Hokej. Ułańska szarża dała efekt

W 63. spotkaniu z Węgrami Polska odniosła 33. zwycięstwo, które tym bardziej cieszy, że jest przełamaniem kilkuletniej niemocy.


Zaledwie na 5 sek. przed końcem meczu ułańska szarża biało-czerwonych sprawiła, że wreszcie udało się pokonać Madziarów. Goście przyjechali w odmłodzonym składzie, ale byli wymagającym rywalem. Polscy hokeiści mogli ten mecz rozstrzygnąć znacznie wcześniej, ale po raz kolejny na przeszkodzie stanęła niska skuteczność.

Ustawienie naszej reprezentacji nie było większym zaskoczeniem, bo w każdej formacji dominowali zawodnicy z jednego klubu, a dodatkowo każdą uzupełniali napastnicy, którzy byli „singlami”. To gwarantowało, że na lodzie będzie zrozumienie oraz odpowiednia jakość gry.

W bramce stanął zgodnie z przewidywaniami Ondrej Raszka, który w tym sezonie miał mało okazji pokazania swoich umiejętności. Podopieczni Roberta Kalabera w starciu z odmłodzonym zespołem Madziarów koniecznie chcieli odnieść zwycięstwo, bo w ostatnich latach nasi rywale byli górą.

Zaczęliśmy w imponującym stylu, bowiem już w 25 sek. objęliśmy prowadzenie. Patryk Wronka przeprowadził dynamiczną akcję i uderzył na bramkę Gergely’ego Arany’ego. Krążek odbił się od golkipera gości, przejął go Filip Komorski i nie miał problemu z umieszczeniem „gumy” w siatce. Polacy mieli sporą przewagę, ale w 10 min grali w osłabieniu. Wtedy Grzegorz Pasiut solidnie popracował w strefie rywala i przechwycił krążek. Podał do Damiana Kapicy, a ten w sytuacji sam na sam nie zdołał pokonać Arany’ego.

A w rewanżu – niestety – straciliśmy gola. Alan Łyszczarczyk odsiadywał karę techniczną i na 52 sek. przed jej zakończeniem Zsombor Garat z dystansu zdołał wyrównać. Trudno w tej sytuacji winić Raszkę, który w tłoku przed bramką nie mógł skutecznie zareagować. Jeszcze mieliśmy okazję poprawić rezultat, ale Łyszczarczyk nie zdołał umieść krążka w siatce.

II odsłona zakończyła się bezbramkowo, choć nasi hokeiści mieli kilka dobrych sytuacji. Graliśmy 4 razy w przewadze, ale nie zdołaliśmy zmienić rezultatu. W 35 min Dominik Paś wyrwał się do przodu i po prawej stronie miał Christiana Mroczkowskiego. Wydawało się, że poda do tyskiego napastnika, a tymczasem zdecydował się na uderzenie i krążek poszybował ponad bramką. Takich sytuacji nie można marnować!

Pod koniec tercji mieliśmy przewagę i 55 sek. gry w podwójnej przewadze, która przeniosła się na ostatnią odsłonę. Goście byli zespołem dobrze zorganizowanym i również mieli kilka szybkich kontr, jednak Raszka był czujny i pewnie interweniował. Ciekawi byliśmy jak oba zespoły zaprezentują się w ostatniej tercji pod względem fizycznym, bo wcale się nie oszczędzały i tempo meczu mogło zadowolić.

Ostatnią odsłonę rozpoczęliśmy od 21 sek. podwójnej przewagi i okazję miał Pasiut, ale bramkarz Arany stanął na wysokości zadania. Szkoda, że biało-czerwoni nie wykorzystali tej przewagi. Częściowym usprawiedliwieniem może być fakt, że kara była dzielona na dwie odsłony, co nieco wybiło z rytmu naszych zawodników. A potem oba zespoły szukały swoich szans na zmianę rezultatu.

Najpierw na listę strzelców mógł się wpisać Łyszczarczyk (46 min), a potem Węgier Istvan Terbocs nie zdołał pokonać Raszki. Im bliżej końca, tym bardziej nerwowo było w ekipach. Trener Kalaber zmieniał układ poszczególnych formacji, bo szukał zwycięskiego gola. Na 2:49 min prze syreną zrobiło się gorąco, bo Mateusz Bryk sfaulował przy bandzie Węgra i przyszło nam bronić remisowego wyniku.

Jednak udało się wybronić te karę. Ostatnia szarża sprawiła, że odnieśliśmy zwycięstwo. Ofensywna akcja Kapicy przyniosła asystę, po której Paś odczarował węgierską bramkę.

W końcowym rozrachunku liczy się zwycięstwo, ale przed trenerami i hokeistami jeszcze sporo pracy, by gra była płynna.

Liczba

32

STRZAŁY oddali nasi hokeiści na węgierską bramkę. Rywale zrewanżowali się 23 uderzeniami.


POLSKA – WĘGRY 2:1 (1:1, 0:0, 1:0)

1:0 – Komorski – Wronka (0:25), 1:1 – Garat – K. Nagy (9:44, w przewadze), 2:1 – Paś – Kapica (59:55).

Sędziowali: Krzysztof Kozłowski i Bartosz Kaczmarek – Mateusz Bucki i Rafał Noworyta.

POLSKA: Raszka; Bryk (2) – Ciura, Jaworski – Górny, Horzelski – Kostek, Kamieniew (2) – Krawczyk; Wronka – Komorski – Mroczkowski (2), Kapica – Pasiut – Krężołek, Sawicki – Paś – Łyszczarczyk, Przygodzki – Starzyński – Michalski. Trener Robert KALABER.

WĘGRY: Arany; Varga – Garat (2), Vokla (2) – Kiss (2), Doczi – Sarcia, Bukor; Bodo – G. Nagy – Benk, Terbocs – K. Nagy – Sagi, Toth – Kreisz (2) – Szigeti, Vincze – Majoross – Szabad (2), Dezsi. Trener Sean SIMPSON.

Kary: Polska – 8 (2 tech.) min, Węgry – 12 (2 tech.) min.


Na zdjęciu: Na 5 sek. przed końcem Dominik Paś zdobył „złotą” bramkę!

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus