Hiszpania. Pogonić walijskiego lenia!

 

Nie wiadomo kiedy LaLiga wznowi rozgrywki, ale jakby nie liczyć, zapowiada się finisz na zapalenie płuc, a przy takim tempie może być sporo niespodzianek. Real zachowuje szansę na mistrzostwo, ma dwa punkty mniej od Barcelony, za to korzystny bilans bezpośrednich spotkań.

Jednak w klubie już myślą o kolejnym sezonie i priorytetem jest znalezienie skutecznego napastnika. Cristiano Ronaldo nie da się zastąpić, ale Karim Benzema musi mieć wsparcie, gdyż liczba zdobywanych przez niego bramek jest niewystarczająca.

Mbappe może za rok

Jedynym godnym następcą wydawał się Kylian Mbappe, ale wielu komentatorów uważa, że jeśli nawet wspominał o Madrycie, to był to rodzaj nacisku na Paris SG, z którym negocjuje nowy kontrakt. Jeśli odejdą Neymar i Cavani, to Mbappe będzie niekwestionowanym liderem Paris SG i to go najbardziej interesuje.

Real sprawę Mbappe odkłada więc na 2021 roku po finałach mistrzostw Europy i swoje zainteresowanie kieruje na Erlinga Haalanda. Norwega raczej nie zniechęci to, co spotkało jego rodaka Martina Oedegaarda.

Już pięć lat mija od podpisania przez niego kontraktu z Realem Madryt, zaliczył debiut jako najmłodszy gracz w historii klubu, a potem przesunięto go do rezerw i wypożyczano kolejno do Heerenveen, Vitesse i teraz do Realu Sociedad.

Jeśli „ma się ogrywać”, to trochę długo to trwa. W tym roku kończy 22 lata, młodsi od niego są już w kadrze pierwszej drużyny „Królewskich” – Vinicius, Rodrygo, przybędzie jeszcze Reinier. Oedegaarda rzucono na zbyt głęboką wodę, z ligi norweskiej do hiszpańskiej. Haaland rozważniej kieruje swoją karierą, stopniowo podnosi poprzeczkę. Najpierw Austria i RB Salzburg, teraz Niemcy i Borussia Dortmund. Kolejna stacja to Hiszpania i Real?

Jović za Milika?

Zdaniem „Marki” Haaland jest priorytetem „Królewskich”, chociaż jego agent Mino Raiola oświadczył, że tego lata klubu nie zmieni. W przeprowadzonej przez madrycki dziennik internetowej sondzie 44 procent głosujących chciałoby widzieć w barwach „blancos” Mbappe, ale tylko jeden procent mniej stawia na Haalanda.

Jednak w Realu są ostrożni, żeby nie powtórzyć błędu z Luką Joviciem. Tak jak Haaland najpierw pokazał się z dobrej strony w Bundeslidze, strzelał gole dla Eintrachtu Frankfurt, zapłacono za niego 60 mln euro i Serb stracił gdzieś skuteczność w drodze z Niemiec do Hiszpanii.

Teraz w Realu żałują, że go nie wypożyczyli. Za Haalanda trzeba będzie zapłacić 75 milionów euro. Jovicia należy się pozbyć, Real ma ofertę z Napoli, gdzie miałby zająć miejsce Arkadiusza Milika. Agent serbskiego napastnika Fali Ramadani rozmawiał już włoskim klubem. Jović ma umowę z Realem do 2025 roku.

Przepaść się pogłębiała

Pozostaje problem najważniejszy – Gareth Bale. Od kiedy w maju 2018 roku, po wygraniu Ligi Mistrzów, Walijczyk stwierdził, że chce odejść, jego notowania coraz bardziej spadały. Odszedł wtedy Cristiano Ronaldo, w Bale upatrywano nowego lidera zespołu, a tu taka deklaracja.

Rok później Zidane w oficjalnych wypowiedziach nie pozostawiał wątpliwości, że w zespole go nie chce. Miał odejść do Chin, wszystko było uzgodnione, ale transfer został zablokowany, co pogłębiło konflikt. Walijczyk na treningu dawał z siebie jak najmniej i okazywał trenerowi brak szacunku.

Opuszczał stadion w trakcie meczu nie czekając na końcowy gwizdek. Przy okazji występu w reprezentacji trzymał flagę z napisem: „Walia, Golf i Real Madryt, w tej kolejności”. „Nawet pandemia wirusa nie będzie w stanie przeszkodzić Realowi w pozbyciu się go z klubu” – uważa „As”.

Przeciąć węzeł gordyjski

„Pogonić tego lenia!” – piszą kibice Realu na forach internetowych i to jeden z delikatniejszych hejtów. Ale to nie takie proste. Bale kasuje za sezon 17 mln euro, ma umowę do 2022 roku, a klauzula odstępnego wynosi 500 milionów euro.

Po wykupieniu przez Paris SG Neymara z Barcelony zaczęto wpisywać do kontraktów takie księżycowe sumy zaporowe i teraz jest z tym problem. Ta umowa to węzeł gordyjski, który trzeba przeciąć, ale to będzie kosztować.

Prezes Florentino Perez jest skłonny zapłacić, byle tylko pozbyć się ciężaru. Tym bardziej, że po Brexicie Bale będzie zawodnikiem spoza Unii Europejskiej, a obcokrajowców Real ma już kilku. Prawdopodobnie powróci na Wyspy, do byłego klubu Tottenhamu, lub do Manchesteru United. Jego agent Jonathan Barnett jest też w kontakcie z klubami amerykańskiej MLS i ligi japońskiej. Powód jest oczywisty: Wielka Brytania, USA i Japonia to raje golfowe, miejsce wymarzone dla Bale’a.

Na zdjęciu: Gareth Bale nie chce grać dla Realu, klub też go nie chce. Wyjście jest tylko jedno.