GKS Tychy Stal – Mielec. Poszukiwanie trwa nadal

Mielczanie dwa razy odrobili straty i skutecznym finiszem w Tychach zapewnili sobie zwycięstwo zbliżające Stal do czołowej dwójki.


Poszukiwanie optymalnego ustawienia GKS-u Tychy doprowadziło trenera Ryszarda Komornickiego do pozostawienia na swoich wyjściowych pozycjach tylko czterech piłkarzy. Jedynie bramkarz i stoperzy oraz Jan Biegański w drugiej linii – w porównaniu z wyjściową jedenastką z pierwszego meczu po odwieszeniu – pozostali „niewzruszeni”. Największą niespodzianką było jednak pozostawienie na ławce rezerwowych kapitana Łukasza Grzeszczyka, którego miejsce „dziesiątki” zajął Sebastian Steblecki przesunięty ze skrzydła. Zresztą tych rotacji było tak dużo, że mielczanie nie mieli szans na rozpracowanie rywala.

Dlatego zespół Dariusza Marca, goniący czołową dwójkę, od początku narzucił swój styl i rozgorzała się zacięta walka, która z perspektywy kibica mogła się podobać. Dużo strzałów, efektowne pojedynki jeden na jeden i aż 6 goli oraz huśtawka emocji sprawiły, że 90 minut minęło błyskawicznie.

Na pierwszą bramkę czekaliśmy do 44 minuty, bo wtedy tyszanie, choć wcześniej mieli kilka „setek” na czele z główką Szymona Lewickiego z 3 metrów w słupek, wykorzystali pecha gości. Piłka dograna przez Łukasza Monetę z linii końcowej tak niefortunnie odbiła się od Szymona Stasika, że nie tylko zmyliła Jakuba Wrąbla, ale sprawiła jeszcze, że interweniujący bramkarz mielczan doznał kontuzji. Mimo to mielczanie szybko wyrównali, bo w doliczonym czasie gry pierwszej połowy Michał Żyro wywalczył rzut wolny na 17 metrze, a Maciej Domański strzałem nad murem trafił w okienko.

Po przerwie scenariusz się powtórzył. Stal atakowała i nadziała się na kontrę. Szybka akcja wyprowadzona przez Wilsona Kamavuakę po rzucie rożnym wykonanym przez mielczan sprawiła, że wypuszczony w bój przez Monetę Steblecki biegnąc samotnie od połowy boiska w polu karnym idealnie odegrał do Macieja Mańki. Kapitan gospodarzy po strzale do pustej bramki mógł wkładając piłkę pod koszulkę obwieścić światu, że zostanie ojcem. Ojcem sukcesu jednak się nie okazał.

Ostatnie pół godziny były jednak popisem mielczan, którzy po niewykorzystanej okazji Monety błyskawicznie przeprowadzili akcji lewą stroną boiska. Sfinalizował ją Mateusz Mak, który po odegraniu Żyry w polu karnym GKS-u wykazał się zimną krwią i ograł Marcina Biernata oraz z 7 metra nie dał szans Jałosze.

Wyrównujący gol dodał skrzydeł mielczanom, a zmiany w drużynie GKS-u, tym razem nie dawały jakości. Dlatego po rzucie rożnym w 82 minucie Mateusz Bodzioch główkując w tłoku z 8 metra zapewnił gościom prowadzenie, które w 90 minucie podwyższył Żyro. Bomba zza narożnika pola bramkowego pod poprzeczkę okazała się pieczęcią na zwycięstwie, po którym Stal zbliżyła się do czołowej dwójki.

GKS Tychy – Stal Mielec 2:4 (1:1)

1:0 – Stasik, 44 min (samobójcza), 1:1 – Domański, 45+4 min (wolny), 2:1 – Mańka, 60 min, 2:2 – Mak, 69 min, 2:3 – Bodzioch, 82 min (głową), 2:4 – Michał Żyro, 90 min.

GKS: Jałocha – Połap, Biernat, Sołowiej, Szeliga – Mańka (83. Grzeszczyk), Kamavuaka, J. Biegański (68. Kristo), Steblecki, Moneta (76. Szumilas) – Lewicki. Trener Ryszard KOMORNICKI.

STAL: Wrąbel (46. Strączek) – Stasik (64. Bartosz), Bielak, Bodzioch, Getinger – Mak, Urbańczyk, Tomasiewicz, Nowak, Domański (57. Prokić) – Michał Żyro. Trener Dariusz MARZEC.

Sędziował Kornel Paszkiewicz (Wrocław). Bez udziału publiczności.

Żółte kartki: Bielak, Stasik.

Piłkarz meczu – Michał ŻYRO.


Fot. Dusik