Bartłomiej Pawłowski, „ojciec” trzech punktów

Jeszcze jako piłkarz Jaroty Jarocin strzelił Zagłębiu gola w meczu, który zakończył się zwycięstwem jego zespołu 2:0. To było przed sześcioma laty, gdy obie drużyny rywalizowały w II lidze.

Pawłowski to wciąż niespełniony talent

W sezonie 2013/2014 pojawił się w hiszpańskiej Maladze, zaś jego debiut w La Liga przypadł na mecz z Barceloną. Polak przeciwko legendarnej drużynie zagrał od pierwszej minuty, w I połowie napsuł trochę krwi Katalończykom, ale po przerwie wyraźnie spuścił z tonu i został zmieniony przez Eliseu.

W hiszpańskiej ekstraklasie zagrał tylko 8 meczów, w których strzelił jednego gola. W potyczce z Realem Valladolid (2:2) pojawił się na boisku w 72 minucie, a cztery minuty później przyjął piłkę w polu karnym rywali, obrócił się i celnym strzałem z woleja zapewnił swojej drużynie jeden punkt.

Dwa gole wystarczyły

Pawłowski nie potrafi zbyt długo zagrzać miejsca w jednym miejscu. „Miedziowi” z Lubina są jego dwunastym klubem w karierze! Koszulkę Zagłębia zakłada drugi sezon, w poprzednim w 30 meczach zdobył 3 bramki. W bieżących rozgrywkach poprawił już ten wynik (4 trafienia), a do najlepszego osiągnięcia z sezonu 2015/2016 (był wówczas piłkarzem Korony Kielce) brakuje mu tylko jednego gola.

Pawłowskiego zabrakło w poprzedniej kolejce, gdy Zagłębia walczyło z Legią Warszawa (0:1). Z gry wyeliminowała go kontuzja. Trener Ben van Dael nie ukrywał, że jest jego drużynie niezbędny. – Potrzebujmy go, robimy wszystko, by zagrał w kolejnym spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec – powiedział holenderski szkoleniowiec przed wyjazdem do województwa śląskiego.

Fizjoterapeuci postawili Pawłowskiego na nogi i jak widać, warto było. Dwa jego gole zapewniły „miedziowym” komplet punktów.

 

Na zdjęciu: Bartłomiej Pawłowski w Sosnowcu przeżywał wielkie chwile radości.