznaczać wyroku dla danej dyscypliny. Można uczyć się bądź pracować, a jednocześnie trenować.

Do tej pory to był indywidualny wybór zawodników, którzy mieli stworzone w klubach takie warunki, że mogli skupić się tylko na graniu i nie musieli dodatkowo zarobkować. Teraz nie powinno to dotknąć jedynie piłki nożnej na najwyższym poziomie – uważa Wleklak.

Kisiel niepewny

Trudną sytuację odczuli na własnej skórze także zawodnicy Wybrzeża, którzy zgodzili się na obniżkę pensji. Poza tym większość zawodników nie zna swojej przyszłości, bowiem wstrzymane zostały rozmowy w sprawie przedłużenia umów, nawet te zaawansowane.

– Kontrakty z czołowymi zawodnikami podpisywaliśmy na rok i w trakcie sezonu rozmawialiśmy o ich przedłużeniu. Na razie ważne umowy ma pięciu młodzieżowców oraz trener. Bardzo chcemy, aby Krzysztof Kisiel został w klubie, ale to nie jest przesądzone. Szukamy też młodych graczy w niższych ligach, jednak nikogo jeszcze nie pozyskaliśmy – przyznaje menadżer Wybrzeża.

Nie ma czelności pytać

Wleklak nie ukrywa, że ten termin również nie jest pewny i trzeba będzie uzbroić się w cierpliwość. – Na razie nie wiemy, na czym stoimy. Nie mamy co prawda sygnałów, aby jakiś sponsor zamierzał się wycofać, jednak w obecnej sytuacji nie mam czelności pytać, na wsparcie w jakiej wysokości możemy liczyć. Nie wiadomo też, jak zachowają się samorządy, a przecież większość klubów funkcjonuje dzięki dotacjom od miast z tytułu promocji – zauważył.

Przedstawiciele klubów superligi nie wiedzą także jak będzie wyglądała organizacja ligowych rozgrywek. – Najpierw musi zapaść decyzja odnośnie możliwości przeprowadzania imprez. Nie wiadomo kiedy ruszy ekstraklasa, w jakiej formule i w jakim składzie.

Nie wiemy również jak będzie wyglądał proces licencyjny. Może zmniejszone zostaną wymogi, bo do tej pory budżet minimalny wynosił dwa miliony – zdradził.

Jest młody dopływ

Były reprezentant Polski przekonuje, że w najbliższym ligowym sezonie kibice powinni oglądać na parkiecie zdecydowanie więcej młodych zawodników. – Dla nas nie stanowi to problemu, bo od dawna staramy się wprowadzać do drużyny młodych graczy.

O obliczu Wybrzeża decydują w dużej mierze zawodnicy, którzy liczą niewiele ponad 20 lat, a kilku innych jest jeszcze młodszych, ale już rywalizowali w superlidze – informuje.

Czytaj jeszcze: Ostre cięcia w Gwardii Opole. „Jesteśmy w stanie iść na kompromis”

W Wybrzeżu nie muszą się martwić o stały dopływ zawodników do pierwszego zespołu. W przedziale wiekowym 16-19 lat trenuje około 160 juniorów, a bezpośrednie zaplecze ekipy seniorów stanowi 20 młodzieżowców.

– To ewenement na skalę kraju, bo z takim rozmachem nie pracuje z młodzieżą żaden klub. Kolejni z naszych wychowanków powinni w najbliższym sezonie zadebiutować w superlidze” – podkreśla Damian Wleklak.

(t, PAP)

Na zdjęciu: W obecnej sytuacji nie mam czelności pytać, na wsparcie w jakiej wysokości możemy liczyć – przyznaje Damian Wleklak.

Fot. Paweł Andrachiewicz/Pressfocus