Alpy pożegnały Górnika

Zabrzanie zakończyli przedsezonowe zgrupowanie w malowniczej scenerii Austrii. Materiału do analizy i przemyśleń mają co niemiara, tym bardziej że ekstraklasa rusza już za kilka dni.


Górnik w Austrii

Końcówka była wyjątkowo intensywna. W ponad 30-stopniowych upałach i pełnym słońcu piłkarze 14-krotnego mistrza Polski rozegrali trzy sparingi – w sobotę w pełnym wymiarze czasowym ulegli 0:5 Schalke, grając na efektownie położonym stadioniku w Mittersill; natomiast w niedzielę przegrali dwa 45-minutowe spotkania w krótkim Pre-season Cup, mierząc się z Hannoverem 96 (0:3) oraz Kolonią (1:3). Tam areną zmagań był obiekt w Sankt Johann in Tirol, z wcale nie mniej malowniczymi widokami.

Całe rzesze kibiców

Bo właśnie warunki były tym, co wielokrotnie zachwalali sami zawodnicy czy przedstawiciele klubu w licznych rozmowach. W Austrii Górnik miał wszystko, co potrzeba do odpowiedniego przygotowania – pogodę, porządne hotele, świetnie przygotowane boiska, piękne okoliczności przyrody, które sprzyjały treningom i mentalnemu nastrojeniu. Także sparingpartnerzy byli dobrani z wysokiej półki, w czym rzecz jasna swoją rolę odegrał Lukas Podolski, bo w końcu rywalami zabrzan byli przedstawiciele 1. i 2. Bundesligi. Z tego też powodu „górnicy”… zebrali tak srogie lanie. Trener Jan Urban wystawiał różne składy – raz mocniejsze, raz bardziej eksperymentalne, z większą liczbą młodzieży. Na Schalke wyszła mocna jedenastka, ale również i klub z Gelsenkirchen wystawił pierwszy garnitur – a trzeba podkreślić, że mowa o spadkowiczu z Bundesligi, który znajduje się w ścisłym gronie faworytów do awansu.


Czytaj więcej o Górniku Zabrze


Co z kolei zdecydowanie należy podkreślić, to że sparingi, jakie Górnik grał w Austrii, różniły się od tego, do czego kibice i zawodnicy są przyzwyczajeni w Polsce. Alpy to bardzo popularne miejsce do przygotowań wśród klubów niemieckich. To wiąże się z faktem, że ciągną za nimi całe rzesze fanów – taki mają klimat. Schalke to trzeci największy klub za Odrą, większe od niego są tylko Bayern Monachium i – nieznacznie – Borussia Dortmund. Dlatego też w Mittersill mnóstwo było kibiców Schalke, także tych polskich, bo szczególnie na Górnym Śląsku klub ten cieszy się wielką popularnością. W miasteczku przed spotkaniem nie brakowało biało-niebieskich flag, a wszelakie słupy czy śmietniku naznaczone były kibicowskimi „wlepkami”. Nie brakowało również fanów Górnika, którzy wspierali swój zespół w każdym austriackim spotkaniu.

Na stadionie panowała bardziej piknikowa atmosfera. Nie mogło zabraknąć wielbionego przez Niemców piwa, które tylko podkręciło i tak dobre humory fanów „Koenigsblauen”, wyraźnie przewyższających zabrzan w większości piłkarskich aspektów. Strzelili im gole po kontrze, po rozegraniu akcji, po dośrodkowaniu ze stałego fragmentu gry, po uderzeniu z wolnego… Pełen przegląd. Po spotkaniu oczywiście nie mogło zabraknąć zdjęć, a kibice z Gelsenkirchen chętnie „polowali” na Lukasa Podolskiego. W barwach S04 godzinę zagrał Polak Marcin Kamiński. Niemiecki zespół aż 7 graczy zmienił w przerwę, ale „Kamyk” – wraz z trzema innymi doświadczonymi, ważnymi graczami zespołu – pozostał jeszcze kilkanaście minut na boisku.

Pochcioł i pogroł       

Niewiele było aspektów pozytywnych po tym meczu, choć promyk optymizmu dał grający w środku pola Jakub Pochcioł. Urodzony w 2003 roku zawodnik nie pokazywał kompleksów na tle mocnego rywala i starał się wybierać nieoczywiste rozegrania.

– Cały obóz oceniam pozytywnie. Na pewno był intensywny, ale wiadomo, że na tym to polega i przed ligą trzeba to przemęczyć, złapać rytm meczowy i wejść na odpowiednie obroty. Atmosfera była bardzo fajna, warunki do trenowania również były dobre. Ja przede wszystkim jestem zadowolony z tego, że trenerzy zaczęli zwracać na mnie większą uwagę. Dają mi szansę, częściej wychodzę na boisko, co daje mi motywację, chociaż wiadomo, że to są tylko sparingi. Rady i założenia, które trener daje mi na treningach, staram się wykorzystywać, bo wiem, że mogę dzięki temu zaplusować. Staram się to pokazywać w meczach i jestem z tego zadowolony – przyznał w weekend Pochcioł.

W niedzielę przytup był jeszcze większy niż w sobotę. Jako że mowa była już o turnieju, pojawił się i złoty puchar, który przeznaczono dla zwycięzcy. Całość transmitowała telewizja Sky, a trybuny i okolice boiska były opanowane przede wszystkim przez kibiców Kolonii. Fani Hannoveru również się pojawili, ale w znacznie mniejszej liczbie, choć… dużo chętniej oblepiali słupy. Spotkanie z „Kozłami” miało oczywiście szczególny wymiar dla Podolskiego, legendy tego klubu, piłkarza wciąż żywo pamiętanego i obecnego. Nie zabrakło wielu kolońskich koszulek z nazwiskiem „Poldiego”, a kibice niezwykle żywiołowo reagowali, widząc swojego idola.

19 goli wpuszczone

Szkoda jedynie, że po raz kolejny zabrzanie nie dali rady mocniejszym przeciwnikom. Przeciwko Hannoverowi oddali tylko jeden niecelny strzał, prawie w ogóle nie zbliżając się pod pole karne „Die Roten”. W spotkaniu z „Kozłami” było trochę lepiej, bo honorową bramkę zdobył Paweł Olkowski – nota bene były piłkarz Kolonii – więcej było też podbramkowych sytuacji, ale wciąż szwankowała defensywa. Przez 360 minut na boisku Górnik w Austrii stracił aż 19 goli! Po ofensywie Radomiaka raczej nie należy spodziewać się takiej jakości, jak w Schalke czy Kolonii, trener Jan Urban także wystawi najmocniejszy skład bez konieczności eksperymentowania. Jednakże postawa defensywa była martwiąca i to właśnie ją przede wszystkim trzeba przed najbliższym meczem doszlifować.

A co do samego turnieju, jego zwycięzcą został Hannover 96, który pokonał 1:0 FC Koeln. Drugoligowiec okazał się więc lepszy od pierwszoligowca.


Fot. Bartek Perek/gornikzabrze.pl


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.