Kwalifikacje olimpijskie. Różnica klas

Polacy bez szans w starciu z mistrzami Europy ze Słowenii. Emocje skończyły się po pierwszej kwarcie. Doncić w 21 minut zanotował 18 pkt, 10 asyst i 6 zbiórek.


Przed meczem biało-czerwoni przekonywali, że mają plan na zatrzymanie Słoweńców, a zwłaszcza Lukę Doncicia. 22-latek to wielka gwiazda światowego basketu. W NBA regularnie osiąga tzw. triple-double. Jest stawiany na równi z LeBronem Jamesem, Anthony’m Davisem czy Stephenem Curry’m.

– Nie będzie to łatwy mecz. Słowenia ma najlepszego koszykarza na świecie. Musimy ograniczyć jego poczynania. Oczywiście, jesteśmy świadomi, że to będzie bardzo trudne. On weźmie, co będzie chciał. Dlatego też skupimy się na innych zawodnikach. Będziemy ich odcinać od gry – tłumaczył taktykę Mateusz Ponitka, kapitan naszej drużyny.

Zaczęło się wybornie. Polacy nie przestraszyli się renomy rywali. Mieli pomysł na rozgrywanie swoich akcji, mocno naciskali też na gwiazdora Słoweńców, nie zostawiając mu nawet chwili swobody. Prowadzili nawet 15:10. Doskonale w mecz wszedł zwłaszcza Aleksander Balcerowski, który nie tylko walczył pod tablicami, ale tak jak z Angolą, szybko trafił też „trójkę”.

Agresywna gra miała jednak swoją cenę. Faule. Już po pięciu minutach na ławkę rezerwowych siadł Balcerowski, bo miał na koncie dwa przewinienia. Słoweńcy umiejętnie wykorzystywali też swoją szybkość. Błyskawicznie, jednym podaniem przedostawali się w strefę podkoszową Polaków, czym ich kompletnie zaskoczyli.

Zawodnicy z Bałkanów potrafili też odpowiedzieć na rzuty z dystansu naszych zawodników. Zza linii 6,75 trafiali równie często. Z czasem rozkręcił się też Doncić. Oszczędny w ruchach, niby powolny, a jednak był nie do zatrzymania. Z łatwością trafiał z dystansu. Po jednym z jego rzutów piłka jednak nie dotknęła nawet obręczy, co rozbawiło nawet samego strzelca. Przede wszystkim jednak pokazał jak „szukać” lepiej ustawionych kolegów. Jego podania z łatwością rozrywały defensywę Polaków.

Jeszcze w pierwszej kwarcie Słoweńcy wyszli na prowadzenie, a w kolejnej poszli za ciosem. Byli bardzo szybcy. Mocno też naciskali naszych zawodników, wymuszając straty, bądź rzuty z nieprzygotowanych pozycji. Trener Mike Taylor próbował reagować zmieniając zawodników. Świetni strzelcy, Michał Michalak oraz Jakub Garbacz kompletnie jednak zawiedli. Ten pierwszy najlepszy strzelec Bundesligi, nie trafił ani jednego rzutu z gry! Garbacz natomiast zaczął dobrze, bo od celnej „trójki”, potem jednak tylko pudłował.

A Słoweńcy poczuli się pewnie. Rzucali dużo i chętnie. Już do przerwy zdobyli aż 63 punkty, co zwiastowało katastrofę.

W drugiej połowie gra nie była już tak płynna. Nasi zawodnicy nie byli w stanie zagrozić rywalom, ci z kolei nie forsowali zbyt wielkiego tempa. A mimo to powiększali przewagę. W trzeciej kwarcie wzrosła do ponad 20 „oczek”. Doncić kolekcjonował asysty, a jego koledzy punkty. W pokonanie Słoweńców przestał wierzyć nawet Taylor, który nawet nie prosił o przerwy.

W czwartej kwarcie na parkiecie w obu drużynach pojawili się rezerwowi, którzy dograli mecz.

Porażka nie przekreśla szans Polaków na udział w igrzyskach olimpijskich. Dzięki pokonaniu Angoli w swojej grupie zajęli drugie miejsce. W sobotnim półfinale najprawdopodobniej zmierzą się z Litwą. Zadanie będzie więc piekielnie trudne, może nawet trudniejsze niż wczoraj. Litwini wystawili bowiem wszystko, co mają najlepsze, a do tego wspomagać ich będzie 10 tysięcy kibiców.

Grupa B

Słowenia – Polska 112:77 (29:26, 34:20, 20;14, 29:17)

SŁOWENIA: Blazić 11 (2×3), Cancar 10 (2×3), Doncić 18 (4×3), Dragić 11 (1×3), Tobey 8 – Rupnik 3 (1×3), Prepelić 17 (3×3), Nikolić 6 (2×3), Murić 3 (1×3), Hrvat 16 (1×3), Dimec 6, Cebasek 3 (1×3). Trener Aleksander SEKULIĆ.

POLSKA: Balcerowski 11 (1×3), Cel 3 (1×3), Sokołowski 7 (1×3), Slaughter 11 (3×3), Ponitka 16 (3×3), Kulig 7 (1×3), Koszarek 3 (1×3), Hrycaniuk 2, Garbacz 5 (1×3), Michalak 5, Kolenda 3 (1×3), Zyskowski 4. Trener Mike TAYLOR.

Zdaniem trenerów

Mike TAYLOR: Świetnie zaczęliśmy mecz, chcieliśmy być w takiej sytuacji. Później kontry Słoweńców stworzyły wielką różnicę. Ich fizyczna presja w obronie nie pozwoliła nam na pewne rzeczy w ataku. Mieliśmy problem na zbiórkami, to był ważny element spotkania. Ten zespół to nie tylko Luka Doncić, inni też zagrali świetnie, rzucali bardzo dobrze „trójki”.

Luka Doncić ściąga z nich presję, dodaje pewności siebie. Przez niego stwarzali sobie przewagi. W tej drużynie jest jednak mnóstwo świetnych graczy. Wszyscy nie tylko grali dobrze w ataku, ale także pracowali w obronie.

Aleksander SEKULIĆ: Jesteśmy zadowoleni. Szczególnie kiedy widzę chłopaków, którzy grają razem, walczą razem. Dla nas, trenerów, to wielka radość oglądać ich na parkiecie. Mamy doskonałą grupę zawodników, grających niesamolubną koszykówkę. Z taką mentalnością możemy patrzeć w przyszłość z dużym optymizmem.


Na zdjęciu: Mateusz Ponitka dwoił się i troił, ale statystyki i tak miał słabsze od Luki Doncicia (z lewej).

Fot. Wojciech Figurski/pzkosz