Zwycięstwo, ale z kryzysem

– Wreszcie się zaczyna. Już nie mogliśmy się doczekać pierwszego meczu – mówił Vital Heynen, trener reprezentacji Polski, przed pierwszym starciem z Kubą. Nie ma się co dziwić zniecierpliwieniu w naszej ekipie, bo na pierwszy mecz biało-czerwoni czekali trzy dni.

„Nowy” przyjmujący

Belg nie byłby sobą, gdy nie przygotował niespodzianki. Drugim libero został, grający na przyjęciu Bartosz Kwolek. Jego miejsce zajął natomiast nominalny libero, Damian Wojtaszek. – Czy to niespodzianka? Kwolek jest młodym zawodnikiem i jeszcze będzie miał okazję debiutu w mistrzostwach świata. Wojtaszek jest znacznie bardziej doświadczony. Dzięki temu będziemy grali na trzech bardzo dobrych przyjmujących – tłumaczył zawiłości taktyczne Heynen.

Miała to być odpowiedź na siłę ataku rywali. – Mają młodych, bardzo dobrych skrzydłowych. Byłem pod wrażeniem poziomu jaki prezentują. Nie możemy pozwolić, by mieli oni dobrze wystawione piłki do siatki, bo wtedy jest duże prawdopodobieństwo, że skończą akcję punktem. Pozostaje mieć nadzieję, że siatkówka to nie tylko atak – wyjaśnił swoją decyzję selekcjoner.

Planowy początek

Siatkarze z Karaibów to przede wszystkim bardzo młoda drużyna – tylko trzech graczy liczy ponad 24 lata – więc gra bardzo nierówno. Kapitalne zagrania przeplata fatalnymi błędami. Do tego Kubańczykom brakuje jeszcze umiejętności technicznych i taktycznych. Polacy od pierwszej piłki pokazali, kto rządzi na parkiecie. Grali bardzo rozważnie – nie „podpalali” się i unikali błędów. Rozgrywający Fabian Drzyzga starał się wykorzystać każdą opcję w ataku. Gdy tylko miał dobre przyjęcie, wystawiał do środkowych – Jakuba Kochanowskiego i Piotra Nowakowskiego. Nie unikał również tzw. pipe’a, czyli ataku z szóstej strefy, a szybkie piłki posyłał do skrzydłowych. Urozmaicony atak powodował, że Kubańczycy byli kompletnie zagubieni. Skakali do bloku, ale bez skutku. Za to nasi gracze szybko rozszyfrowali zagrywki Eduardo Goide. Kilka efektownych bloków na atakujących Kuby mocno ich zdeprymowało.

Poczuli krew

Po dwóch setach wydawało się, że biało-czerwoni wygrają szybko i łatwo. Rywale pojedynczymi akcjami – fakt, że efektownymi – nie byli w stanie zagrozić naszej drużynie. Ale ku zaskoczeniu, w trzeciej partii role się odwróciły. Polacy kompletnie stracili koncentrację, popełniali proste błędy, czym doprowadzali do furii swojego trenera. No i „zacięli” się Bartosz Kurek i Kochanowski. A Kubańczycy „poczuli krew”. Zaczęli grać bardzo twardo. Nie wstrzymywali ręki i trafiali. Z ich grą nie radził sobie nawet nasz lider, Michał Kubiak. Kilka razy został „ustrzelony” serwisem, nadziewał się też na blok. Nie pomógł też manewr z Wojtaszkiem. Wszedł do gry, ale i on nie powstrzymał huraganu Kubańczyków w polu serwisowym.

Gra Polaków wyglądała bardzo źle. „Zapachniało” nawet tie-breakiem, bo nasi gracze przegrali trzeci set, a w czwartym przegrywali 4:8. Zdołali jednak przezwyciężyć kryzys. W roli głównej wystąpili Drzyzga oraz Kubiak. Ich zagrywki wywołały popłoch w defensywie Kuby. Ponownie zadziałał nasz blok i po chwili było już 16:10 dla biało-czerwonych, którzy mogli uspokoić skołatane nerwy. Szansy na zwycięstwo już nie wypuścili z rąk.

Kuba – Polska 1:3 (18:25, 19:25, 21:25, 14:25)

KUBA: Goide (2), Yang Herrera (11), Concepcion (12), Gutierrez (10), Lopez (9), Alonso (10), Garcia (libero) oraz Armando Leon (2), Jesus Herrera (2), Melgarejo Hernandez. Trener Niclas COFFIGNY.

POLSKA: Drzyzga (1), Szalpuk (20), Nowakowski (9), Kurek (17), Kubiak (14), Kochanowski (5), Zatorski (libero) oraz Schulz (2), Łomacz, Wojtaszek. Trener Vital HEYNEN.

Sędziowali Herman Gonzalo Casamiquela (Argentyna) i Ali Fadili (Maroko). Widzów 2000.

 

Przebieg meczu

I: 6:10, 8:15, 11:20, 18:25.

II: 5:10, 10:15, 16:20, 19:25.

III: 9:10, 15:14, 20:17, 25:21.

IV: 10:9, 10:15, 11:20, 14:25.

Bohater – Artur SZALPUK