Bundesliga. Znowu to samo

Forma Borussii Dortmund daleka jest od idealnej. BVB po raz kolejny nie wygrała meczu i powinna cieszyć się, że wywalczyła chociaż remis. W zespole nie dzieje się dobrze…


Gdyby Ihlas Bebou był skuteczniejszy, to z Borussii mogłoby nie być czego zbierać. Togijczyk zdobył tylko jedną bramkę i to jeszcze po błędzie rezerwowego bramkarza dortmundczyków Marwina Hitza. To drugie spotkanie z rzędu, w którym Szwajcar popełnia błąd, choć podstawowy golkiper Roman Buerki, teraz kontuzjowany, wiele więcej pewności z reguły nie daje.

Dzicy i szaleni

– Byliśmy zbyt dzicy. Udało nam się strzelić na 2:2, ale mieliśmy za mało okazji, żeby wygrać – mówił po spotkaniu kapitan [Marco Reus], który po raz pierwszy od 5 grudnia usiadł na ławce rezerwowych. Jego dyspozycja w ostatnich meczach daleka była od oczekiwanej, w związku z czym trener Edin Terzić postanowił dać mu odpocząć. Niewiele to pomogło. – Walczyliśmy, ale nie graliśmy dobrze. Mieliśmy niewiele do powiedzenia w drugiej linii. Właściwie to mieliśmy tylko ludzi, którzy bronili i którzy atakowali. Nie zrozumcie mnie źle, bo to wynikało z chęci zwycięstwa. Mecz zrobił się potem zbyt szalony, przez co bliżej wygranej było Hoffenheim – komentował z kolei obrońca Mats Hummels, który po każdym meczu ma coś do powiedzenia. Przy bramce na 2:1, zdobytej przez wspomnianego Bebou, doświadczony Niemiec w bardzo prosty sposób dał się okiwać przeciwnikowi.

Także Terzić przyznał po meczu, że koniec końców lepsze okazje miało Hoffenheim. TSG to rywal dla BVB bardzo trudny, który z ostatnich 7 meczów przegrał z nią tylko raz. Nie jest to jednak wytłumaczenie dla dortmundczyków, którzy coraz bardziej komplikują swoje szanse na awans do Ligi Mistrzów. Na 18 możliwych ostatnio do zdobycia punktów Borussia zgarnęła ostatnio jedynie… 5. – Jesteśmy bardzo rozczarowani – skwitował to Reus.

Bez powtórki

Niewiele brakowało, żeby Dortmund w tabeli prześcignął nawet Freiburg. Warto poświęcić chwilę ekipie z Badenii, która przed każdym sezonem ma taki sam cel – utrzymanie. Ich miejsce w tabeli każe jednak stawiać ich w roli kandydatów do europejskich pucharów, choć napastnik Lucas Hoeler po meczu przypomniał, że we Freiburgu patrzą przede wszystkim za siebie. W minionej kolejce SCF zremisował bezbramkowo z Werderem Brema i ma już na koncie 31 punktów, czyli tyle samo, ile w sezonie 2012/13.

8 lat temu fryburczycy rozgrywali swój najlepszy sezon za kadencji trenera Christiana Streicha prowadzącego zespół od 2011 roku, który zakończyli z 51 „oczkami” na koncie i awansem do Ligi Europy. Zapytany o powtórkę tego rezultatu Streich przyznał jednak, że… niespecjalnie w to wierzy i że jego zdanie jest akurat najmniej ważne. Dopytany zaś o to czy w niedzielę da piłkarzom wolne z racji dobrych wyników, odpowiedział: – Tak, do 10 rano. Cały Streich!

Dwa karne „Gikiego”

Polakom z Augsburga nie udało się zatrzymać wicelidera z Lipska. Rafał Gikiewicz obronił co prawda rzut karny bity przez Daniego Olmo, ale przy interwencji wyszedł zbyt daleko do przodu, przez co „jedenastka” została powtórzona, a Hiszpan już się nie pomylił. Nic specjalnego nie pokazał natomiast Robert Gumny, który był jednym z najmniej widocznych graczy na boisku, co potwierdzają statystyki. Przez 90 minut wykonał ledwie 16 podań, z czego tylko połowa była celna.


Fot. VSPress / Sipa / PressFocus