Groźne auty

Wszyscy wiedzą, że stałe fragmenty Puszczy są jej najsilniejszą bronią, ale piłkarze beniaminka wciąż zaskakują rywali.


W tym sezonie 18 zespołów ekstraklasy strzeliło 383 gole. Z danych serwisu ekstrastats.pl wynika, że 131 (34,2 proc.) padło po stałych fragmentach gry (SFG), do których zaliczane są rzuty karne, rożne, wolne i auty. Prawie na półmetku rywalizacji procentowy udział jest podobny do wyników z ostatnich sezonów, gdy również w około jednej trzeciej przypadków zespoły zdobyły bramki w taki właśnie sposób. Obecnie najwięcej – 16 – wykorzystała Jagiellonia Białystok, a najgorsze drużyny zamieniły na gole pięć. Jeżeli pod uwagę weźmiemy procentowy udział, to tu niekwestionowanym liderem jest „mistrz remisów” Piast Gliwice z 64 proc. wynikiem. Mniej goli z gry strzela także Puszcza Niepołomice. W jej przypadku SFG przyniosły 55 proc. trafień.

Sto wariantów?

Kiedyś słyszałem opinię o jednym z byłych trenerów Hutnika Kraków, który tłumaczył, że zespół praktycznie ich nie trenuje. Małe są szanse na zamienienie ich w gole. Przed rozegranym pod koniec października spotkaniem Korony Kielce z Puszczą opiekun gospodarzy Kamil Kuzera przytoczył anegdotę z kursu trenerskiego, który prowadził Tułacz.

– Ile macie w Koronie wariantów stałych fragmentów?

– Sześć, siedem. – To ja mam sto. Być może szkoleniowiec „Żubrów” nie ma stu, a pięćdziesiąt, ale to i tak dużo. Widać to praktycznie w każdym spotkaniu. Jednak jednocześnie trener podkreśla, że poświęcają na ten element standardowy czas, przez cały tydzień nie skupiają się tylko na dośrodkowaniach i wrzutkach. Repertuar mają jednak obszerny. Nie zawsze jest to centra na głowę, a jedno lub więcej zgrań w miejsce, gdzie czeka lub nabiega zawodnik przewidziany do finalizacji akcji.

Trzy wygrane „główki”

Świetnym przykładem tak przygotowanego SFG była bramka na 1:1 przeciwko Górnikowi Zabrze. Jakub Bartosz na wysokości pola karnego wziął kilkumetrowy rozbieg i zagrał w stronę Artura Craciuna (193 cm), który wygrał pojedynek w powietrzu z Sebastianem Musiolikiem (193 cm). Potem Kamil Zapolnik (182 cm) uprzedził Norberta Barczaka (183 cm) i także głową skierował ją bliżej bramki. Tam Piotr Mroziński (181 cm) był lepszy od Adriana Kapralika (175 cm) i z niełatwej strzelił po koźle tuż przy słupku. Puszcza nie ma sobie równych w zdobywaniu bramek po autach. Ma ich już cztery, czyli tyle samo, ile pozostałe 17 drużyn… razem wziętych! Niepołomiczanie już teraz są lepsi od Miedzi Legnica i Radomiaka, które w poprzednich sezonach strzeliły po trzy. Brakuje im jednej do najlepszej w kampanii 2020/2021 Stali Mielec.


Czytaj tażke:


Pomaga rosła kadra

Goście w swojej „szesnastce” przegrali trzy „główki”. Jak to możliwe i dlaczego Puszcza wciąż zaskakuje rywali w ten sposób, choć wszyscy wiedzą, że to jej silna broń?

– Czerpią z tego duże korzyści. Wierzą, że w to i są w tym po prostu mocni – uważa Jan Urban, trener Górnika.

– Stałych fragmentów było zdecydowanie więcej i w większości sytuacji się wybroniliśmy. Jeśli ktoś się dobrze czuje, wie, że choć w kilku sytuacjach nie stworzy zagrożenia, to przyjedzie kolejna, kiedy stworzy. Piłkarze Puszczy przede wszystkim mają odpowiednie warunki, by takie sytuacje kreować i wykorzystywać – dodaje szkoleniowiec. W kadrze beniaminka rzeczywiście przeważają rośli zawodnicy. Przeciwko Ślązakom tylko Michał Walski nie miał 180 lub więcej centymetrów.


LICZBA

  • 1,25 – to średnia liczba goli strzelana na jedno spotkanie przez Puszczę Niepołomice.

Na zdjęciu: Gdy niepołomiczanie mają aut blisko pola karnego, u rywali powinna się zapalać czerwona lampka.
Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus