Marek Koniarek: Zrobię z Tomka dobrego trenera!

Czy wasz gospodarz, pan Józek Paszek, zdołał doprać stroje?
Marek KONIAREK: – Tego jeszcze nie wiem! Przed meczem z Siarką powiedziałem chłopakom, że biel ma się stać tak czarna, że będzie nie do doprania. Nie było zawodnika, który zszedł z boiska czysty. Fajnie było to oglądać.

Wygrana 6:0 to wręcz szok?
Marek KONIAREK:  – Na pewno niespodzianka. Liczyliśmy na zwycięstwo – ale nie mówiliśmy tego głośno, a po cichu, w szatni. Zdawaliśmy sobie sprawę, jak ważny to mecz. Potraktowaliśmy go jak o życie – i obiecaliśmy sobie w szatni, że tak podejdziemy do każdego kolejnego. Nikt się nie spodziewał, że na inaugurację padnie tyle bramek. Trzeba się cieszyć z tego, że chłopcy do ostatniego gwizdka chcieli strzelać.

Przeważnie mentalność jest taka, że gra się do 2:0, do 3:0 – a potem ciągniesz już do końca na „stójce”. W sobotę tego u nas nie było. Mimo że mecz został „pochytany” już w pierwszej połowie, to chłopaki pokazali charakter też w drugiej. Mieliśmy dużo jakości w bocznych sektorach, a w środku pola odbieraliśmy sporo piłek. Z tego potem szły akcje. Były dynamiczne, po prostu fajnie się na to patrzyło. To był przebojowy styl. Z polotem, a nie na chodzonego. Za nami jednak dopiero pierwszy mecz. Chciałoby się rzec: „lód na głowy!”, ale wiem, że tego chłopakom nie trzeba. Wiedzą, o co chodzi.

Tomasz Wróbel zanotował świetne wejście do sztabu szkoleniowego.
Marek KONIAREK:  – Gdy był wyróżniającym się zawodnikiem Rozwoju, mówiłem jednemu czy drugiemu trenerowi, żeby brał Tomka. Wszyscy powtarzali jednak, że… jest za mały. No to wziąłem go ze sobą do Polkowic. I okazało się, jaki jest mały! Zrobiłem z niego ligowca, a teraz chcę zrobić z niego dobrego trenera (śmiech). A Rafałowi Bosowskiemu życzymy zdrowia. Dedykujemy mu tę wygraną 6:0, choć lepsze byłoby… sześć razy po 1:0.

Jak ocenia pan debiuty nowych zawodników?
Marek KONIAREK:  – Udane! W sobotę każdy zagrał dobrze, ale chłopcy naprawdę się spisali. Konrad Andrzejczak strzelił gola, Sławek Musiolik – nawet dwa. Nie chodzi nawet o te gole, ale o granie. Bardzo mi zależało, żeby tak zaczęli, bo naciskałem na to, by wypożyczyć ich z GieKSy. Po takim meczu przynajmniej nikt nie powie mi: „E, gościu, coś ty nam tu pościągał” (śmiech). Kamil Kurowski też będzie dobrym pociągnięciem. Na razie wszedł z ławki, bo doszedł do nas dwa dni przed meczem, ale widać, że umie grać. Jestem przekonany, że okaże się dla nas pożyteczny.

Damian Niedojad nie strzelił Siarce gola, ale za to zanotował trzy asysty i wywalczył karnego. Zdarzył się kiedyś panu taki występ?
Marek KONIAREK:  – Ja to mało asystowałem. Ktoś się mnie zapytał, czy kojarzę jakąś swoją asystę. Nie umiałem sobie przypomnieć! Co do Niedojada – widziałem po nim już w dwóch ostatnich sparingach, z Gwarkiem Ornontowice i Ruchem Radzionków, jak bardzo jest głodny piłki. Wygrał rywalizację z Mateuszem Wrześniem, ale nie zapominamy, ile bramek dla nas zdobył Wrzesień. Jeszcze będzie naszym silnym punktem. Niedojad już w końcówce jesieni wysyłał pozytywne sygnały. Skoro w III lidze strzelił dla Lechii Dzierżoniów 20 goli, to w II też będzie strzelał. To nie jest przecież przepaść. Teraz funkcjonuje w naszej drużynie inaczej niż wcześniej. Został przez nas zwolniony z obrony. Za nim jest jeszcze 10 zawodników, niech oni bronią, a on gra tak, jak w sobotę. Jeśli utrzyma taki poziom, doczekamy się też jego bramek.

Teraz przed wami wyjazd do Radomia…
Marek KONIAREK:  – Nawet nie ma co dyskutować o tym, czy Radomiak podejdzie do nas lekceważąco. Przegrał w Elblągu, a my wysoko wygraliśmy. Przypominam sobie listopadowy wyjazd na Widzew. Jedziemy autokarem, a ja myślę sobie: „Żeby nie było tylko cztery albo pięć w plecy”. Okazało się, że brakło nam kilku minut do wygranej! Na Radomiak udajemy się z pokorą, gospodarze będą faworytem, ale chcemy powalczyć – tym bardziej po takiej wygranej, jak z Siarką. Jeśli przegramy, nic się nie stanie, ważniejszy będzie najbliższy domowy mecz ze Skrą Częstochowa, ale co ugramy w Radomiu, to nasze.