Żużel. Historyczne Grand Prix w Togliatti

Po raz pierwszy cykl Grand Prix zawita do Togliatti. W Rosji na przeciwników czeka już Bartosz Zmarzlik, lider klasyfikacji generalnej.


Sobotnie zawody indywidualnych mistrzostw świata w Togliatti będą miały swój historyczny wydźwięk. Po pierwsze jest to pierwsze Grand Prix organizowane na tym stadionie, a po drugie na torze zobaczymy Aleksandra Łoktajewa.

Druga informacja nie wzbudzałaby większej sensacji, gdyby nie fakt, że reprezentant Orła Łódź stanie się pierwszym Ukraińcem, który wystąpi w cyklu GP. Jego obecność wiąże się z kontuzją Martina Vaculika, która po raz kolejny wykluczy go z udziału w turnieju. We wcześniejszych edycjach Słowaka zastępował Dominik Kubera.

Tym razem Polak nie pojedzie do Rosji. Mimo tego, że Łoktajew większych szans na rywalizację z czołowymi postaciami mistrzostw nie ma, zaproszenie go to Togliatti jest miłym gestem ze strony organizatorów, gdyż 27-latek pechowo upadł w ostatnim biegu zeszłorocznego Challenge’u, przez co nie jest stałym uczestnikiem cyklu.

Głównymi faworytami do zwycięstwa będą dwaj najlepiej punktujący w tym sezonie zawodnicy – Artiom Łaguta i Bartosz Zmarzlik. Rosjanin może skorzystać z atutu w postaci jazdy na swoim terenie. Nie tylko dobrze zna specyfikę toru, ale będzie odczuwał wsparcie trybun. Natomiast Zmarzlik pokazał już raz w Togliatti, na co go stać.

W 2019 roku to właśnie tam odbywały się dwudniowe zawody Speedway of Nations, które były próbą generalną rosyjskiego obiektu przed rundą Grand Prix. Wtedy aktualny mistrz świata wspiął się na wyżyny swoich umiejętności i właściwie samodzielnie doprowadził polską reprezentację do srebrnego medalu. Dlatego rywalizacja tych dwóch fantastycznych zawodników wydaję się nieprawdopodobnie ciekawa. A jeszcze bardziej emocjonująco robi się, gdy spojrzymy na klasyfikację generalną cyklu. Tam na czele jest Zmarzlik, ale ma zaledwie trzypunktową przewagę na Łagutą.

Dla Polaka sama podróż do Togliatti nie jest łatwa. Gorzów, z którego pochodzi i rosyjskie miasto nad Wołgą dzieli w linii prostej około 2500 km. Zmarzlik już jest na miejscu, a wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy – motocykle i silniki – zostały wysłane dwa tygodnie temu. Dobre przygotowanie logistyczne to podstawa do zwycięstwa w mieście, które najbardziej znane jest z fabryki samochodów marki łada.

Na rywalizacji Zmarzlika z Łagutą nie kończą się jednak emocje, którymi będziemy żyć w najbliższy weekend. Inni zawodnicy też mają coś do udowodnienia, a z racji tego, że sezon zbliża się ku końcowi, wielu zawodników ma ochotę dostać się do najlepszej szóstki klasyfikacji generalnej, bo obecność w tym gronie gwarantuje udział w przyszłorocznym Grand Prix.

Na razie na bezpiecznym 5. miejscu znajduje się Maciej Janowski. 30-latek nie najlepiej wspomina SoN w Togliatti z 2019 roku, gdyż w pierwszym dniu zmagań spisał się tak słabo, że 24 godziny później zastąpił go Patryk Dudek. Zawodnik Sparty Wrocław ma coś do udowodnienia rosyjskiej widowni i przede wszystkim nie może pozwolić sobie na chwilę rozluźnienia, gdyż konkurencja nie śpi.

Nawet Max Fricke, który zagwarantował sobie starty w kolejnym sezonie GP, zajmując 2. miejsce w Challenge’u, nie ma zamiaru się obijać. – Dobrze jest mieć z tyłu głowy pewność, że zakwalifikowałem się na kolejny rok. Teraz mogę koncentrować się na jeździe w Grand Prix i próbować uzyskać dobre wyniki. Z pozycji na jakiej jestem, dotarcie do czołowej szóstki nie jest niemożliwe, ale będzie to ciężka walka – powiedział Australijczyk. Patrząc na to, że z tygodnia na tydzień jego forma rośnie, całkiem możliwe, że jest jeszcze w stanie osiągnąć w cyklu spektakularny wynik. Zresztą nie będzie to dla niego nowość, ponieważ rok temu zszokował cały żużlowy świat, gdy wygrał rundę w Toruniu.

Chętnych do bycia w najlepszej szóstce jest więcej. Na razie poza przyszłorocznym Grand Prix jest świetny w ostatnich latach Leon Madsen i były mistrz świata Jason Doyle. Dlatego nie tylko rywalizacja na szczycie będzie przyciągała uwagę kibiców.


Fot. Marcin Karczewski/PressFocus