Znaleźć swoją drogę

Jastrzębski Węgiel to faworyt rywalizacji w ćwierćfinale, ale my chcemy pokazać, co potrafimy – zapowiada, trener „Jurajskich rycerzy”.


Zawiercianie bieżący sezon rozpoczęli rewelacyjnie. Długo, jako jedyni, dotrzymywali kroku kroczącej od zwycięstwa do zwycięstwa Grupie Azoty ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle. Ale potem w zespole pojawił się koronawirus. Kolejni zawodnicy chorowali, treningi zawieszono, do tego doszły jeszcze większe i mniejsze urazy.

Po powrocie do rywalizacji gracze Alulonu CMC Warty już nie prezentowali tak wysokiej formy, jak na początku rozgrywek. Zdarzały się im nieoczekiwane porażki, jak z Cuprum Lubin, GKS-em Katowice czy Stalą Nysa.

Ostatnio jednak pojawiło się światełko w tunelu. W półfinale Pucharu Polski zawiercianie o mało nie sprawili sensacji, eliminując wielką ZAKSĘ. Przegrali dopiero po tie-breaku, ale to, co pokazali zwłaszcza w pierwszym secie zwiastuje, że ćwierćfinałowa rywalizacja w play offie z Jastrzębskim Węglem nie musi być jednostronna.

– Zaczęliśmy mecz bez nakładania na siebie zbędnej presji. Wyszliśmy na boisko ogromnie zmotywowani i nikt nie musiał nam przypominać, o jaką stawkę gramy. Zaczęliśmy cieszyć się z tego, że tu jesteśmy i dzięki temu w pierwszym secie wychodziło nam praktycznie wszystko. Można szczerze przyznać, że graliśmy wtedy dużo lepiej niż ZAKSA. Nasza zagrywka sprawiła kędzierzynianom problemy i odrzuciła ich od siatki – tłumaczył Piotr Orczyk, przyjmujący Aluronu CMC Warty.

Zawiercianie pokazali też, że łatwo się nie poddają. W czwartej partii przegrywali już bowiem wysoko, a mimo to odwrócili jej losy.

– Pokazaliśmy siłę mentalną. Cieszę się, że świetnie zaprezentowaliśmy się pod względem psychicznym. Ta energia dużo dla nas znaczyła. Możemy być dumni, że zagraliśmy dobry mecz przeciwko najlepszej ekipie w Europie – podkreślił Igor Kolaković, trener zespołu z Zawiercia.

Dlaczego zatem nie udało się wygrać?

– Szkoda, że rozpoczęliśmy tie-break od stanu 2:5. Gdybyśmy zachowali z rywalami kontakt, to w końcówce dostalibyśmy szanse. W niektórych momentach graliśmy blisko swojego maksimum, może nawet czasem to maksimum udało nam się osiągnąć. Przydarzyło nam się jednak kilka błędów – przyznał Kolaković.

– Przespaliśmy drugiego seta. Zaczęliśmy go nieźle, ale niestety nie jestem w stanie powiedzieć, co stało się później? Czy to nam uciekła koncentracja, czy to ZAKSA włączyła swój słynny drugi, czy może nawet trzeci bieg? Nagle z naszej przewagi nie zostało nic, później szybko pojawił się remis, a na końcu to rywale zaczęli grać zdecydowanie skuteczniej – wtórował mu Orczyk.

Mimo dobrej postawy „Jurajskich rycerzy” w Pucharze Polski w pierwszej rundzie play offu fachowcy więcej szans dają jednak Jastrzębskiemu Węglu. To drużyna świetnie zbilansowana i dysponująca wyrównaną kadrą, Nawet gdy wypadł z niej reprezentacyjny przyjmujący Tomasz Fornal, z powodzeniem zastąpił go Yacine Louati. A w zanadrzu na tej pozycji zostaje jeszcze młody, uzdolniony i rwący się do gry Michał Gierżot.

W Zawierciu zdają sobie sprawę z klasy i siły Jastrzębskiego Węgla, ale nikt nie ma zamiaru oddać pola bez walki.


Czytaj jeszcze:  Jastrzębski Węgiel w finale Pucharu Polski!

– Jastrzębski Węgiel zasłużył na to drugie miejsce w tabeli po sezonie zasadniczym. To faworyt naszej rywalizacji i nie mówię tego tylko z kurtuazji. Będziemy się starali zrobić to, co w półfinale przeciwko ZAKSIE, czyli znaleźć swoją drogę, pokazać to, co potrafimy i poszukamy szansy – ocenił Kolaković.

– Być może będziemy musieli pokazać jeszcze coś więcej, żeby pokonać Jastrzębski Węgiel. W drugim secie meczu z ZAKSĄ popełniliśmy aż pięć błędów w ataku. To zdecydowanie zbyt wiele i w ćwierćfinale nie może się to powtórzyć – dodał.


Na zdjęciu: Zawiercianie – w akcji Gualberto Flavio – wzbijają się na coraz wyższy poziom.

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus