Żużel. (Nie)mistrzowskie zachowanie

 

Zawodnik Betardu Sparty Wrocław na początku października został po raz drugi w karierze mistrzem świata juniorów. Od tego czasu dzieje się z nim coś, czego nie można zrozumieć.

Najman kontra Drabik

Problem zaczął się kilka dni po mistrzostwie świata juniorów. Za pośrednictwem Facebooka Marcin Najman, bokser i zawodnik MMA pogratulował Maksymowi Drabikowi sukcesu. Oprócz tego gratulacje otrzymał jego ojciec – Sławomir. „Torres”, czyli Drabik junior, nie zareagował najlepiej na tę pochwalę. W odpowiedzi oprócz złośliwości pod adresem boksera, poprosił o niewchodzenie w jego życie prywatne. Niewiele wiadomo, poza plotkami, o relacjach syna z ojcem. Odpowiedź Maksyma może coś sugerować. Ciężko jednak zauważyć w wypowiedzi Najmana cokolwiek, co mogłoby wchodzić w jego życie prywatne. Podobnego zdania jest Michał Świącik, prezes Włókniarza Częstochowa, w którym młody Drabik rozpoczynał karierę:

– Maks nie do końca zrozumiał przesłanie Najmana. Nie było tam czegokolwiek, co mogłoby wchodzić w prywatne sprawy Maksyma. Takie zachowania można tylko pochwalić, tym bardziej że Najman i Sławomir Drabik to koledzy. Widziałem wpis i odpowiedź. Moim zdaniem była trochę zbyt pochopna.

L-out

L-4 w ostatnich dniach kojarzy się przede wszystkim z żużlową reprezentacją Polski. W przeciągu trzech dni, tuż przed Finałem Złotego Kasku, do Polskiego Związku Motorowego czterech zawodników przesłało zwolnienia lekarskie. Oprócz Drabika L-4 dostarczyli bracia Pawliccy oraz Maciej Janowski. Nie spodobało się to trenerowi kadry, Markowi Cieślakowi, który zapowiedział w wywiadzie dla Sportowych Faktów:
– Niedługo zostanie powołana nowa kadra i tych czterech, którzy wysłali zwolnienia, w tej kadrze nie będzie. Może im to będzie odpowiadać. Mam jednak żal, bo są telefony i można zadzwonić i pogadać.

Pretensje trenera są w pełni uzasadnione. Wystarczyła chwila rozmowy, zanim Drabik wysłał do związku zwolnienie lekarskie, aby wyjaśnić sytuację. Dzięki temu mógł uciąć wszystkie pojawiające się w mediach spekulacje na temat autentyczności jego L-4, a nawet informacje o rzekomych wakacjach na Dominikanie. Postanowił jednak postąpić inaczej, przez co zatrzasnął za sobą drzwi do reprezentacji na co najmniej rok.

Miał być wielki powrót

Wśród kibiców Włókniarza można było usłyszeć plotki o powrocie Maksyma Drabika „na stare śmieci”. Ponowne starty wychowanka byłyby spełnieniem marzeń sympatyków Lwów. Prawdopodobnie jednak do powrotu nie dojdzie.

– Zawodnik poprzez ludzi ze swojego otoczenia dał sygnał, że w przyszłości będzie zainteresowany startem w naszych barwach. Nie wolno nam rozmawiać z zawodnikiem w okresie przedtransferowym. Nie zabrania nam to jednak rozmawiać z teamem.

Mieliśmy zapewnienia – w sezonie 2020 Maksym Drabik będzie zawodnikiem Włókniarza. Stało się inaczej. Gdyby nie nasza szybka reakcja, to w listopadzie mogliśmy zostać na lodzie. Nie spodobało nam się to zachowanie. Nie wiem, czy zawinił ktoś ez środowiska Maksyma, ale nie zostaliśmy poważnie potraktowani – mówi Michał Świącik. Nie można tej sytuacji jednoznacznie ocenić. Prezes Włókniarza nie zdradzi więcej szczegółów w tej sprawie aż do rozpoczęcia okna transferowego.

Można tylko stwierdzić, że w ostatnich tygodniach zachowanie Maksyma Drabika jest nie do końca odpowiedzialne. Tak nie powinien zachowywać się młodzieżowy mistrz świata, a do tego reprezentant Polski.

 

Na zdjęciu: Nie wszystko złoto, co się świeci, Panie Maksymie!