Zwycięzców rany bolą mniej

Oni muszą, a my możemy – tymi słowami przywitał mnie trener „Pasów”, Rudolf Rohaczek, na długo przed meczem. Te słowa oddają tylko w części atmosferę finału, wszak ambicje GKS-u Tychy i Cracovii sięgają złota. Pierwsza potyczka dostarczyła sporo emocji, a rozstrzygnięcie przyszło pod koniec trzeciej dogrywki. Hokeiści mają prawo słaniać się na nogach, bo taki im działacze, wzorem NHL, zgotowali los.

Nastawić celownik

Dobry bramkarz, umiejętna gra w defensywie oraz właściwe przygotowanie mentalne, czyli wiara w sukces – to podstawa powodzenia w play offie. Od strony fizycznej, jak psychicznej oba zespoły zaimponowały. Jedynym minusem była skuteczność – a raczej jej brak. Jedni i drudzy mogli wygrać w regulaminowym czasie, bo sytuacji było dużo. Owszem, bramkarze stawali na wysokości zadania, ale to napastnicy ich kreują na bohaterów.

Gra w przewadze może mieć również kluczowe znaczenie, stąd też walczono twardo, zaś sędziowie pozwalali by trzeszczały bandy. Tychy zaliczyły 6 min kar, zaś goście – 4 i to zestawienie jest wielce wymowne. W 28 min rozjemcy nie dostrzegli ataku Michaela Cichego łokciem na głowę Pawła Zygmunta. 19-latek padł jak kłoda, a podniósł się przy pomocy fizjoterapeutów.

– To nie było przypadkowe zagranie i na pewno będziemy je jeszcze analizowali. Ma rozbitą wargę, ale szczęka jest nienaruszona i mogę coś zjeść, bo po takim meczu jestem głodny jak wilk – powiedział dobrze zapowiadający się młodzian.

Przygotowanie mentalne

– Wiedzieliśmy, że rywal będzie się szczególnie nastawiał na pierwszy mecz, bo miał więcej czasu na wypoczynek – oceniał trener GKS-u, Andrej Gusow. – Fizycznie było trudno, ale jeszcze trudniej było psychicznie i może dlatego początek w naszym wykonaniu był niemrawy. Mówiłem to chłopakom w przerwie, ale nie dotarło i musiałem prosić w II tercji o przerwę, a po niej było lepiej. Zwycięzców rany mniej bolą, ale chciałbym, by chłopaki odpoczęli psychicznie, nie rzygali hokejem i chciało im się grać.

O ile w pierwszym dodatkowym czasie zawodnicy jeszcze atakowali i szukali sposobu na gola, to w kolejnych za wszelką cenę chcieli już tylko uniknąć błędów.

W 112 min bramkarz John Murray leżał na lodzie, a Mateusz Bepierszcz skierował krążek do siatki. Tuż przed linią bramkową ofiarnie interweniujący Michał Kotlorz zagarnął go ręką i sędziowie podyktowali karnego.

Milimetry od szczęścia

Nim go podyktowali przeprowadzili analizę wideo i podjęli jedynie słuszną decyzję. – To był rzut rozpaczy – uśmiechnął się kapitan GKS-u.

– Spotkały się dwie dobre drużyny i właśnie takie sytuację decydują o wygranej – stwierdził markotny autor niewykorzystanego karnego, Filip Drzewiecki. – Byliśmy milimetr od wygranej, zarówno po strzale Mateusza oraz moim karnym. Powinienem chyba nieco inaczej się zachować, bo była takowa szansa. A teraz można sobie tylko gdybać…

Kilka minut później uskrzydleni gospodarze za sprawą Gleba Klimenki przeprowadzili decydującą akcję. Rosjanin podał do nadjeżdżającego Aleksa Szczechury, który „chirurgicznym” uderzeniem posłał krążek do siatki.

Na twarzach hokeistów malowało się potworne zmęczenie.

– Dobry mecz w naszym wykonaniu ze złym końcem. Przegrywamy 0-1, ale zaraz gramy znowu – lapidarnie skwitował trener pokonanych, Rudolf Rohaczek.

Regeneracja

Najważniejsze, by zregenerować siły – to hasło obu zespołów. – Trzeba dobrze, a przede wszystkim właściwie zjeść, sporo snu, odpoczynek i chłodna głowa – to recepta Drzewieckiego.

– Nie mowy o treningu, trzeba się wyciszyć. Przede wszystkim trzeba wprowadzić dużo płynów do organizmu. W dniu wolnym nie myśleć o hokeju, ale jak to zrobić? – uśmiechnął się Kotlorz.

– Mamy sposoby na regeneracje sił, ale nie będę ich zdradzał, bo to klubowa tajemnica – powiedział trener Gusow.

Polska Hokej Liga

Czwartek, 4 kwietnia
NOWY TARG, 18.00: TatrySki Podhale – Tauron KH GKS Katowice.
KRAKÓW, 20.00: Comarch Cracovia – GKS Tychy.

 

Na zdjęciu: Bardzo dobry krakowski bramkarz, Miloslav Koprziva, zjechał z lodu markotny.