Zwycięski powrót Boćka

Michał MICOR: Za nami sezon zasadniczy w PlusLidze. Jak pan oceni jego poziom?

Ireneusz MAZUR: – Przede wszystkim są dwie bardzo istotne rzeczy. Po pierwsze rozgrywki były bardzo atrakcyjne. W tym roku liga trzymała w napięciu od początku do końca, do ostatniej kolejki. To podkreśla wartość naszych rozgrywek. Są nieprzewidywalne, a co za tym idzie atrakcyjne dla kibiców.

Jeśli natomiast chodzi o poziom sportowy, czyli technikę zawodników, powtarzalność czy nowinki taktyczne, to z tym było różnie. Poziom wahał się. Z poprzednimi latami na pewno się nie podniósł, ale z drugiej strony też drastycznie nie spadł. Był po prostu podobny do poprzednich. Ale nawet w tych spotkaniach, w których

siatkarze nie prezentowali zbyt wysokiego poziomu, walki i emocji nie brakowało. I to jest wartość dodana PlusLigi.

W tym roku po kilku latach przerwy znów w PlusLidze były spadki. Otwarcie PlusLigi było dobrym pomysłem?

Ireneusz MAZUR: – Wydaje mi się, że tak. Nie chodzi o to, by co dwa lata spadały dwa zespoły, a dwa kolejne były zagrożone degradacją, ale jednak groźba opuszczenia elity powinna być. W poprzednich latach drużyny mogły zostać zdegradowane, tylko wtedy, gdy nie spełniały wymogów m.in. pięciu zwycięstw w sezonie. Poprzeczka nie była więc zawieszona zbyt wysoko, co odbijało się na poziomie i podejściu zespołów do walki. Tym razem był pręgierz w postaci spadku i w wielu klubach wywołał on sporą nerwowość. Dzięki temu rozgrywki na dole tabeli były równie emocjonujące jak na górze. Niestety, nie wiemy czy zostaną one utrzymane w kolejnym roku. Wciąż nie ma bowiem ostatecznej decyzji czy jeden zespół będzie automatycznie zdegradowany, czy weźmie udział w barażu z najlepszą ekipą I ligi.

Największe zaskoczenie in plus?

Ireneusz MAZUR: – Sezon by długi i takich momentów było sporo. Na pewno pozytywnym akcentem był zespół z Zawiercia. Zrobił prawdziwą furorę pod względem atmosfery na meczach, reakcji kibiców i działaczy, czy wreszcie działalnością marketingową. A i sportowo się obronił. Miejsce w środkowej części tabeli dla beniaminka to dobry wynik. Zobaczymy tylko, jak długo ten entuzjazm się utrzyma. Oby jak najdłużej, bo był to powiew świeżości. Dobre fragmenty miały też ONICO Warszawa i Trefl Gdańsk.

A największe rozczarowanie?

Ireneusz MAZUR: – Znów ONICO. Drużyna ta padła ofiarą własnej dobrej gry. Było wokół niej mnóstwo pozytywnej atmosfery. Dobry trener, odpowiednio skomponowana kadra, wydawało się więc, że bez problemów wywalczy miejsce w czołówce. Tymczasem w ogóle nie zakwalifikowała się do czołowej szóstki. To z pewnością dla warszawskiego środowiska wielkie rozczarowanie. Więcej też spodziewałem się po Łuczniczce Bydgoszcz. Przed sezonem objął ją młody trener z charyzmą (Jakub Bednaruk – przyp. red.) i zespół miał zrobić krok do przodu. Splot nieszczęśliwych wypadków sprawił, że bydgoszczanie z MKS Będzin muszą walczyć o uniknięcie barażu. Rozczarowani mogą się też czuć w Jastrzębiu. Jastrzębski Węgiel w ubiegłym roku zdobył brązowy medal, prezentując świeżą, radosną i fajną dla oka siatkówkę. Teraz w podobnym składzie grał zdecydowanie słabiej i do końca nie był pewny udziału w play offie.

W poprzednim roku prawdziwą furorę robił Salvador Hidalgo Oliva. Czy w bieżących rozgrywkach pojawił się ktoś podobny?

Ireneusz MAZUR: – Takim siatkarzem, który wniósł coś do PlusLigi, bez wątpienia jest Maurice Torres z ZAKSY. Na początku miał problemy, długo się aklimatyzował i przyzwyczajał do naszej ligi, która wcale nie jest łatwa, ale ostatecznie okazał się czołowym graczem mistrzów Polski. Czym dłużej trwał sezon, tym prezentował się lepiej. Znakomicie zagrał zwłaszcza w najważniejszych meczach m.in. w Lidze Mistrzów z VfB Friedrichshafen. Pokazał w nich klasę. Nie jest tak efektowny jak Oliva i jego gwiazda nie rozbłysła tak jasnym światłem, jak Kubańczyka, ale jest bardzo skuteczny i ma olbrzymi potencjał. W PlusLidze na pewno jest wybijającą się postacią. Nie należy zapominać też o Grzegorzu Boćku. Po dwóch latach nieobecności – kontuzje i choroba – przypomniał o sobie w wielki sposób. We wszystkich meczach Aluronu Virtu Warty był jej czołową postacią. To był powrót zwycięzcy. Wiele dobrego można też powiedzieć o Taichiro Kodze oraz Arturze Szalpuku.

Przed nami decydująca część rozgrywek. Kto zdobędzie mistrza Polski?

Ireneusz MAZUR: – Stawiam na ZAKSĘ. Wprawdzie ostatnio przegrali i z Treflem Gdańsk, i z PGE Skrą Bełchatów, ale mecze te nie miały już wielkiego znaczenia. Zresztą trener Andrea Gardini dał w nich odpocząć swoim najlepszym zawodnikom, którzy ostatnio byli bardzo eksploatowani. Jeśli nic złego się nie wydarzy, drużynę ominą kontuzję, to ZAKSA jest dla mnie numerem jeden do zdobycia mistrzostwa Polski.

 

NAJLEPSI

wg. PLPS
Blokujący
1. Jakub Kochanowski (Olsztyn) 74
2. Piotr Nowakowski (Gdańsk) 70
3. Grzehorz Kosok (Jastrzębie) 68

Punktujący
1. Jan Hadrava (Olsztyn) 567
2. Łukasz Kaczmarek (Lubin) 549
3. Maciej Muzaj (Jastrzębie) 509

Atakujący
1. J. Hadrava 479
2. Ł. Kaczmarek 475
3. M. Muzaj

Przyjmujący
1. Marcin Wika (Szczecin) 56,67%
2. Tomasz Fornal (Radom)56.13%
3. Michał Ruciak (Szczecin) 56,10%

Zagrywający
1. Mariusz Wlazły (Bełchatów) 54
2. Salvador H. Oliva (Jastrzębie) 47
3. Dmytro Teriemienko (Radom)
Grzegorz Pająk (Zawiercie)
Bartosz Bednorz (Bełchatów) po 43

MVP
1. Damian Schulz (Gdańsk) 8
2. M. Wlazły
M. Muzaj
Ł. Kaczmarek po 7

Najlepsza drużyna: Toniutti (ZAKSA), Bednorz, Nowakowski, Schulz, Żaliński (Radom), Kochanowski, Koga (Zawiercie).