Zagłębie Sosnowiec. Tylko „złoty strzał”

W Sosnowcu podczas przerwy między sezonami zapewniono konkurencję dla Michała Gliwy (patrz sprowadzenie Mateusza Kosa), wzmocniono linię pomocy (transfery Sebastiana Boneckiego oraz Maksymiliana Rozwandowicza), a także formację ofensywną (pozyskanie Marka Fabrego i Tymoteusza Klupsia).


Co niezwykle ważne, do pierwszego zespołu włączono także grupę utalentowanej młodzieży, która doskonale radziła sobie w drugim zespole oraz w Centralnej Lidze Juniorów U-17. Niestety jest jedno „ale” – brak wzmocnień w formacji defensywnej, a konkretnie rzecz biorąc: w środku obrony. Wprawdzie w zespole są Vedran Dalić, Dominik Jończy oraz Mateusz Bodzioch, ale każdemu z nich – w najmniejszym stopniu Chorwatowi – w minionym sezonie trafiały się mniejsze lub większe „babole”, które rzutowały na postawę całej defensywy.

Wydawało się, że rozwiązaniem problemów będzie pozyskanie doświadczonego Michała Koja, mającego za sobą grę m.in.: w Górniku Zabrze, Ruchu Chorzów czy Koronie Kielce, ale ostatecznie piłkarz doskonale znany w regionie wybrał ofertę Puszczy Niepołomice i Zagłębie zostało z niczym…

Działacze z Sosnowca podpisali za to umowę z utalentowanym Aleksandrem Piątkiem. 16-latek przed przyjściem do Zagłębia był graczem MUKP Dąbrowa Górnicza. W minionym sezonie został kapitanem zespołu, który wywalczył awans, a potem zachował ligowy byt w CLJ U-17. Latem trener Artur Skowronek włączył utalentowanego piłkarza do kadry pierwszego zespołu. Piątek to melodia przyszłości i w Zagłębiu doskonale zdają sobie z tego sprawę.

Dlatego, jak wynika z naszych informacji, w klubie liczą jeszcze na to, że gdy zamknie się okienko w ekstraklasie, na rynku pozostaną piłkarze z „kartą na ręku”, z których być może uda się pozyskać kogoś solidnego do defensywy. W grę wchodzi jedynie „złoty strzał”. W innym przypadku trzeba będzie liczyć na to, że stan osobowy, który ma obecnie do dyspozycji szkoleniowiec Zagłębia, wystarczy.


Fot. facebook.com/ZaglebieSA/Mateusz Sobczak