Znów przemeblują obronę

Piłkarze Zagłębia czekają na kolejny mecz ostatniej szansy. Który to już w tym sezonie? Pewnie nawet fani sosnowiczan pogubili się w rachunkach. Nie ma jednak co owijać w bawełnę. Zespół Valdasa Ivanauskasa jest nad krawędzią, do bezpiecznego miejsca w tabeli traci siedem punktów i jeśli w Lany Poniedziałek nie wygra w Legnicy, spokojnie może już przygotowywać się do gry w I lidze. Dobra informacja dla kibiców Zagłębia to powroty kartkowiczów: Szymona Pawłowskiego i Martina Totha. Zła wiadomość jest taka, że wypada kolejny defensor, Słowak Patrik Mraz. A to oznacza, że defensywa beniaminka kolejny raz zostanie przemeblowana…

Plan wziął w łeb

Mraz w starciu z Wisłą Płock „złapał” czwarte „żółtko” i czeka go przymusowa pauza. Słowak wystąpił w tym spotkaniu na nietypowej dla siebie pozycji. W związku z absencją Martina Totha i Piotra Polczaka sztab szkoleniowy ustawił trójkę obrońców: Mraza, Mateusza Cichockiego i Georgiosa Mygas na środku obrony, których mieli wspierać wahadłowi: Żarko Udoviczić oraz Tomasz Nawotka. Przedmeczowe założenia w praktyce wzięły w łeb. Zagłębie nijak nie mogło się odnaleźć w nowym ustawieniu, straciło trzy bramki i zasłużenie przegrało z ekipą z Płocka.

Kwartet z tyłu

Powrót do składu Totha oznacza, że w Legnicy Zagłębie ponownie zagra na czterech obrońców. Ostatni mecz pomiędzy Zagłębiem i Miedzią odbył się 30 marca. Wówczas górą była ekipa z Sosnowca i był to jedyny tegoroczny mecz, w którym zespół Ivanauskasa nie stracił gola. Wówczas blok defensywny tworzyli: Mygas, Cichocki, Toth i właśnie Mraz, którego teraz będzie musiał zastąpić któryś z kolegów. Mraz, poza pierwszym w tym roku meczem ze Śląskiem Wrocław, wystąpił we wszystkich pozostałych spotkaniach. Na Dolnym Śląsku na lewej obronie zagrał Udoviczić i był to jego ostatni występ na tej pozycji.

Bez kapitana ani rusz

Serb został przesunięty na lewą pomoc i na pewno tam pozostanie. – Nie ukrywam, że czuję się w pomocy bardzo dobrze. Oczywiście jeśli trener zdecyduje się mnie przesunąć do obrony, to tragedii z mojej strony nie będzie. Szkoda, że kartki i kontuzje sprawią, że nie możemy ustabilizować składu, ale cóż, trzeba sobie jakoś z przeciwnościami radzić – podkreśla Udoviczić.

Kto zastąpi Słowaka?

Kto, jeśli nie Mraz? Może Tomasz Nawotka, ale wówczas ktoś musiałby zająć jego miejsce na prawej stronie pomocy. Mógłby tam zagrać np. Szymon Pawłowski, tyle że mecz z Wisłą Płock pokazał, iż kapitan Zagłębia jest niezbędny w środku pola. W grę wchodzi także przesunięcie do pomocy Mygasa, a wówczas na prawą obronę mógłby wrócić Michael Heinloth, który do czasu kontuzji, której nabawił się zimą, był na tej pozycji nie do zastąpienia. W ostatnich meczach Niemiec grał jako defensywny pomocnik, ale wiadomo, że zdecydowanie lepiej czuje się na boku obrony. Niewykluczone, że ze swoim doświadczeniem zagrałby udanie także po lewej stronie bloku defensywnego.

Zmorą indywidualne błędy

Zagłębie straciło już w tych rozgrywkach 63 bramki. Tylko w tym roku – 17. Problem w tym, że niemal połowę, bo aż osiem, w trzech ostatnich spotkaniach. Część z nich padła po indywidualnych błędach. Tych błędów jest zdecydowanie za dużo jak na ten szczebel rozgrywkowy.

– Można dużo tracić, jeśli strzeli się więcej, tak jak w przypadku meczu z Wisłą Kraków, gdy wygraliśmy 4:3 – zauważa kapitan Pawłowski. – Poważnie rzecz biorąc, jeśli myślimy o wygranych, to nie możemy tracić tak głupich bramek, jak np. drugi gol z Wisłą Płock. Nie dość, że z akcji po rzucie sędziowskim, to jeszcze w jednej akcji nastąpiła kumulacja błędów. Jesteśmy w takiej sytuacji, że trzeba rzucić na szalę wszystko, co mamy. Mimo kontuzji, kartek i przeciwności losu, nawet jeśli ktoś nie zagra na nominalnej pozycji, musi dać z siebie więcej niż wszystko. Bez tego o sukces będzie trudno.

 

Krzysztof Polaczkiewicz

 

Na zdjęciu: Patrik Mraz (z prawej) nie zagra najbliższego meczu, a dla beniaminka z Kresowej nie lada problem…

 

Zachęcamy do nabywania elektronicznych wydań cyfrowych

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ