Komentarz „Sportu”: Autorytet

Miało być, ale nie było; ważniejsza wówczas okazała się kolejna bolesna lekcja futbolu, jaką odebrali „Niebiescy”.
Tym razem słowo tyszanom zdecydowanie się jednak należy. Nie tylko dlatego, że są najlepiej punktującym zespołem pierwszej ligi w tym roku. I nie tylko dlatego, że właśnie ograli Miedź, na którą – jak się wydawało, oglądając dojrzały futbol w jej wykonaniu – nie będzie mocnych. Tyszan warto wywołać do tablicy, bo dziś do miejsca premiowanego awansem do ekstraklasy brakuje im ledwie czterech punktów. Dziś – nie w przyszłym sezonie! Szaleństwo – powie wielu o takich rozważaniach. Tymczasem rok temu po 29 kolejkach Górnik Zabrze w tabeli był dziewiąty, z siedmioma „oczkami” straty do drugiej pozycji. A potem stał się cud, w wyniku którego zabrzanie dziś wciąż jeszcze mają szansę na europejskie puchary…
Oczywiście nie cud rozstrzygnął wtedy losy rywalizacji, i nie cud zdecyduje o losach tego sezonu. Ale – by przy pojęciach trudno definiowalnych pozostać – czynnikiem decydującym może okazać się pasja. Pasja równie wielka w samych zawodnikach głodnych sukcesów i zaszczytów, co i w trenerze: może i zmęczonym już życiem codziennym i wyzwaniami kariery piłkarskiej sprzed dekad, ale odnajdującym radość w każdym dobrym zagraniu podopiecznych. Jest Ryszard Tarasiewicz autorytetem dla swej szatni nie z powodu gładkich słów i gustownych garniturów, ale życiowych losów właśnie, w których triumfy czasem przeplatały się z upadkami. Twarz szkoleniowca dobitnie to ilustruje – i może dlatego trudno nie trzymać kciuków za powodzenie jego misji…