Czy Łukasz Fabiański będzie numerem 1?

W meczu z Włochami w bramce biało-czerwonych stał Łukasz Fabiański. To on był numerem jeden, gdy reprezentacja Polski kończyła udział w mistrzostwach świata. Zagrał przeciwko Japonii i zaliczył bardzo dobry występ. Były już selekcjoner Adam Nawałka w raporcie poświęconym jego pracy z reprezentacją dał Fabiańskiemu za ten mecz najwyższą ocenę. Być może żałował wtedy, że nie postawił na Fabiańskiego przed pierwszym meczem, bo Wojciechowi Szczęsnemu te mistrzostwa nie wyszły. Łukasz Fabiański też poczuł wtedy ukłucie ambicji, pewnie i jemu trudno zrozumieć co musi zrobić, by w najważniejszych momentach to on miał miejsce w bramce. Dziś walka zaczyna się od początku.
 

Zatrzymany Bonaventura

 
We Włoszech zagrał Łukasz Fabiański i jak to zwykle bywa – zrobił to, co do niego należało. – Po prostu wykonuję moją pracę. Szkoda tego karnego, bo z liczby sytuacji zasłużyliśmy na wygraną – mówi. Skromnie,jak zawsze. W Bolonii nie miał wiele pracy, pewnie spodziewał się huku roboty, ale Włosi przez długie fragmenty grali dość nieporadnie. Gdy jednak przedostawali się pod bramkę drużyny Jerzego Brzęczka, tam zatrzymywał ich bramkarz West Ham United.
 
 
Tych naprawdę gorących momentów było pod jego bramką jednak niewiele. W pierwszej dośrodkowanie błysnął świetnym piąstkowaniem po mocnym dośrodkowaniu, na kwadrans przed końcem obronił uderzenie Federico Chiesy. A najlepsza interwencja nie trafiła do statystyk, bo wcześniej była pozycja spalona, choć sędzia gwizdnął dopiero ułamek sekund później. Jednak sposób, w jaki Fabiański obronił uderzenie Giacomo Bonaventury z pięciu metrów musiał zrobić wrażenie nawet na rywalach. To interwencja z rodzaju tych po których przeciwnicy mogą stracić nadzieję, że takiego bramkarza uda się pokonać.
 

Nad tym trzeba jeszcze pracować

 
W następnym spotkaniu Ligi Narodów znów będzie bronić Fabiański, potem do bramki wejdzie Szczęsny. – Trener zdecydował, że w Lidze Narodów zagramy po dwa spotkania – jeden na wyjeździe, jeden u siebie. W ten sposób każdy z nas będzie miał okazję, by się pokazać, a trener będzie miał materiał na podstawie którego będzie mógł wybrać numer jeden w najważniejszym momencie, gdy ruszą kwalifikacje do mistrzostw Europy. Myślę, że to sprawiedliwe rozwiązanie – mówi Fabiański.
 
Skoro tak, to na razie bramkarz West Ham jest na prowadzeniu. Karta Szczęsnego jest jeszcze czysta, choć z drugiej strony Brzęczek pewnie będzie brać pod uwagę także to, co się działo przed jego kadencją, czyli choćby podczas mundialu. Tak czy inaczej, rywalizacja rozgorzała na nowo.
 
33-letni bramkarz jest zadowolony z postawy zespołu w meczu z Włochami.  – Należy ocenić to spotkanie bardziej pozytywnie niż negatywnie. Był to dopiero początek pracy z nowym selekcjonerem, a już udało się wdrożyć część rzeczy, które od nas wymaga. Jak na start z takim rywalem, można być zadowolonym – mówi bramkarz reprezentacji Polski, który dostrzega też rzeczy do poprawy. – W drugiej połowie Włosi zaczęli nieco napierać i wtedy mieliśmy problem z utrzymaniem piłki i wychodzeniem spod pressingu. Musimy nad tym pracować, bo to pozwoli nam uspokoić grę, gdy przeciwnik napiera – zaznacza.
 

Czas uciec z ostatniego miejsca

A jak ocenia Brzęczka po kilku pierwszych dniach wspólnej pracy? – Trener to bardzo w porządku człowiek, który mocno żyje piłką. Widać, że ma bardzo dużą wiedzę taktyczną i jest równie wymagający. Pierwsze dni współpracy oceniam bardzo pozytywnie – zapewnia. Teraz Fabiański będzie musiał skupić się na rozgrywkach klubowych. Po czterech kolejkach West Ham tkwi na dole tabeli Premiership bez choćby jednego punktu. – Początek w klubie oceniam super, choć pierwsze mecze pokazały, że przed nami jeszcze dużo pracy. Potencjał drużyny daje jednak nadzieje na to, że jak to wszystko poukładamy, nasza gra będzie procentować – dodaje.
 
Z Bolonii Mateusz Miga