Znowu coś im wymyka się z rąk

Na pięć kolejek przed końcem sezonu można gorzko zażartować, że największym atutem katowiczan w walce o I ligę jest… postawa Widzewa. – Musimy złapać się za ryje – mówi Adrian Błąd, kapitan GieKSy.


Cztery kolejki temu GieKSa do prowadzącego Widzewa traciła tylko punkt, mając przy tym 4 „oczka” zapasu nad Górnikiem Łęczna. Minęły niecałe trzy tygodnie, a z 4 „oczek” zapasu zrobiły się 4 punkty straty – zarówno do zespołu z Lubelszczyzny, jak i Widzewa. Na 5 kolejek przed końcem sezonu można gorzko zażartować, że największym atutem GKS-u w walce o I ligę jest… postawa Widzewa, a największym atutem Widzewa – postawa GKS-u.

Z trójki faworytów do awansu tempo trzyma ostatnio tylko Górnik, który ma na koncie cztery kolejne wygrane mecze, a w każdym z nich strzelał gola w ostatnim kwadransie. W Katowicach i Łodzi mogą patrzeć na te osiągi z zazdrością.

Lokomotywa się wykoleiła

W dwóch poprzednich kolejkach GKS i Widzew zdobyły łącznie… punkt. Katowiczanom dwie porażki z rzędu (2:3 z rezerwami Lecha i 1:2 z Polkowicami) wcześniej w tym sezonie się nie zdarzyły.

– Graliśmy słabiutko. Stać nas na więcej. Jestem zawiedziony. To moment, w którym nasza lokomotywa trochę się wykoleiła. Zadaniem sztabu i nas wszystkich jest przywrócić ten pociąg na właściwe tory – przyznał trener Rafał Górak po środowej konfrontacji z polkowiczanami, którzy zakończyli świetną (10 zwycięstw i remis) domową serię GieKSy.

Już wcześniej nie zachwycała. O ile na wyjazdach w tym roku nie potrafi zwyciężać, o tyle była w stanie przepychać domowe wygrane z Łęczną, Stalą Rzeszów czy Garbarnią i to utrzymywało ją w strefie premiowanej bezpośrednim awansem. Patrząc jednak na dyspozycję zespołu, taki stan nie mógł trwać w nieskończoność i kiedyś karta musiała się odwrócić.

– Przyda nam się trochę lodu na głowy – mówi Adrian Błąd, kapitan drużyny z Bukowej.

– Po pandemii myśleliśmy, że jesteśmy w nie wiadomo jakiej grze, a ostatnie dwa mecze pokazały nam miejsce w szeregu. Powiem brzydko – musimy się złapać za ryje, bo coś nam zaczyna uciekać przez palce, a nie chcemy do tego doprowadzić. Ja jako pierwszy muszę wziąć to na klatę i zrobić wszystko, by przez kilka dni dźwignąć zespół mentalnie.

Nie będzie łatwo. Nie chodzi już o to, że ciśnienie rośnie, ale po prostu nikt z nas nie chce prezentować się tak, jak z Polkowicami. Chcemy postawić krok do przodu, a takimi meczami go nie zrobimy. W sobotę czeka nas kolejne ciężkie spotkanie i musimy się podnieść, trzymać głowy w górze.

Scenariusz dobrze znany

Jutro katowiczanie zagrają w Toruniu. Widać, że trener Górak szuka rozwiązań. W środę posadził na ławce obu napastników, na szpicę desygnując nastoletniego debiutanta Patryka Szwedzika. Pierwszy raz w tym sezonie rola zmiennika przypadła Szymonowi Kiebzakowi, dość szybko z boiska zdjęty został Arkadiusz Woźniak, do składu zaczyna się przebijać ściągnięty w końcówce zimowego okienka Danian Pavlas. Podstawową jedenastkę sympatyk GieKSy obudzony w środku nocy byłby w stanie wyrecytować z pamięci, ale wydaje się, że na finiszu sezonu ten stan może się zmienić.


Przeczytaj jeszcze: Runęły fundamenty


W środę na Bukową wrócili kibice, „Blaszok” oczywiście robił swoje, ale atmosfera na głównej trybunie szybko stała się dość podła. Gwizdy, okrzyki, ironiczne brawa. Jedna wielka frustracja, której tak naprawdę trudno się dziwić. Niektórym do pełnego deja vu brakuje tylko zgodności klasy rozgrywkowej, ale zaczyna powielać się scenariusz znany z lat spędzonych w I lidze. Rozbudzone nadzieje, wiara w awans, końcowe rozczarowanie…

Oczywiście, nic jeszcze nie zostało stracone, nawet bezpośrednia promocja jest całkiem realna, ale GKS w tym roku częściej przegrywa niż wygrywa i na bazie doświadczeń z wielu poprzednich sezonów może być trudno oprzeć się wrażeniu, że zmierza to wszystko ku nieszczęściu.

Tygodnie o losie decydujące

Tak jak jesienią solidarnie od zwycięstwa do zwycięstwa kroczyła cała czołówka tabeli, tak teraz błogosławieństwem dla GieKSy – ale też Widzewa – jest to, że grupa pościgowa w praktyce nie istnieje. Przewodniczą jej Olimpia Elbląg i Resovia.

Celem tej pierwszej nie jest awans czy baraże, a premia z Pro Junior System, dlatego z końcem czerwca pożegnała część zawodników, a wcześniej rozstała się z trenerem Adamem Noconiem. Ta druga zaś od wybuchu pandemii nie odniosła jeszcze wygranej.

Trudno dziś wykluczyć, że GKS zagra w barażu i w półfinale – jako zespół z 3. miejsca tabeli – dostanie wolny los (bo nie przystąpi do walki Olimpia, która nie wypadnie zarazem z szóstki), a w finale czekać będzie na podmęczonego przeciwnika. Na takie rozważania jednak przyjdzie jeszcze czas.

Teraz przed katowiczanami 9 kluczowych dni. Mecz w Toruniu z Elaną, którą Górak sam wprowadzał do II ligi, a następnie domowa konfrontacja z Widzewem, mogąca albo wstrzyknąć kolejną dawkę nadziei na bezpośredni awans, albo zredukować je do minimum. – Przed nami 5 meczów, które mogą zadecydować o losie niejednego z nas – przyznaje Adrian Błąd.

Kłopoty ich nie motywują

GKS po pandemii jest II-ligowym przeciętniakiem, a Widzew… niemalże słabeuszem. W 7 meczach zgarnął 8 punktów – więcej jedynie od Resovii (5) i Gryfa (1). W środę tylko zremisował (1:1) u siebie z plasującą się w strefie spadkowej Elaną.

– Nie można powiedzieć, że porażka w Polkowicach i remis z Elaną to koniec, bo przecież nadal jest wszystko do wygrania i wciąż znajdujemy się na 1. miejscu – mówi trener Marcin Kaczmarek.

– Ostatnie mecze są jednak dla nas bardzo rozczarowujące. Trzeba sobie powiedzieć jasno, że nie gramy dobrze. Szkoda, że środę nie została nam uznana prawidłowo zdobyta bramka, ale nie zmienia to faktu, że nasza postawa nie napawa optymizmem. Była okazja, by powiększyć przewagę nad Katowicami, ale tego nie uczyniliśmy.

Kolejek zostało mało, my dalej jesteśmy liderem. Jestem przekonany, że drużyna się nie podda i zrobi wszystko, by wywalczyć awans. Każdy chce tego wymarzonego celu, każdy wie, po co został zatrudniony w Widzewie. Na czele ze mną, bo jestem za ten projekt odpowiedzialny i od tego nie uciekam. Nie wygląda to dziś najlepiej i ja to dostrzegam.

Ta drużyna potrafi dobrze grać w piłkę, niejednokrotnie to pokazywała. Gdy jednak coś na boisku idzie nie tak, to zaczyna się robić problem. Kłopoty nie do końca nas motywują, skoro zawodnicy wtedy tracą swoje największe atuty. Problem rodzi się w głowie. Potrzebujemy zwycięstwa, meczu, który da nam mentalnego kopniaka. Mam nadzieję, że stanie się to już w Siedlcach.


Na zdjęciu: Ale o co chodzi? – zdaje się pytać jeden z liderów GieKSy, Adrian Błąd.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus