Górnik Zabrze. Być bardziej konkretnym

Słowo „skuteczność” padło po meczu z ust Bartoscha Gaula wielokrotnie. Właśnie ten aspekt jako kluczowy dla porażki wskazał nowy szkoleniowiec Górnika.


Modna ostatnimi czasy statystyka goli oczekiwanych pokazała, że w poniedziałkowym spotkaniu zabrzanie zasłużyli na 0,82 gola. Cracovia? Na 1,07. Mimo tego „Pasy” zwyciężyły 2:0, co stawia pewne znaki zapytania przy postawie górnośląskiej drużyny.

Za dużo klepania

– Myślę, że wynik meczu można łatwo wytłumaczyć – uśmiechnął się na konferencji prasowej Bartosch Gaul.

– Chodziło o skuteczność. Aktywność i intensywność naszej gry były dobre i pasowały do atmosfery na stadionie. W grze była energia. Popełnialiśmy jednak za dużo błędów w ofensywie, traciliśmy piłki, a problemem było też to, co robiliśmy po tych stratach. Nie szliśmy do pressingu i tak straciliśmy pierwszą bramkę. Nie podobał mi się nasz brak skuteczności. Za dużo klepaliśmy piłkę dookoła pola karnego, a w sytuacjach, gdy była możliwość dośrodkowania, nie dośrodkowywaliśmy. Brakowało piłkarzy wewnątrz „16”. Z tego powodu nie stworzyliśmy zbyt dużej liczby naprawdę dogodnych okazji, chociaż mieliśmy kilka sytuacji. Będziemy nad tym pracować – przyznał po debiucie 34-letni trener.

Przede wszystkim w I połowie górnicy mogli wpisać się na listę strzelców. Przyblokowana w ostatniej chwili została „bomba” Bartosza Nowaka, która zmierzała do siatki, zatrzymany został strzał Szymona Włodarczyka, a ekwilibrystycznie od trafienia samobójczego Kamila Pestkę uratował Karol Niemczycki. W grze Górnika zabrakło więc konkretów, bo przy odrobinie większej dokładności „Pasy” mogłyby zostać ukłute. Trzeba jednak oddać Cracovii, że swoje akcje rozegrała w sposób iście koronkowy – typowy dla jej trenera, Jacka Zielińskiego.

Zawiódł mechanizm

Poprzedni sezon zabrzanie skończyli z 55 bramkami na koncie, mając 4. najlepszą ofensywę ligi. Gorzej to wyglądało z obroną, która także dopuściła do utraty 55 bramek i także była 4. w ekstraklasie – ale od końca. Trener Gaul w trakcie okresu przygotowawczego położył szczególny nacisk właśnie na defensywę, lecz ta w spotkaniu z Cracovia nie wyglądała zbyt pewnie.

Oczywiście należy pamiętać, że jej zestawienie było eksperymentalne. Jedynym nominalnym środkowym obrońcą w trzyosobowym bloku był Rafał Janicki, otoczony ofensywnymi bocznymi defensorami, jakimi są bez wątpienia Paweł Olkowski i Erik Janża. Gdyby chociaż zadziałał mechanizm z poprzedniego sezonu – czyli Górnik by kilka goli stracił, ale także kilka strzelił – byłoby dobrze. Jednak tym razem zawiódł także atak.

Nie ma co narzekać

Nie jest tajemnicą, że w Zabrzu nie ma porządnego napastnika. Obawiano się utraty jakości po zimowym odejściu Jesusa Jimeneza, ale niechętni transferom włodarze wskazywali, że przecież problemu nie ma, skoro Górnik strzelał gole. Może to i prawda, ale spotkanie z Cracovią ukazało, że obecność snajpera z prawdziwego zdarzenia w dużym stopniu pomogłaby w lepszym rozgrywaniu akcji. 19-letni Szymon Włodarczyk ma potencjał, ale nie bez powodu został zmieniony w przerwie. Z kolei zastępującego go Piotra Krawczyka trudno nazwać liderem ataku.

– Szymon to młodzieżowiec, więc zawsze jest nadzieja, że się rozwinie. Zagrał dla nas dopiero pierwszy mecz. Drugim napastnikiem chcieliśmy coś poruszyć. Pracujemy z tymi zawodnikami i na tym się koncentrujemy, żeby ich jak najbardziej rozwinąć. A czy będą jakieś transfery, musimy nad tym dopiero popracować – powiedział Gaul.

W Zabrzu jednak nikt nie będzie siał paniki, bo przecież jedna jaskółka wiosny nie czyni – i tak też należy postrzegać pierwszą porażkę. Nawet Lukas Podolski przed meczem zapowiadał, że drużyna jest w budowie, pojawił się nowy trener, nowy pomysł i na pewne rzeczy potrzeba będzie czasu. „Poldi” dodał, że nie można się załamać w przypadku potencjalnej wpadki.

– Po pierwszym meczu nie ma co narzekać i marudzić na obecne kłopoty. Musimy zrobić wszystko, aby je rozwiązać. Trzeba być pozytywnym, najważniejszy jest optymizm – skwitował to wszystko Gaul.


Fot. Łukasz Sobala / PressFocus