Żona zepsuła mu karierę

Wystarczy rzut ona na Adama Kensego i jego żonę Teresę, by od razu wiedzieć, że to idealnie dobrana para. Potrafią rozmawiać o wszystkim, rozumieją się bez słów i potrafią też wbić sobie porządną szpileczkę. Wystarczy rzut oka na ich profil na Facebooku, by zrozumieć, że w swoim towarzystwie czują się najlepiej. Gdy jadą na wakacje, stronią od towarzystwa, wolą spędzać czas tylko ze sobą – z uśmiechem nastolatków pozują do kolejnych zdjęć na tle kolejnych zabytków czy cudów natury. W tej parze nikt na nikogo się nie obraża nawet wtedy, gdy padają tak mocne słowa, jak w tytule. – No bo to trochę racja. Zawsze mówię, że trochę mu popsułam karierę – uśmiecha się pani Teresa.

Dwie stracone szanse

Dlaczego? Były przynajmniej dwa momenty, gdy to ona miała decydujące zdanie i do dziś te historie są powtarzane na rodzinnych spotkaniach. Najpierw pani Teresa sprawiła, że Kensy nie zamienił Pogoni Szczecin na Górnika Zabrze, co przecież byłoby dużym krokiem w przód. – Czasem myślę sobie, że rozegrałbym więcej meczów w reprezentacji, gdybym trafił do tak mocnego klubu. Górnik był wówczas zdecydowanie najlepszym klubem w Polsce i bardzo rzadko ktoś im odmawiał. Dawali mi trzy razy lepsze zarobki niż w Pogoni – wspomina Kensy.

Dlaczego więc odmówił? – Żona przekonała mnie, że ta przeprowadzka będzie negatywna dla naszych dzieci. W Szczecinie mieliśmy super powietrze, na Śląsku… Zawsze czułem różnice wracając na Pomorze z tamtych rejonów. Zresztą wystarczyło zerknąć na okno, by zobaczyć, że z tym powietrzem coś jest nie tak – opisuje. No i tak przegapił szansę na transfer życia, ale podratował zdrowie dzieci.

Drugi raz pani Teresa postawiła weto, gdy jej mąż miał już 30 lat. – Otrzymałem wtedy zaproszenie na testy od Paris Saint Germain, jednak miałem już podpisany kontrakt z LASK Linz. Teresa stwierdziła, że lepszy wróbel w garści niż kanarek na dachu i nie pojechałem – mówi. Naprawdę? Pani Teresa, ot tak, odrzuciła możliwość przeprowadzki do Paryża? – Ja bym tam nie pojechała – ucina i nie chce się rozwijać. A rozłąka choćby na kilka miesięcy nie wchodziła w grę. Nie w tym małżeństwie.

Zapomniany przez Piechniczka

Pan Adam też jakoś specjalnie tego Paryża nie żałuje. – Miałem już 30 lat, bo wcześniej nie można było wyjeżdżać z kraju. Kolana powoli się już odzywały. To chyba nie był dobry moment na takie eksperymenty – dodaje, a potem spogląda z uczuciem na małżonkę. – Tak naprawdę bez Teresy nie osiągnąłbym tego wszystkiego – podkreśla.

W reprezentacji rozegrał tylko trzy spotkania, wszystkie w ramach kwalifikacji do Mistrzostw Europy 1984. Dwa razy zagrał przeciwko ZSRR (1:1 i 0:2), raz przeciwko Portugalii (0:1). Debiut na Stadionie Śląskim zapamiętał do końca życia. Na meczu z Rosjanami było 110 tysięcy widzów. Ale potem był jeszcze tylko dwa występy i tyle. Czuć, że siedzi to w nim do dziś. – Pamiętam, że selekcjoner Antoni Piechniczek podsumowując rok 1983 wymienił mnie wśród najlepszych kadrowiczów. Podał nazwiska Józefa Młynarczyka, Włodzimierza Smolarka, Zbigniewa Bońka i moje. A potem… już nigdy nie dostałem powołania – mówi w zadumie.

Pewnie całą karierę spędziłby w Pogoni Szczecin, gdzie trafił w wieku 18 lat. Dwa i pół roku reprezentował jednak Zawiszę Bydgoszcz w ramach… służby wojskowej. – Większość piłkarzy trafiała tam tylko po to. Trudno było o fajną atmosferę, bo co chwilę ktoś przychodził lub odchodził – wspomina. Wyczekiwał powrotu do Pogoni, gdzie spędził kolejne 5 lat. Dziś jest jedną z legend szczecińskiego klubu – w barwach Portowców rozegrał 334 mecze w których zdobył 35 bramek. W 1983 został wybrany najpopularniejszym sportowcem ziemi szczecińskiej. Był z tych pomocników, którzy z piłką potrafili zrobić wszystko. Do Pogoni wrócił w wieku… 41 lat. Zagrał wtedy jeden mecz w Pogoni Szczecin Nowej – klubu założonego przez kibiców w miejsce „prawdziwej” Pogoni, która właśnie została doprowadzona do upadku przez Antoniego Ptaka.

10 lat rozmyślań

Trafili więc do Austrii i mieszkają tam do dziś. Radzą sobie świetnie. Kensy pograł dwa lata w LASK Linz, potem wrócił jeszcze do Polski, zagrał wspomniany mecz w nowej Pogoni, ale zaraz znów byli nad Dunajem. W Austrii pracował jako trener. Przez kilka miesięcy był szkoleniowcem LASK, miał w zespole dzisiejszego selekcjonera reprezentacji Polski, Jerzego Brzęczka. – Często krytykowano mnie za to, że wystawiam rodaka, ale żaden trener nie stawia na słabszych piłkarzy. Gdy przegrywaliśmy, to od razu były insynuacje, że to dlatego, bo stawiam na rodaków. Przegrywaliśmy jednak rzadko, bo wyniki miałem świetne, ale to był czas, gdy w LASK mieli aż za dużo pieniędzy. Trudno więc, by młody Polak był długo na stanowisku trenera, więc wzięli Otto Baricia, który był wtedy na topie. Wkrótce jednak klub popadł w tarapaty, a prezes uciekł. Okazało się, że wszystko opierało się na kredytach i w końcu to padło – mówi.

Mieszkają w Linz. – Super się tu mieszka. Nad Dunajem jest mnóstwo miejsca do spacerów, gdzie możemy przechadzać się z naszymi psami – mówi Kensy. Wychowali dwie córki. – Małgosia wyszła za Włocha i mieszka w Rzymie. Często korzystamy z jej zaproszeń i jeździmy zwiedzać Italię. Druga córka, Kasia, wyszła za Austriaka i tez mieszka w Linz – dodaje. Z żoną prowadzą dobrze prosperującą firmę. Robią nadruki na koszulki – dla firm ale też dla drużyn sportowych.
Po tym jak pan Adam skończył karierę, długo zastanawiali się, czy wracać w Polsce czy zostać w Austrii. – Nie potrafiliśmy się zdecydować chyba przez 10 lat… Mieliśmy w Polsce firmę, ale w końcu postawiliśmy na Austrię – mówi Kensy. I widać, że dobrze się tu czują.

Praca w Polsce? Nie, dziękuję

Kiedyś miał plan, by spróbować sił jako trener w Polsce. Marzył o tym, by wrócić do Pogoni w roli trenera, ale nie był do tego przekonany, a i konkretnych ofert chyba brakło. – Większość znajomych odradzało mi ten ruch. W Polsce trener pracuje przeciętnie pół roku, a ja dziękuję za taką szansę. Mam licencję UEFA Pro, więc nie było żadnych przeszkód formalnych, ale nigdy nic z tego nie wyszło. W Linz ułożyliśmy sobie życie i nie chcemy łatwo z tego rezygnować – podkreśla.

Życie piłkarza układa się przedziwnie, a wszystko zależy od impulsu. Od szybkiej decyzji albo od decyzji żon. Adama Kensego ścieżki poprowadziły ze Szczecina do Austrii i choć wielokrotnie mógł skręcić w innym kierunku, dziś nie żałuje niczego. No może tej reprezentacji…

 

Adam KENSY

ur. 18.11.1956, Białośliwie (wieś w Wielkopolsce)
Wzrost: 176 cm
Waga: 72 kg
Kluby: Czarni Nakło, Zachem Bydgoszcz, Pogoń Szczecin (1975 – 1979), Zawisza Bydgoszcz (1979 – 1981), Pogoń Szczecin (1982 – 1986), LASK Linz (1987 – 1990), Pogoń Szczecin Nowa (2007).
Mecze w ekstraklasie: 298
Bramki w ekstraklasie: 39

Na zdjęciu: Adam Kensy z żoną Teresą – małżeństwo, które oparło się krętym futbolowym ścieżkom…