Derby Krakowa. Dwójka podrażnionych

W żadnym z krakowskich zespołów przed 199 derbami nie ma euforii. Cracovia, choć nadal jest wiceliderem, ale po dwóch porażkach z rzędu traci już do Legii 6 punktów. Natomiast Wisła po 5 zwycięstwach z rzędu, była blisko przedłużenia passy i do pełni szczęścia zabrakło sekund.

– Bramka stracona w ostatnich minutach boli dużo bardziej – mówi Maciej Sadlok.

– Byliśmy bardzo blisko tego, żeby kontynuować zwycięską passę, ale nie rozpaczamy z powodu remisu. Po pierwsze dlatego, że nie przegraliśmy. A po drugie dlatego, że być może dobrze się stało, że przed tak ważnym meczem, który czeka nas od razu, wylał się na nas kubeł zimnej wody. Na analizę jest bardzo mało czasu, więc nikt nie będzie rozdrapywał rany. Każdy zdaje sobie sprawę z tego, że przede wszystkim musimy podnieść głowy do góry, bo po regeneracji przed nami kolejna bitwa, a nie zwykły ligowy mecz.

Najważniejszy mecz w sezonie

Przystępujemy do niego podbudowani tym, że nie przegrywamy spotkań i wierzę w to, że szybko wrócimy na zwycięską ścieżkę. Na pewno po drugiej stronie Błoni będzie trudny gatunkowo bój i to zarówno dla rywali, jak i dla nas. Kto dłużej gra w Krakowie, ten to odczuwa i wie, czym są starcia tych drużyn. Ważne będzie nastawienie, bo dla wszystkich w Wiśle i dla kibiców to najważniejszy mecz w sezonie. Trudno przewidzieć, jak to będzie wyglądało na murawie. Derby często nie są ładnymi meczami, ale mam nadzieję, że tym razem tak nie będzie i udowodnimy, że takie starcia też mogą dobrze wyglądać. Zależy nam tylko na tym, aby w spotkaniu z Cracovią pokazać się z jak najlepszej strony i zdobyć komplet punktów. Zrobimy wszystko, aby tak właśnie było – zakończył obrońca, który już szósty sezon grał z „Białą gwiazdą” na piersi.

Wyciągnięcie wniosków

W zespole „Pasów”, choć z racji miejsca w tabeli i celu postawionego przed drużyną to gospodarze stawiani są w roli faworytów, też nie ma mowy o pewności siebie. Na psychice zawodników z drużyny Michała Probierza ciążą dwie poniesione ostatnio wyjazdowe porażki z Piastem w Gliwicach i Legią w Warszawie.

– Z przegranego meczu w Warszawie wyciągaliśmy pozytywy, bo wracaliśmy ze świadomością, że po przegranej 0:2 pierwszej połowie, to my w drugiej części spotkania potrafiliśmy „ugryźć rywala” – twierdzi Janusz Gol.

– Zdobyliśmy jednak tylko jedną bramkę, po której zabrakło nam trochę dociśnięcia Legii i zmuszenia jej do popełnienia kolejnych błędów. To był naprawdę dobry materiał do wyciągnięcia wniosków, a odrobienie tej lekcji powinno się przydać w rundzie finałowej. Powinno być też pomocne na mecz z Wisłą, bo ta nasza dobra reakcja na stracone gole pokazała, że się nie poddajemy w żadnej sytuacji.

Potrzebują punktów

Wiemy już też, że tak jak na drugą połowę powinniśmy wychodzić na boisko w każdym meczu od pierwszych minut i tak grać do końca. Docenili to nasi kibice, którzy byli z nami w Warszawie i na pewno będą z nami na naszym stadionie. Dlatego szybko podnieśliśmy głowy, bo wiem jak ważny mecz przed nami. Postaramy się jak najszybciej wrócić na zwycięski szlak, bo potrzebujemy punktów, żeby być w czołówce tabeli i liczyć się w walce o mistrzowski tytuł. Mamy atut własnego boiska, na którym – mam nadzieję – fani naszej drużyny będą naszym dodatkowym argumentem w rywalizacji z Wisłą – zakończył kapitan „Pasów”.