Górnik jedzie do Opola

Choć zabrzan i gwardzistów w tabeli dzieli przepaść – Górnik w 19 meczach zdobył 42 punkty i jest 3., a opolanie z 19 „oczkami” zajmują 10. pozycję – ich mecz zapowiada się atrakcyjnie.


Drużyna z Zabrza, chcąc utrzymać medalową pozycję nie może sobie pozwolić na potknięcie, bo przewaga 6 punktów nad Azotami Puławy i 7 nad Wybrzeżem Gdańsk tylko z pozoru wydaje się wyraźna. Jedna, dwie porażki mogą zniweczyć cały wysiłek, a tego podopieczni Patrika Liljestranda z pewnością by nie chcieli. Patrząc na tegoroczny dorobek obu drużyn, na niespodziankę się nie zanosi.

„Górnicy” przegrali jedynie z płocką Wisłą, a w pozostałych meczach zwyciężali. Gwardziści z kolei uciułali raptem 4 punkty, „przepychając” dwie wygrane po rzutach karnych, ale na rozkładzie mają ekipę z Puław, z którą 18 lutego stoczyli pasjonujący bój. Czy w sobotę również będą w stanie wspiąć się na wyżyny i postraszyć faworyta? W przeszłości tak bywało, a zabrzanie nie najlepiej wspominają ostatnią wizytę, kiedy w samej końcówce doprowadzili do remisu 20:20, ale w „karnej dogrywce” przegrali 3:5.

Od tego czasu składu obu zespołów sporo się zmieniły. Na przykład opolanin Patryk Mauer, strzelec 4 goli w tamtym meczu, broni obecnie barw Górnika i zaliczy jutro sentymentalną podróż. – Kluczem do wygranej będzie rozegranie dwóch równych połów. Musimy pracować nad tym, by nie powtórzył się scenariusz z ostatniego spotkania z Kwidzynem, kiedy po przerwie musieliśmy odrabiać pięć bramek, by wygrać czterema. Zawodnicy muszą pamiętać, że mecz trwa 60, a nie 30 minut i o odpuszczaniu nie może być mowy – podkreślił szwedzki szkoleniowiec zabrzan.


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus