Z drugiej strony. Ostatni bastion

W Hiszpanii, a potem w Meksyku – bo przecież zwycięstwo z Portugalią, choć skromne i mało efektowne, miało niezwykłą wagę. Ówcześni biało-czerwoni – mam wrażenie – w swej epoce dużo bardziej zasłużyli na miano herosów, niż rozpieszczeni bezwarunkowym (a więc i zwykle bezrefleksyjnym) uwielbieniem piknikowych rodaków-kibiców piłkarze XXI wieku.

„Nic się nie stało, Polacy” to – niestety – klasyka najgłupszych haseł, jakie można zafundować zawodowemu sportowcowi. Oczywiście porażka jest wkalkulowana w sport; oczywiście staje się udziałem największych drużyn i największych indywidualności. Jeżeli jednak gra się za miliony i gra się dla milionów (a tak jest w przypadku dzisiejszych reprezentantów), warto czasem nad tymi drugimi milionami – z szalami z napisem „Polska” i twarzami pomalowanymi na biało-czerwono – się pochylić. Warto stanąć z nimi twarzą w twarz, a może nawet zdobyć się na odrobinę samokrytycyzmu i powiedzieć: „Zawiedliśmy!”

Aż dziw bierze, że obecny prezes związku – od dekad raczej dobrze wyczuwający nastroje opinii publicznej – nie postawił któregoś z gwiazdorów przed kamerami; choćby tylko po to, by „wzgardzonym wynikowo” fanom dać choćby odrobinę poczucia, że są dla reprezentantów ważni. Wolał za to osobiście – z palcem w górze – zaproponować. „Jedźcie z nami równo, ale pamiętajcie: my widzimy. I zapamiętamy”… Może i rubasznie, ale… już w kategoriach syndromu „oblężonej twierdzy”, który 12 i 16 lat temu nie pozwolił ówczesnym selekcjonerom na właściwą reakcję po pierwszej turniejowej porażce.

Choć w zasadzie można i prezesa zrozumieć: jeżeli jest jeszcze szansa na wyjście z twarzą (i z grupy), nawet jemu lepiej z kadrowiczami nie zadzierać. W końcu sukcesy reprezentacji to jeden z jego ostatnich bastionów, chroniących go przed bardziej dociekliwymi pytaniami o dorobek sześciu lat na prezesowskim stołku.

Niezależnie zaś od powyższego – oczywiście w niedzielę znów wszyscy ściskać będziemy kciuki. Choćby po to, by – po raz trzeci w tym wieku – nie przeżywać traumy ostatniego mundialowego meczu biało-czerwonych wyłącznie „o honor”…