Życia uczą trudne momenty

To będzie otwarty mecz – prognozuje przed wizytą na Bukowej Mateusz Mączyński, obrońca beniaminka z Kalisza, który nie tak dawno spędził w Katowicach burzliwe dwa lata.

Przy Bukowej spędził dwa sezony zakończone spadkiem, po którym przygotowywał się już z GieKSą do II-ligowej rzeczywistości, ale – obok trzech innych zawodników – ostatecznie rozwiązał swój kontrakt za porozumieniem stron, co było konsekwencją ostatniego wieczoru na zgrupowaniu w Rybniku-Kamieniu, który niekontrolowanie się przedłużył.

Dziś (13.00) Mateusz Mączyński wróci do Katowic jako piłkarz KKS-u 1925 Kalisz, by zmierzyć się z zespołem, z którego 1,5 roku temu został usunięty. – Nie mam do nikogo żalu, nie siedzi to we mnie. Gdybym był na miejscu swoich przełożonych, chyba postąpiłbym tak samo. Trzeba to było wziąć na klatę i poszukać nowych wyzwań. Każdy z nas popełnia w życiu błędy. To była kolejna lekcja. Mogło się to wszystko inaczej potoczyć, mogliśmy inaczej się zachować… Myślę, że wyciągnąłem wnioski i z pokorą patrzę na tamten okres. Kolejna nauka życia – mówi 28-latek.

Trudny czas

Bez odpowiedzi pozostanie już czysto „gdybologiczne” pytanie, czy gdyby nie pauza za cztery żółte kartki, jaką musiał odbyć w ostatnim spotkaniu sezonu 2018/19, GKS nadal występowałby na zapleczu ekstraklasy. Mączyński był wtedy w niezłej dyspozycji, drużyna z nim w składzie nie przegrała 7 razy z rzędu. W felernym spotkaniu z Bytovią na lewej obronie zastąpił go Jakub Wawrzyniak i niepotrzebnym faulem w doliczonym czasie gry przyłożył rękę do porażki, której konsekwencją był spadek.

– Końcówkę tamtego sezonu mieliśmy nie najgorszą. Cały czas była wiara w to, że się utrzymamy. Przyjechała do nas Bytovia, która nie radziła sobie zbyt dobrze. Siedząc na trybunach czułem, że będzie dobrze. Jeszcze w doliczonym czasie gry świetną sytuację miał Bartek Śpiączka, wydawało się, że wszystko szczęśliwie się zakończy…

Rzadko zdarza się, by w 98 minucie o spadku przesądził gol bramkarza, który uderzył głową w taki sposób, że pozazdrościć mogliby mu klasowi napastnicy. To było wielkie i bolesne przeżycie. Naprawdę mieliśmy wtedy pozytywną szatnię, a tak rozczarowaliśmy…

Duży cios na koniec mojego drugiego sezonu w GKS-ie, który był dla mnie trudnym czasem. Po sezonie, w którym nie daliśmy rady wywalczyć awansu, doznałem zerwania więzadeł. Jak dotąd to jedyna poważna kontuzja, jaką miałem. Potem wróciłem do zdrowia, spadliśmy. Wiele ciężkich chwil zaliczyłem, ale przecież życia uczą nas w szczególności te trudne momenty. Mam nadzieję, że teraz czekają mnie lepsze – podkreśla Mączyński.

Bezkompromisowi

Po opuszczeniu Bukowej wylądował w Kaliszu, wówczas III-ligowym, z którym w specyficznym, przerwanym wskutek pandemii sezonie, mógł świętować awans. Wcześniej występował tylko na Górnym Śląsku, z którego pochodzi. Jako junior grał w klubach zabrzańskich, potem spędził wiele lat w GKS-ie Tychy.

– Poza Śląskiem odnalazłem się pozytywnie. Już 1,5 roku mieszkamy z rodziną w Kaliszu, to dla nas pozytywny czas. Do rodziny czy znajomych nie jest daleko, to tylko 3-godzinna trasa, zatem nie ma problemu, a przede wszystkim układa się sportowo. Klub jest stabilny, ma na siebie pomysł, gramy na ładnym stadionie. Mogę się wypowiadać o tym w samych superlatywach. Wszystko się zgadza – uśmiecha się 28-latek.

Kaliszanie zgromadzili dotąd 18 punktów, czyli raptem 2 mniej od GieKSy, przy czym rozegrali od niej mecz więcej. Plasują się tuż pod strefą gwarantującą udział w barażach o awans. – Jesteśmy zadowoleni. Wiosną III liga z powodu pandemii nie grała, mieliśmy dość długą przerwę, bo od marca byliśmy bez oficjalnych meczów. Trudno było zatem powiedzieć, jak odnajdziemy się na szczeblu centralnym. Patrząc przez ten pryzmat: jest nieźle.

Odnieśliśmy kilka wysokich zwycięstw, a z drugiej strony w kilku przegranych meczach mogliśmy się pokusić o remisy, których trochę nam brakuje, bo nie zanotowaliśmy jeszcze żadnego. Gramy bezkompromisowo, po objęciu prowadzenia idziemy za ciosem, a musząc odrabiać straty mocno się odkrywamy.

Wiemy, jaka jest specyfika II ligi. Ktoś zdobędzie bramkę, wycofuje się, nastawia na kontry… My chcemy atakować. Rozgrywki są tak skonstruowane, że 6. miejsce działa na wyobraźnię, a różnice punktowe nie są duże. W przyszłość patrzymy zatem z optymizmem – przekonuje nasz rozmówca.

Remis też z pokorą

Mączyński w Kaliszu występuje nie na lewej obronie bądź lewej pomocy, jak to zwykle w Tychach czy Katowicach bywało, a na środku obrony. Jest półlewym stoperem, mając obok siebie Tomasza Hołotę, byłego wieloletniego gracza… GieKSy, który niedawno dołączył do KKS-u. – Pozytywna postać, łapiemy kontakt – mówi Mączyński, który wraz z kolegami mógł cieszyć się ostatnio z dwóch wysokich zwycięstw. Kaliszanie aplikowali po 4 gole Sokołowi Ostróda i Hutnikowi Kraków.

– Jesteśmy w niezłej dyspozycji, GieKSa też ostatnio wygrywa, rozbiła 5:0 Błękitnych Stargard, dlatego szykuje się niezłe widowisko. GKS na pewno nas zaatakuje, ale my też gramy futbol oparty na chęci konstruowania akcji, dlatego przed nami otwarty mecz. Jako drużyna czujemy pozytywną siłę i na tej fali optymizmu chcemy mierzyć w 3 punkty, ale jeśli na sam koniec wyjdzie z tego remis, to pewnie przyjmiemy go z pokorą, bo GKS to bardzo, bardzo trudny teren, gdzie w II lidze trudno o jakąś zdobycz – kończy Mączyński.


33 MECZE w barwach GieKSy rozegrał Mateusz Mączyński w latach 2017-19; strzelił 2 gole.



Wicelider poszedł na rękę

Przed GieKSą mały maraton. Dziś – w obecności kamer TVP Sport (tak samo będzie 29 listopada przy okazji meczu z Motorem Lublin) podejmuje kaliszan, w środę zagra na wyjeździe z innym beniaminkiem, Śląskiem II Wrocław, a w niedzielę zaliczy najdłuższy w sezonie wyjazd: do Suwałk, na konfrontację z Wigrami.

Wicelider tabeli poszedł katowiczanom na rękę. Zgodził się opóźnić mecz o dobę, z soboty na niedzielę, dlatego podopieczni Rafała Góraka będą mieli chwilę na oddech po spotkaniu we Wrocławiu. Gdyby suwalczanie do prośby GieKSy się nie przychylili, ta zabiegałaby, by na Dolnym Śląsku zagrać tydzień później.

Trener Górak po dwóch z rzędu domowych wygranych (5:0 z Błękitnymi i 2:1 z Garbarnią Kraków) ma komfort, bo do zdrowia wrócił poturbowany w ostatnim spotkaniu Szymon Kiebzak, nikt nie pauzuje za kartki, a uraz eliminuje jedynie Radka Dejmka.


Na zdjęciu: Mateusz Mączyński z dużą pokorą wspomina swoje rozstanie z GieKSą, które nie przebiegło w zwyczajnych okolicznościach…
Fot. Norbert Barczyk/PressFocus