Jaroszewski: Kręciliśmy się na karuzeli niemocy

Kiedy podjął pan decyzję o pozostaniu na stanowisku prezesa Zagłębia mimo złożonej kilka tygodni temu rezygnacji?

Marcin JAROSZEWSKI: – Nie ma konkretnej daty i godziny. To kwestia odpowiedzialności; rozmowy z ludźmi, którzy mają zaangażowane w klub swoje środki, ale też nadzieje. Rozpoczęliśmy coś, a ja byłem gwarantem, że będziemy to kontynuować.

Mowa o niemałych pieniądzach, niemałych nadziejach i niemałym projekcie. Mimo że te osoby rozumiały moją sytuację – nawet ją zaakceptowały – to miałem świadomość, iż zbyt wielu ludzi jednocześnie mogłoby rozpocząć proces wychodzenia z klubu. A to dla Zagłębia nie byłoby oczywiśie dobre. Po sześciu latach nie mogłem tak po prostu zamknąć za sobą drzwi i odejść od tych, którzy mi zaufali.

Będzie pan teraz działał w zarządzie dwusobowym, do którego dołączył wiceprezes Łukasz Kozakiewicz. To nowość?

Marcin JAROSZEWSKI: – Klub został rozbudowany o sekcję hokejową. Bardzo mocno rozrasta się akademia. Wszystkie okoliczności wokół Zagłębia stwarzają wiele wymagań. Zmieniają się przepisy. Jedna osoba w zarządzie nie jest w stanie nad tym panować. Klub stał się dużym kombinatem. Zarządzanie nim jednoosobowo byłoby coraz większą głupotą.

Dużo mówi się o trudnej sytuacji finansowej Zagłębia. Co pan na to?

Marcin JAROSZEWSKI: – Podpisaliśmy umowę na wynajem stadionu z Rakowem Częstochowa. Mieliśmy do siebie zaufanie, kryły się za tym konkretne pieniądze, na tej podstawie podjąłem pewne zobowiązania. Jak wiemy, umowa ostatecznie w życie nie weszła.

Klub jest ogromnie wspierany przez miasto. Jestem przekonany, że niejeden w Polsce mógłby pozazdrościć nam sytuacji finansowej. Wszystkie pensje mamy wypłacone na bieżąco. Nie powinno się wydarzyć nic złego, co odczuje klub i drużyna. Ekstraklasa sponiewierała nas jednak nie tylko sportowo, ale – przez to, że podjęliśmy walkę – również finansowo, co na dłuższy czas nas ogranicza. Musimy teraz inaczej wydawać pieniądze.

Obecna drużyna Zagłębia jest tańsza od tej, która dwa sezony temu wywalczyła awans do ekstraklasy?

Marcin JAROSZEWSKI: – Niestety, nie jest. Po spadku ściągnęliśmy zawodników mających dać nam gwarancję stabilności. Budowaliśmy zespół, dzięki któremu mamy się nie denerwować, czy utrzymamy się w pierwszej lidze; i dzięki któremu rozwinie się też nasza młodzież. Przy większym farcie w barażach chcielibyśmy od razu wrócić do ekstraklasy. A może i awansować do niej bez barażów, bezpośrednio. Piłka jest dziwna.

Spojrzałem ostatnio w tabelę z analogicznego momentu sezonu sprzed dwóch lat. Kto był na czele, ile miał punktów – a gdzie byliśmy my. Dlatego teraz wiem, że to wszystko jeszcze się przewróci 10 razy. Nie brakuje przy naszej drużynie „małolatów” z potencjałem, jest ich kilkunastu. Chcemy, by zdobyli szlify i w kolejnych latach byli mocnymi punktami Zagłębia.

Czy powie pan coś więcej o rozstaniu z Robertem Stankiem i Piotrem Calińskim, którzy spędzili na Ludowym wiele lat?

Marcin JAROSZEWSKI: – Z perspektywy rozmów prowadzonych z ludźmi w klubie i sytuacji, w jakiej znaleźli się po tych wszystkich zmianach, wydawało nam się to nieuniknione i zdrowe. Bardzo im dziękujemy. Doceniamy to, co zrobili dla Zagłębia. Oni sami zaakceptowali tę sytuację. Nie jest tak, że ktoś ich wyrzucał. Odejście Roberta było poparte długimi rozmowami z nim. Piotr z kolei jakby sam powoli się wycofywał. Wszyscy w klubie to czuli.

Dlaczego zdecydowaliście się na ponowne zatrudnienie trenera Dariusza Dudka?

Marcin JAROSZEWSKI: – Zawsze miałem o nim dobre zdanie. Powtarzałem już wcześniej: nie uważam, że decyzja o rozstaniu z nim rok temu była dobra. Byliśmy dzień po porażce z Lechią Gdańsk, mieliśmy duże wątpliwości. Nie powinniśmy się wtedy w ogóle spotykać. Zbyt wiele było emocji. Trzeba było przemyśleć pewne kwestie na chłodno, a nie pod wpływem impulsu. Kierowała wtedy nami obustronna frustracja i stało się coś, co po czasie uważam za głupotę.

Trener Dudek był teraz jedynym kandydatem?

Marcin JAROSZEWSKI: – Myśleliśmy jeszcze o Grzegorzu Nicińskim, z którym rozmawialiśmy, będąc jeszcze w ekstraklasie – i szukając następcy Dariusza Dudka. Trener Niciński pracował wtedy w Chrobrym Głogów i zachował się wobec niego bardzo lojalnie. Mam dobre zdanie o trenerze Nicińskim. Tym razem wybraliśmy jednak inaczej.

Dlaczego nie daliście możliwości wyjścia z kryzysu trenerowi Radosławowi Mroczkowskiemu?

Marcin JAROSZEWSKI: – Bo to nie było wychodzenie z kryzysu. Mieliśmy nadzieję, że będzie – oczywiście z konkretnym na to planem. Ciągle kręciliśmy się na karuzeli niemocy, ona była coraz szybsza. Nie widziałem możliwości kontynuowania tej współpracy – i nie miała tu już znaczenia pucharowa porażka z ŁKS-em. Jesteśmy w trakcie rozwiązywania umowy, zajmują się tym Robert Tomczyk i Grzegorz Książek. Szalenie łatwo o załatwienie tego tematu raczej nie będzie.

Na zdjęciu: Kibicom w Sosnowcu pozostaje wierzyć, że Marcin Jaroszewski będzie miał jeszcze okazję do ogłoszenia niejednego sukcesu Zagłębia…