Bayern najlepszy w Europie!

To było widać gołym okiem. Przez większość meczu Bayern Monachium kontrolował boiskowe wydarzenia i po wcale niełatwym meczu pokonał francuskie PSG.


Cel przed tym meczem był jeden: legendarna niemalże potrójna korona – krajowe mistrzostwo i puchar oraz sukces w Europie – którą mogli zdobyć zarówno piłkarze Bayernu, jak i PSG. Monachijczycy jej smak poczuli w 2013 roku, gdy po raz 5. sięgnęli po puchar Ligi Mistrzów, dla paryżan zaś był to dopiero pierwszy finał Champions League w historii. Po obu stronach barykady znajdowali się Polacy, bo – co oczywiste – w ataku Bayernu grał Robert Lewandowski, a na ławce PSG zasiadł młody bramkarz Marcin Bułka.

„Lewy” trafił w słupek

Podejście taktyczne obu szkoleniowców stanowiło obiekt wielu dyskusji. Koniec końców gracze Hansiego Flicka ruszyli na PSG z tradycyjnym sobie wysokim pressingiem, atakując rywali już w ich własnym polu karnym. Był to jednak pressing bardziej wyważony i rozsądny niż w meczach z Barceloną czy Lyonem, bo Bawarczycy wiedzieli, że w okolicach linii środkowej na kontrę czekają nieprzejmujący się zbytnio grą defensywną Kylian Mbappe, Angel Di Maria i Neymar. Choć obie strony starały się być otwarte, to jednak ich ryzyko było ograniczone, bo wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że nawet jeden błąd może skutkować porażką.

Przed przerwą obie strony miały tak naprawdę dwie dobre sytuacje na zdobycie bramki – po stronie Bayernu uderzał Lewandowski, który najpierw trafił w słupek, a potem jego strzał głową obronił Keylor Navas. Francuzi natomiast, bardziej cofnięci, mieli okazje po głupich i najczęściej niewymuszonych stratach Bawarczyków – Neymar przegrał pojedynek z Manuelem Neuerem, a Mbappe trafił wprost w niego. Lekką przewagę w pierwszej połowie mieli ogólnie rzecz ujmując monachijczycy, którzy musieli dokonać w jej trakcie jednej roszady – kontuzjowanego Jerome’a Boatenga zastąpił Niklas Suele.

Mentalność zwycięzcy

W drugiej części meczu inicjatywę nadal miał Bayern. Nie było to spotkanie tysiąca sytuacji podbramkowych, ale można było wyczuć, że jeśli ktoś ma zdobyć w Lizbonie gola, będą to Bawarczycy. Tak też się stało w 59. minucie, gdy Joshua Kimmich dośrodkował piłkę z okolic narożnika pola karnego – jak robił to już dziesiątki razy w Bundeslidze – do zamykającego akcję Kingsleya Comana. PSG zabrakło obrońców do pokrycia skrzydłowego rodem – o ironio! – z Francji, który głową umieścił piłkę w siatce. Do takich bramek w jego przypadku nie jesteśmy przyzwyczajeni. Chwilę później Coman w podobnej sytuacji mógł zresztą podwyższyć, ale tym razem paryżanom się upiekło.

PSG musiało ruszyć do przodu, lecz… nie potrafiło przejąć boiskowej kontroli. Owszem, w końcu zobaczyliśmy do tej pory mocno niewidocznych Neymara i Mbappe, ale ciągle były to tylko małe zrywy. Zwycięska mentalność Bayernu nie pozwalała rozwinąć skrzydeł ekipie Thomasa Tuchela, która – jak się gdzieniegdzie mówi – miewa problemy w sytuacji, gdy wydarzenia w meczu nie idą zgodnie z ich myślą. A wczoraj nie szły, co z biegiem czasu coraz bardziej irytowało Francuzów, a co było wodą na młyn dla Niemców.

Bayern nie dał sobie wyszarpać tytułu, a Lewandowski stał się piątym Polakiem, który zatryumfował w Lidze Mistrzów (czy też Pucharze Europy). Nie był to jego wybitny mecz, ale zadanie zostało wykonane, a jego wielkie piłkarskie marzenie w końcu udało się spełnić!


Paris Saint-Germain – Bayern Monachium 0:1 (0:0)

0:1 – Coman (59).

PSG: Navas – Kehrer, Silva, Kimpembe, Bernat (80. Kurzawa) – Herrera (72. Draxler), Marquinhos, Paredes (65. Verratti) – Di Maria (80. Choupo-Moting), Neymar, Mbappe. Trener Thomas TUCHEL.

BAYERN: Neuer – Kimmich, Boateng (25. Suele), Alaba, Davies – Goretzka, Thiago (86. Tolisso) – Gnabry (68. Coutinho), Mueller, Coman (68. Perisić) – Lewandowski. Trener Hans-Dieter FLICK.

Sędziował Daniele Orsato (Włochy). Żółte kartki: Davies, Gnabry, Suele – Paredes, Neymar, Silva, Kurzawa.



Na zdjęciu: To był jeden z najważniejszych meczów Roberta Lewandowskiego. Rywale chcieli zatrzymać go za wszelką cenę.

Fot. PressFocus