Zwycięstwo bez satysfakcji

Koniec czarnej serii. Biało-czerwoni pokonali Estonię. To ich pierwsze zwycięstwo w kwalifikacjach. Ale strat z Tallina nie udało się odrobić.


Polacy do poniedziałkowego spotkania przystępowali z nożem na gardle. Musieli wygrać i to najlepiej wyżej niż przegrali w piątek w Estonii (71:75), by zachować choć cień szansy na zakwalifikowanie się do drugiej rundy kwalifikacji. Stawka spotkania chyba ich zdeprymowała. Początek meczu w ich wykonaniu był bowiem bardzo słaby. Udanie, bo celną „trójką” rozpoczął Michał Michalak, ale później było już tylko gorzej. Biało-czerwoni powielali wszystkie grzechy z Tallina. Grali chaotycznie, niedokładnie – do przerwy zaliczyli aż 12 strat – dużo faulowali i fatalnie bronili, pozostawiając rywali na czystych pozycjach. Zawodził zwłaszcza Aleksander Balcerowski. Nasz młody środkowy w pierwszym starciu w Estonii był jedną z jaśniejszych postaci w naszej ekipie, w Lublinie źle wszedł w mecz. Nie wykorzystał kilku podań pod kosz, szybko złapał dwa faule i usiadł na ławce rezerwowych.

Słaba postawa Polaków szybko się zemściła. Po ośmiu minutach gry przyjezdni mieli już dwucyfrową przewagę (17:5).
Nasi koszykarze od drugiej kwarty zaczęli pogoń. Przede wszystkim postawili na twardą i agresywną defensywę. Cały czas naciskali na rozgrywających Estonii. Swoje „pięć minut” miał Jarosław Zyskowski. Skrzydłowy zdobył osiem punktów z rzędu i Polacy wrócili do gry. W 15 minucie przegrywali już tylko 27:28 i mieli nawet kilka szans na wyjście na prowadzenie. Rzuty Michała Sokołowskiego i Marcela Ponitki były jednak niecelne. Do tego biało-czerwoni popełnili dwa proste błędy i zamiast wygrywać, znów musieli gonić rywali (27:35).

Po przerwie na parkiecie rozgorzała walka na całego. Koszykówki na wysokim poziomie nie było wiele, dominowała twarda defensywa i siłowe akcje. Cały czas to jednak Estończycy wygrywali. Polacy byli jednak blisko. W czwartej kwarcie wreszcie dopięli swego. Prowadzenie dał im Zyskowski (57:56). W 34 minucie wzrosło ono nawet do pięciu „oczek” (63:58). Biało-czerwoni długo się nim nie cieszyli. Po „trójce” Maika Kaleva Kotsara to Estończycy byli bliżej triumfu (68:66). Do zakończenia spotkania pozostawało niespełna trzy minuty. Gra była bardzo nerwowa. Zespoły prześcigały się w stratach. W kluczowym momencie dwie przytrafiły się Jakubowi Schenkowi. Nasi koszykarze w defensywie stanęli jednak na wysokości zadania i wybronili ataki rywali. W ofensywie z kolei trafił Sokołowski, dając wygraną Polakom. Mogła być ona bardziej okazała, ale w ostatniej akcji Michalakowi nie wyszedł rzut zza linii 6,75 m.

Mimo wygranej sytuacja w tabeli biało-czerwonych jest bardzo trudna. By przeskoczyć w tabeli Estończyków muszą wygrać dwa ostatnie spotkania, z Izraelem u siebie oraz Niemcami na wyjeździe i liczyć na potknięcie rywali.

Grupa D

Polska – Estonia 70:68 (12:21, 26:21, 17:14, 15:12)

POLSKA: Dziewa 6, Michalak 8 (2×3), Sokołowski 15 (2×3), Olejniczak 11, Marcel Ponitka 6 – Schenk 3, M. Kolenda 2, Balcerowski 3, Zyskowski 14 (2×3), Garbacz 2. Trener Igor MILICIĆ.

ESTONIA: Joesaar 14 (2×3), Kotsar 24 (2×3), Treier 11 (3×3), Vene 7 (1×3), Rosenthal – Riismaa 3 (1×3), Post 2, Nurger, Kitsing 2, Dorbek 5 (1×3), Veesaar. Trener Jukka TOIJALA.


Fot. Tomasz Kudala / PressFocus