Wisła Kraków. Wewnętrznie się uspokoić

Dawid Szot czerpie optymizm z postawy kolegów na treningu.


Wisła Kraków na finiszu rywalizacji o utrzymanie w ekstraklasie nie może liczyć tylko na siebie. Zespół Jerzego Brzęczka plasuje się bowiem na 16. miejscu w tabeli i ma 2 punkty mniej niż będące nad strefą spadkową Zagłębie Lubin. Co to oznacza zdają sobie sprawę zarówno doświadczeni zawodnicy, jak i młodzieżowcy, wśród których Dawid Szot zajmuje ważne miejsce.

Świadczy o tym fakt, że właśnie po niego sztab szkoleniowy „Białej gwiazdy” sięgnął w niedzielę, gdy trzeba było łatać luki w obronie spowodowane kartkowymi pauzami Konrada Gruszkowskiego i Macieja Sadloka.

Każdy musi być przygotowany

– Byłem dobrze przygotowany mentalnie, choć to spotkanie było dla mnie wyzwaniem, bo od dłuższego czasu nie grałem przecież w wyjściowym składzie – mówi wychowanek Hutnika Kraków. – Na takie momenty pracuję jednak cały czas. To nie wyglądało w ten sposób, że zacząłem pracować nad przygotowaniem do meczu z Cracovią dopiero w momencie gdy uświadomiłem sobie, że mogę zagrać w derbach od początku.

Dla mnie każdy trening jest ważny, bo jesteśmy świadomą grupą zawodników. Każdy z nas wie, że musi być przygotowany na to, żeby w razie potrzeby wejść na boisko i pomóc drużynie. Co do mojego występu, to chyba jak w przypadku całej drużyny, początek był nieco słabszy. To tak już często działa, że jeśli zespół „zaskoczy”, to każdemu lepiej idzie. A jak drużyna zaczyna gorzej, to nerwy udzielają się poszczególnym zawodnikom i wtedy łatwiej o proste błędy. Najważniejsze wtedy, żeby wewnętrznie się uspokoić i grać z każdą minutą coraz lepiej. Oceniam, że tak też było ze mną w tym meczu.

Pójść za ciosem

Wiśle, która po ośmiu meczach, w których traciła gole, na stadionie Cracovii udało się zachować „zero z tyłu” potrzebna jest także skuteczność w ofensywie.

– Ze Śląskiem zaczęliśmy bardzo dobrze i szybko strzeliliśmy bramkę, ale nie potrafiliśmy pójść za ciosem i skończyło się tylko remisem – przypomina mający za sobą 38 występów w ekstraklasie obrońca Wisły. – Musimy więc strzelać więcej, bo nasza sytuacja w tabeli nie jest oczywiście taka jak to sobie wszyscy w klubie przed sezonem wyobrażaliśmy. Owszem, czujemy, że gramy lepiej i chyba wszyscy to widzą, ale brakuje najważniejszego, zwycięstw. Czasami może trzeba wykazać się większym sprytem, nawet cwaniactwem i po prostu „przepchnąć” mecz na 1:0.

Bardzo dużo punktów pogubiliśmy w taki sposób w jaki nie powinniśmy. Już nawet nie chcę wymieniać meczów, w których punkty albo choć jeden wypuszczaliśmy w doliczonym czasie gry. Nie ma jednak co „gdybać” i mówić co mogło być tylko trzeba patrzeć w przyszłość. Mogę to robić z optymizmem, bo czerpię go z tego, co dzieje się w drużynie. Na treningach, na odprawach, w szatni.

Nikt nie zwiesza głowy, każdy daje z siebie sto procent. Są w tej drużynie zawodnicy wiodący, są i tacy, którzy grają mniej, czasami nie mieszczą się nawet na ławce rezerwowych, ale proszę mi wierzyć, każdy jest zaangażowany na sto procent, nikt się nie obraża, wszyscy ciągniemy ten wózek w jedną stronę. Widzę to zaangażowanie każdego dnia i to jedno mogę obiecać: będziemy walczyć do końca. Nie poddamy się!


Na zdjęciu: Będziemy walczyć do końca – zapowiada pomocnik Wisły Kraków Dawid Szot. Chociaż już nie wszystko od niego i kolegów zależy.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus