Znicz Kłobuck. Dietetyk, który został snajperem

 

Taka skuteczność jest godna odnotowania niezależnie od szczebla rozgrywkowego. Kamil Wojtyra potrzebował ledwie 2,5 sezonu, by strzelić dla Znicza Kłobuck aż 140 goli! Zostawał królem strzelców w klasie A i „okręgówce”, a teraz jest na dobrej drodze, by powtórzyć ten wyczyn już na IV-ligowym poziomie. – W pierwszym roku zdobyłem bodaj 61 bramek, w drugim – 55, a minionej jesieni – 18. Do tego dodać trzeba jeszcze to, co wpadło w meczach Pucharu Polski – wylicza 22-letni snajper.

Wychowany w Rakowie

Co ciekawe, na portalu 90minut.pl w jego metryce jako nominalna pozycja został wpisany „obrońca”.

– Będąc w Rakowie, zostałem swego czasu przesunięty na prawą obronę. To było dawno temu. W Kłobucku gram tylko w ofensywie. Stosujemy ustawienie 4-3-3, ja gram w tej trójce z przodu, tyle że zazwyczaj na boku – wyjaśnia Wojtyra, a słowo „Raków” wskazuje, że nie jest postacią przypadkową. To właśnie w klubie z Częstochowy piłkarsko się wychował. W jego barwach zaliczył 15 występów na szczeblu centralnym, wiosną 2015 roku brał udział w barażu o awans na zaplecze ekstraklasy, który drużyna spod Jasnej Góry ostatecznie przegrała z Pogonią Siedlce.

– Mam trochę niedosytu, że nie udało mi się tam przebić, zostać na stałe przynajmniej w II lidze. Widocznie nie byłem na to przygotowany. Trenerzy – czy to Radosław Mroczkowski, czy Dawid Jankowski, czy Przemysław Cecherz i Krzysztof Kołaczyk, czy Marek Papszun – byli przecież obiektywni. Gdybym był lepszy, to bym grał. Trafiłem na okres, kiedy w Rakowie grało naprawdę wielu jakościowych zawodników.

Klub dokonywał mocnych transferów. Może gdyby był to inny, „zwykły” II-ligowiec, to by się to potoczyło. A tak, rywalizowałem na treningach z piłkarzami, którzy – podejrzewam – trafiając do dowolnego miejsca nie tylko w II, ale nawet I lidze, graliby regularnie. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Zmieniłem otoczenie i trochę wyrobiłem sobie nazwisko, strzelając tyle goli – mówi Wojtyra.

Wielki przeskok

Z Rakowa do Kłobucka przeniósł się przed sezonem 2017/18. Z II ligi do klasy A… To musiał być szok. – Prezes Znicza (Daniel Zalski – przyp. red.) mocno namawiał mnie na przejście. Przedstawił fajny projekt, który realizujemy, bo w dwa lata awansowaliśmy do IV ligi. Na początku przeskok w dół był wielki. Pod każdym względem. Mecze wyglądały, jak wyglądały. W klasie A wygrywaliśmy po siedem, osiem, nawet dziesięć do zera. Raz zdarzyło się, że rywale – Naprzód Ostrowy – przyjechali do nas w siedmiu.

Po kwadransie było 4:0, potem jeden z nich zgłosił kontuzję i było po wszystkim. Mieliśmy na tyle mocną drużynę, że znacznie lepszy poziom był na treningach. Nawet w klasie A trenowaliśmy cztery razy w tygodniu, do tego dochodził mecz. Dzięki temu nie zatraciliśmy się na tym poziomie, a trzymaliśmy fason. Kto wie, może teraz prezes podniesie nam poprzeczkę i wyznaczy cel w postaci awansu do III ligi? Nasza gra potwierdza to, że jesteśmy w stanie tego dokonać. Nawet jeśli nie w tym sezonie, to może w następnym… Przy minimalnych wzmocnieniach można powalczyć.

Przed rundą jesienną zależało nam jednak na utrzymaniu. A że zakończyliśmy ją na 3. miejscu z niewielką stratą do Szombierek i Kosztów, to tylko mamy fajny bonus za naszą dobrą grę – przyznaje Kamil Wojtyra, który szatnię Znicza dzieli m.in. z Dawidem Wojtyrą, czyli rok młodszym kuzynem.

Niezłe pieniądze

Strzela gole na wszystkie sposoby. Wykonuje rzuty karne czy wolne. Na każdym z tych szczebli rozgrywkowych zdarzył się mecz, gdy pokonał bramkarza rywali 5-krotnie. To jego rekord. Minionej jesieni miało to miejsce w Siewierzu, gdzie Znicz rozbił Przemszę 6:2. – Ulubiona bramka z tego okresu? Kilka ładnych było, takich zdobytych z daleka… Fajna była ta strzelona pod koniec sierpnia Unii Kosztowy. Gorzej, że przegraliśmy ten mecz 1:4 – zaznacza Kamil Wojtyra.

Zamieniając Raków na Znicz nie trafił do typowej A-klasy nie tylko pod względem sportowym, ale i finansowym. To nie miejsce, gdzie gra się za piwo, kiełbasę czy paliwo na dojazdy.

– Nie będę ukrywał, że pieniądze tu nie są złe, a jak na ten poziom rozgrywkowy – nawet bardzo dobre. Kwoty nie zdradzę, ale to może być fajny dodatek. Ja akurat cały czas studiuję jeszcze w Częstochowie. Skończyłem licencjat, zacząłem magisterkę. Z dietetyki. Interesuję się tym, to zresztą rzecz poniekąd powiązana z grą w piłkę, która może pomóc. Do zainteresowania postanowiłem dołożyć wykształcenie. Ale na razie nie jest to jeszcze moje źródło dochodów, zaczynam jedynie rozpisywać diety dla znajomych – opowiada Kamil Wojtyra.

Czas iść wyżej

Jego ponadprzeciętna skuteczność nie umknęła uwadze wyżej notowanych klubów. On sam marzeń o uprawianiu futbolu na zawodowym poziomie wcale nie porzucił. – Chcę spróbować swych sił wyżej. Nie ukrywam, że propozycje się pojawiają, telefon dzwoni – zazwyczaj z drużyn III-ligowych. Zacząłem współpracę z menedżerem, Dominikiem Płazą. Zobaczymy, jak mną pokieruje. Jeśli trafi się jakaś naprawdę konkretna, fajna oferta z poukładanego klubu, to nie ukrywam zmiany otoczenia już zimą.

Śląska IV liga to w miarę wysoki poziom. Mam doświadczenie już wcześniej złapane w Rakowie, m.in. pod okiem Marka Papszuna, który już dziś należy do topu polskich trenerów, a od którego wiele się nauczyłem. Podejrzewam, że nie byłoby łatwo, ale dziś mógłbym sobie poradzić w II lidze. Nieraz trzeba zrobić i kilka kroków w tył, by się odbić i pójść do przodu. Wierzę, że w moim przypadku tak właśnie będzie – podkreśla 22-letni snajper.

Liczba

140 GOLI strzelił Kamil Wojtyra w ciągu 2,5-rocznej gry dla Znicza Kłobuck

 

Na zdjęciu: Kamil Wojtyra „tonie” w objęciach kolegów po jednej z bramek zdobytych dla kłobuckiego Znicza…