Zwycięski powrót do domu

Raków swój powrót na Limanowskiego uczcili zwycięstwem. Podopieczni Jacka Magiery nie mieli nic do powiedzenia w starciu z gospodarzami.


Częstochowianie w drugiej połowie nie dali rywalowi najmniejszych szans. Najpierw bramkę po asyście Vladislavsa Gutkovskisa zdobył David Tijanić. Pod koniec spotkania podanie Ivana Lopeza wykorzystał Marcin Cebula.

Kontuzja na rocznicę

Spotkanie było wyjątkowe nie tylko dla klubu. W spotkaniu ze Śląskiem swój setny mecz w barwach Rakowa rozegrał Igor Sapała. Pomocnik częstochowian nie będzie jednak miło wspominał rocznicowego meczu. Pod koniec Sapała został bardzo mocno sfaulowany w środkowej strefie boiska. Konsekwencją tego była zmiana zawodnika w przerwie. Z jednej strony przyniosła ona korzyść dla Rakowa.

W miejsce Sapały zameldował się Tijanić i otworzył wynik spotkania. Była to zresztą pierwsza bramka częstochowian na własnym stadionie w ekstraklasie od równo 22 lat, 11 miesięcy i siedmiu dni. Z drugiej strony starcie wyglądało na bolesne i nie wiadomo, czy Sapała wykuruje się na najważniejszy mecz sezonu w Lublinie z Arką Gdynia.

Ukłon dla legendy

W ostatnich tygodniach rozczarowany mógł czuć się Piotr Malinowski. Najbardziej doświadczony piłkarz Rakowa i żywa legenda klubu przesiadywał ostatnie spotkania albo na ławce rezerwowych albo na trybunach. Powrót na Limanowskiego, to także czas powrotu na boisko. Przy aplauzie zgromadzonych na trybunach oraz poza nimi Malinowski wrócił na boisko. Choć otrzymał kilka minut, to mógł wpisać się nawet na listę strzelców. Jednak piłka posłana w jego kierunku była za mocna i „Malina” nie był w stanie jej przyjąć.

Szykują się kary?

Choć z powodu panującej pandemii stadiony są praktycznie puste, tak trybuna przy Limanowskiego była wypełniona gośćmi klubu. Był na niej między innymi były selekcjoner i trener Rakowa Jerzy Brzęczek czy przedstawiciele urzędu miasta.

Częstochowianie mogą obawiać się, że przedstawiciele związku nie będą patrzyli na takie zachowanie przychylnym okiem. Inną sprawą są kibice. Oni, choć nie mogli pojawić się na obiekcie znaleźli dość zmyślne rozwiązanie, by wesprzeć swoją drużynę – spotkanie oglądali z perspektywy balkonów i dachu sąsiadującego ze stadionem bloku. Dodatkowo odpalili na jednym z nich race. Za to może im grozić maksymalnie „zakaz balkonowy”.


Raków Częstochowa – Śląsk Wrocław 2:0 (0:0)

1:0 – Tijanić, 48 min (asysta Gutkovskis), 2:0 – Cebula, 85 min (asysta Lopez)

RAKÓW: Holec – Piątkowski, Niewulis, Arsenić – Tudor, Sapała (46. Tijanić), Lederman (63. Schwarz), Kun – Wdowiak (71. Lopez), Gutkovskis (71. Arak), Cebula (87. Malinowski). Trener: Marek PAPSZUN. Rezerwowi: Pindroch, Schwarz, Poletanović, Jach, Długosz.

ŚLĄSK: Szromnik – Puerto, Poprawa, Bejger – Sztiglec (68. Zylla), Mączyński, Lewkot (60. Makowski) – Praszelik (60. Sobota), Pich (81. Pawłowski), Piasecki (60. Exposito). Trener: Jacek MAGIERA : Frasik, Tamas, Pawelec, Scalet.

Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa). Żółte kartki Lederman (45. faul), Piątkowski (57. faul) – Piasecki (36. faul), Puerto (41. faul). Czerwona kartka Poprawa (bezpośrednia, 73 min, faul)

Piłkarz meczu – David TIJANIĆ


PO MECZU POWIEDZIELI

Jacek MAGIERA: – Wiedzieliśmy, czego spodziewać się w Częstochowie; że będziemy zespołem chcącym grać w piłkę, budować akcje i po piłkarsku rozstrzygnąć to spotkanie. Muszę powiedzieć, że na pewno nie zasłużyliśmy na taki wynik. Raków czekał na nas, czekał na kontrę. Jako wychowanek tego klubu oglądałem wszystkie spotkania Rakowa i niczym mnie nie zaskoczył, ale wygrał. My jednak też możemy wyciągać pozytywy.

Uważam, że w I połowie kontrolowaliśmy przebieg meczu, ale w decydujących momentach, gdy budowaliśmy atak pozycyjny, brakowało dokładności. Jesteśmy na etapie budowy, poznawania zespołu. Pierwszy raz pod moją wodzą Śląsk przegrał, ale nie zejdziemy z drogi, którą obraliśmy. W ostatnich 3 kolejkach mamy o co grać.

Gratulacje dla Rakowa. Cieszę się, że ekstraklasa w końcu zawitała do Częstochowy, choć nie jest to stadion marzeń, którym można się chwalić w Europie.

Marek PAPSZUN: – Dużo emocji przed meczem, również w czasie meczu… Historyczna chwila, po 23 latach Raków wrócił do Częstochowy. Bez względu na to, co się mówiło, cieszymy się, że zagraliśmy tutaj. Żałujemy, że brakowało kibiców. Nieważne, na jakim stadionie, w jakich warunkach, to liczą się ludzie. Jestem zadowolony, że nie zawiedliśmy podczas tej inauguracji.

Gratuluję zespołowi, że tak mądrze rozegrał ten mecz. W I połowie przeciwnik mocno utrudniał nam grę, był mocno zdeterminowany, nie było łatwo, ale w II połowie przejęliśmy kontrolę i dołożyliśmy to, co najważniejsze, czyli bramki, stworzone sytuacje. Zasłużenie wygraliśmy i wydaje się, że medal będziemy mieć. To stanie się faktem.


Na zdjęciu: Podobnie jak w Bełchatowie, tak i w Częstochowie rywale Rakowa nie potrafili poradzić sobie z przebojowym Marcinem Cebulą…

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus