Znalazł miejsce w Arce

Maciej Kędziorek, były asystent trenera Marka Papszuna w Rakowie, został współpracownikiem szkoleniowca gdyńskiego zespołu, Ireneusza Mamrota.


Ostatnie miesiące trener Maciej Kędziorek spędził poza boiskiem. Po rozstaniu z Rakowem Częstochowa intensywnie szukał nowego zajęcia. Znalazł je jako ekspert internetowego przedsięwzięcia pod nazwą „Kanał sportowy”. W minioną niedzielę został też zatrudniony w Arce Gdynia, w której przyjdzie mu pracować u boku Ireneusza Mamrota.

Ostatni raz rozmawialiśmy tuż po tym, gdy zdecydował się pan opuścić Raków. To była odważna decyzja, także dla rodziny, która w Częstochowie zdążyła się już zadomowić. Po ponad trzech latach pracy w jednym miejscu nie odchodzi się, ot tak.

Maciej KĘDZIOREK: – Rzeczywiście, postanowiłem zakończyć pewien etap swojej przygody piłkarskiej. Dużo mnie to kosztowało. Ale ja zawsze staram się myśleć pozytywnie, takie mam podejście do życia. Oczywiście pojawiły się obawy, co dalej, jak się ułoży moja przyszłość, ale taką ścieżkę obrałem – ryzykowną, dającą jednak szansę na nową rzeczywistość. Być może przyjdzie jeszcze czas, by o pewnych rzeczach powspominać, przybliżyć okres mojej pracy w Rakowie, fakt odejścia. Na razie to rozdział zamknięty.

Kiedy pojawiła się propozycja z „Kanału sportowego”, żeby zostać w nim specjalistą od meandrów taktycznych, co do których przeciętny kibic ma niewielkie pojęcie?

Maciej KĘDZIOREK: – Telefon zadzwonił już w styczniu tego roku. Na początku miał być to jeden program o Lidze Mistrzów. Potem narodziły się kolejne, pewien cykl i naprawdę bardzo to polubiłem. Tym bardziej, że w programach mam do czynienia z osobami o wysokiej kulturze osobistej, zawodnikami, którzy coś w krajowej, a i międzynarodowej piłce osiągnęli. Rozmawiamy o futbolu, jego tajnikach, ale także o czysto ludzkich sprawach, zabawnych historyjkach z życia piłkarzy. A jest ich bez liku. Koledzy w studiu mają odpowiedni dystans do tego.

W tych zagadnieniach taktycznych związanych z naszą ekstraklasą jest pan mocno zaawansowany. I dostrzega to chyba każdy widz „Kanału sportowego”. Ma pan rozpracowane niemal wszystkie zespoły rywalizujące w najwyższej klasie rozgrywkowej. O słynnych „kędziorkowych” stałych fragmentach gry, rozpisanych co do szczegółów w zeszytach, już nawet nie wypada wspominać.

Maciej KĘDZIOREK: – Bardzo lubiłem i lubię ten fragment futbolowej rzeczywistości i chętnie dzieliłem się swoją wiedzą. Gdy brałem udział w internetowych produkcjach nie byłem czynny trenerem, który na bieżąco pracuje w klubie. Od niedzieli jest już inaczej, dlatego cieszę się, że nie wzięliśmy w programie na „warsztat” na przykład Arki Gdynia. Były za to inne zespoły, o których mówiliśmy. Mam tu na myśli Śląsk, czy Legię, z którą Arka będzie teraz mierzyła się w lidze. Niesłychanie ciekawa dyskusja zrodziła się także o Górniku. Nawet nie miałem świadomości jak szybko mija czas. Generalnie mieliśmy na nią godzinę, a zrobiło się z tego 1,5 godziny. Ale to wszystko dzieje się na kanale internetowym i na takie rzeczy producenci mogli sobie pozwolić. Muszę przyznać, że te doświadczenie jakie zdobyłem w „Kanale sportowym”, poszerzyło moje horyzonty związane z piłką nożną.

Kiedy pojawiła się propozycja z Arki?

Maciej KĘDZIOREK: – W ostatnią sobotę zadzwonił do mnie Michał Kołakowski. W niedzielę już było wszystko przesądzone, umowa parafowana. I wyprzedzając może nieco kolejne pytanie, jestem bardzo zadowolony, że stanę u boku trenera Ireneusza Mamrota. Obserwowałem jego pracę, gdy był jeszcze szkoleniowcem Chrobrego, potem Jagiellonia i Raków walczyły w lidze, graliśmy też sparingi. Klub z Białegostoku pod jego skrzydłami wywalczył wicemistrzostwo kraju. Szkoleniowiec zbierał sporo pochwał, ciepło wyrażali się o nim zawodnicy, z którymi rozmawiałem. I naprawdę raduje się moje serce, że dane mi będzie pracować razem z nim w Gdyni.


Przeczytaj jeszcze: Piotr Rzepka: Pozbyć się etykietki bumerangu


Czym się różni Marek Papszun od Ireneusza Mamrota?

Maciej KĘDZIOREK: – Nie chcę nikogo oceniać czy porównywać, wolę skupić się na pracy.

Czy propozycja z Arki była jedyną ofertą?

Maciej KĘDZIOREK: – Nie. Pojawiło się też kilka innych, konkretnych ofert, ale nie chciałbym wchodzić w szczegóły.

Czy jedna z nich napłynęła z Sosnowca?

Maciej KĘDZIOREK: – Rzeczywiście była taka. I rozmawialiśmy. Ale nie udało się osiągnąć porozumienia, ustalić szczegółów. Życzę jednak, by Zagłębie szybko wróciło do ekstraklasy, bo to klub z dużym potencjałem.

Wróćmy do Arki. Czeka was piekielne trudne zadanie, by uratować ekstraklasę dla Gdyni?

Maciej KĘDZIOREK: – Mamy tego świadomość. Sytuacja jest trudna, ale jeszcze nie beznadziejna. Potrzeba nam pełnej mobilizacji, bo wielkich zmian w składzie zespołu nie będzie. Restart ligi zaczynamy meczem z Lechią Gdańsk. Szkoda, że derby Pomorza odbędą się bez udziału publiczności, bo pewnie atmosfera będzie taka jak zawsze – niesłychanie gorąca. Ja mam dobre wspomnienia z Gdańska. Meczem Rakowa z Lechią kończyłem, jak się później okazało, swoją przygodę z częstochowskim klubem, a jak się ten pojedynek potoczył pewnie niektórzy sobie przypominają. Raków wygrał 3:0, rozgrywając naprawdę dobre spotkanie.

Rodzina przenosi się także na Wybrzeże?

Maciej KĘDZIOREK: – Na razie nie. Jestem tu sam. Obowiązków mam bardzo dużo. Ciągle coś planujemy. W związku z epidemią zrobiono nam testy. Jesteśmy na razie odizolowani, a zawodnicy trenują w małych grupach.

Na zdjęciu: Spod Jasnej Góry trener Maciej Kędziorek przeniósł się nad morze.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus