„Zwariowany” mecz

Śląsk Wrocław po raz pierwszy strzelił cztery gole w jednym spotkaniu od 14 czerwca 2020 roku.


We wtorkowym meczu rozegranym we Wrocławiu pomiędzy Śląskiem i Podbeskidziem padł wynik… hokejowy. W bieżących rozgrywkach był to pierwszy przypadek, gdy zielono-biało-czerwoni strzelili rywalom cztery gole. W poprzednim sezonie dokonali takiej sztuki dwukrotnie – 21 września 2019 roku z Zagłębiem Lubin (4:4) i 14 czerwca ubiegłego roku z ŁKS-em Łódź (4:0).

Za duże straty

Szczególne powody do satysfakcji miał nie tylko strzelec zwycięskiego gola Robert Pich, ale również dwaj młodzi wiekiem piłkarze, którzy zapisali na swoim koncie bramki w ekstraklasie – Konrad Poprawa i Patryk Janasik. – Na pewno to nie był idealny mecz w naszym wykonaniu – przyznał pierwszy z wymienionych.

– Zwłaszcza patrząc na to, że straciliśmy trzy bramki, grając u siebie. Nie może to tak wyglądać, więc na pewno dokładnie przeanalizujemy ten mecz i przyjrzymy się błędom, by tracić mniej goli, bo to zdecydowanie za dużo. Strzelenie gola to super uczucie. Bardzo się cieszę, że udało nam się wyciągnąć wynik po tym, jak przegrywaliśmy. „Mąka” dał mi taką piłkę, że wystarczyło dołożyć głowę.

Teraz można się cieszyć, ale w piątek gramy kolejny mecz, więc na spokojnie trzeba się przygotować i skoncentrować. Wydaje mi się, że robię postępy w grze ofensywnej, w grze głową pod bramką rywala. Chodzi o to, by rozwijać się w każdym elemencie. Trenujemy stałe fragmenty gry jak każda drużyna, ale dużą satysfakcję daje to, że przynoszą one bramkowe skutki. Wchodząc w pole karne, przy rzucie wolnym czy rożnym, każdy rusza tam z myślą o tym, by strzelić gola.

Takim podejściem możemy dużo zyskać. Nie pamiętam w swojej karierze podobnie zwariowanego meczu i szalonej końcówki. Emocji było mnóstwo, ale najważniejsze, że trzy punkty zostały we Wrocławiu.

Zabójcze” stałe fragmenty

Najbardziej cieszy to, że wygraliśmy tak trudny mecz – powiedział szczęśliwy Patryk Janasik. – Do samego końca walczyliśmy i wyszarpaliśmy to zwycięstwo. Cała drużyna dała z siebie wszystko, pokazała serce do walki. Trzy bramki dla nas padły po stałych fragmentach gry. Ćwiczymy to na treningach i fajnie, że to dobrze wychodzi. Czasami jest tak, że nie można strzelić z gry, więc dobrze, gdy udaje się zdobyć bramkę po stałym fragmencie i z tego bardzo się cieszymy. Szacunek dla całej drużyny za ten mecz, bo był bardzo trudny i nie było łatwo go wygrać. Na pewno przeanalizujemy stracone bramki i całe spotkanie. Zobaczymy, gdzie popełniliśmy błędy.

Na gorąco trudno powiedzieć, co konkretnie nie zagrało w tych akcjach. Będziemy mieć analizę i postaramy się więcej takich błędów nie popełniać. Cieszę się, że mogę pomóc drużynie oraz z tego, że gram i jestem zdrowy. To, na jakiej pozycji będę występować, jest mi obojętne – najważniejsza jest możliwość pomocy zespołowi. Grając na lewej stronie, będąc prawonożnym zawodnikiem, można znaleźć plusy i minusy. Mogę zejść do środka, uderzyć, albo zagrać prostopadłą piłkę. Lewa noga u mnie też nie jest taka zła.

Plusy rywalizacji

Trener wrocławian Jacek Magiera nie narzekał, że jego zespół stracił aż trzy gole. – W piłce nożnej chodzi o to, aby było widowisko i drużyny grały ofensywnie – powiedział 44-letni szkoleniowiec.

– Zawsze będziemy się cieszyć, gdy strzelimy o jednego gola więcej niż przeciwnik, bo to będzie nam gwarantowało zwycięstwo. Na pewno rywal zbyt łatwo dochodził do sytuacji w naszym polu karnym. Musimy się rozwijać w fazie bronienia, mieć lepszą identyfikację krycia. Cieszę się z tego, że wybronione sytuacje w ostatnich sekundach pokazały ogromną determinację. To, co zrobiliśmy w ostatnich sekundach, to definicja determinacji, która powinna być standardem w drużynie Śląska.

To zwycięstwo jest ważne pod względem sytuacji w tabeli, mentalnym i pod względem tego, że strzeliliśmy cztery gole, a czterech zawodników pokonało bramkarza gości w jednym meczu. To pokazuje ich możliwości i to, że rywalizacja nikomu nie zaszkodziła. Chciałbym pochwalić Podbeskidzie za to spotkanie. Wiedzieliśmy, że to drużyna, która walczy o utrzymanie. Grała bardzo dobre spotkanie, była dla nas godnym przeciwnikiem. Tworzyła sobie wiele sytuacji i oddała kilkanaście strzałów na bramkę.


Czytaj jeszcze: Szaleństwo we Wrocławiu

Już na pierwszej konferencji prasowej powiedziałem, że Śląsk ma w tym sezonie jeszcze wiele do wygrania i podtrzymuję to zdanie. Nie będę jednak składał żadnych deklaracji. Chcemy zagrać bardzo dobrze w kolejnych spotkaniach i uzyskać w nich jak najlepszy wynik. Na tę chwilę koncentrujemy się na meczu z Rakowem w piątek, a dalej będziemy myśleć potem. Wiemy jak wygląda tabela. Robimy swoje i patrzymy na siebie. Celem jest jak najlepsze przygotowanie się do spotkania w Częstochowie.


Na zdjęciu: Stoper Śląska Konrad Poprawa (z prawej) we wtorek strzelił pierwszego gola w ekstraklasie.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus