Życie w rytmie Mazura

805 spotkań jako piłkarz, 762 jako sędzia, a do tego obserwator i działacz w jednej osobie.


Nazwanie takich ludzi, jak Józef Mazur, pasjonatami piłki nożnej to zdecydowane uproszczenie. Piłkarz, sędzia, obserwator i działacz doskonale znany w Podokręgu Skoczów pochodzi z Pielgrzymowic, ale niemal całe swoje piłkarskie życie związał z Zebrzydowicami.

– W mojej rodzinnej miejscowości nie było wtedy klubu, więc gdy w 1974 roku skończyłem szkołę podstawową i zacząłem chodzić do Technikum Budowlanego w Cieszynie, to „po drodze” miałem Kolejarza Zebrzydowice, który później zmienił nazwę na Spójnia – mówi Józef Mazur. – W nim zakotwiczyłem. Z maleńkim półrocznym epizodem na grę w Kończycach Małych przez niemal 30 lat byłem bowiem zawodnikiem zebrzydowickiego klubu, w którym od juniora przez awans do klasy okręgowej oraz występy w rezerwach rozegrałem 805 spotkań.

Byłem forstoperem, a później stoperem, czyli filarem obrony. Samo granie mi jednak nie wystarczyło i w 1992 roku zdałem egzamin sędziowski, po którym zacząłem jeszcze biegać po boiskach z gwizdkiem albo chorągiewką i mam na liczniku 762 zawody, z których najbardziej pamiętam mecz Górnika Zabrze z Odrą Wodzisław Śląski w Chybiu. Była to wprawdzie „tylko” towarzyska potyczka, ale dla mnie prowadzenie zawodów z udziałem zespołów z ekstraklasy stanowiło prawdziwą frajdę i wyróżnienie. W dodatku w 1984 roku zacząłem działać w klubie, najpierw jako przewodniczący komisji rewizyjnej, a następnie wiceprezes i mam satysfakcję, że udało się nam wtedy uratować Spójnię, bo była na granicy całkowitej zapaści.

Miłe i smutne chwile

Swoje piłkarskie, sędziowskie i działaczowskie doświadczenie Józef Mazur od 2007 roku wykorzystuje jako przewodniczący Kolegium Sędziów Podokręgu Skoczów.

– Po rezygnacji Stanisława Dudy odbyły się wybory, na których zaproponowano moją kandydaturę i pełnię tę funkcję do dzisiaj – dodaje Józef Mazur. – W tym czasie było kilka miłych momentów, takich jak na przykład awans Kuby Krajewskiego do III ligi, ale były też smutne chwile, gdy utalentowani sędziowie całkowicie rezygnowali z prowadzenia zawodów. Naszą wizytówką jest bez wątpienia Krzysztof Myrmus, który w latach 2002-2019 był sędzią asystentem FIFA i nadal jest arbitrem ekstraklasy, a nas wspomaga szkoleniowo. W każdej rundzie ma wykład oraz chodzi na plenarki. Pokazujemy go jako przykład tego jak się można rozwinąć, startując od kursu sędziowskiego na naszym terenie, ale powiem szczerze, że nasze zadanie jest bardzo trudne. Na kurs, który w tej chwili prowadzimy, zgłosiło się pięciu kandydatów. W sumie mamy tylu sędziów, by „obstawić” wszystkie zawody, ale myśląc o rozwoju i awansach na wyższe szczeble, chciałoby się mieć więcej osób, żeby było z kogo wybrać. Na razie jednak ta „kołderka” jest taka w sam raz.

Mógł się poświęcić piłce

Jeżeli wyliczymy, że Józef Mazur jest: przewodniczącym Kolegium Sędziów Podokręgu Skoczów, nadal sędzią, a do tego obserwatorem i referentem do obsady obserwatorów, to musi się nasunąć pytanie: ile godzin ma jego doba?

– Teraz to już mogę powiedzieć, że mam „luz”, bo od 2015 roku jestem na emeryturze – z uśmiechem wyjaśnia Józef Mazur. – Kiedy jednak byłem zawodnikiem, sędzią i działaczem, a jednocześnie studiowałem, a następnie pracowałem, to już nie było tak łatwo. Miałem jednak to szczęście, że żona, która zmarła dwa lata temu, pozwalała mi na rozwijanie mojej pasji. Nawet gdy z jednego meczu w roli zawodnika prosto jechałem na drugi mecz, żeby go sędziować, a na koniec jeszcze jechałem do klubu, bo było zebranie, to wyrażała zgodę. Dlatego mogłem się poświęcić piłce, a dzisiaj jestem w niej nadal, bo trudno by mi było wyobrazić sobie życie bez boiska.


Na zdjęciu: W przypadku Józefa Mazura zawsze zasadne jest pytanie: ile godzin ma doba?

Fot. Dorota Dusik