Powrót do transferów wewnętrznych

Legia – transfery. Widać, że warszawski klub na razie podchodzi do tematu letnich wzmocnień rozsądniej niż rok i dwa lata temu.


Przed poprzednimi rozgrywkami do stołecznego klubu trafili Carlitos, Makana Baku, Blaż Kramer, Robert Pich, Dominik Hładun, Rafał Augustyniak i Paweł Wszołek. Już sama lista mówi wiele o tym, ilu z tych piłkarzy rzeczywiście było dla Legii wzmocnieniem. Zdecydowanie na pochwały zasługuje gra Wszołka i Augustyniaka. Hładun zapewne polepszył rywalizację w bramce Legii, ale całą resztę można określić mianem „niewypałów”.

Nie podnieśli poziomu

Przy ściąganiu Carlitosa sugerowano się sentymentami. Przecież nie tak dawno hiszpański piłkarz brylował w koszulce z „eLką” na piersi. Jednak na przestrzeni minionego sezonu trudno powiedzieć o nim, że chociaż w części był piłkarzem tak ważnym, jak kilka lat temu. Baku był za to gwiazdą w Warcie Poznań. Odszedł na sezon do tureckiego Goztepe i wrócił do Polski, ściągnięty przez Legię. W Warszawie zupełnie się nie odnalazł. Z kolei Kramer stracił dużą część sezonu przez kontuzje, a Pich głównie wchodził na boisko na ostatnie minuty meczów.

Jeszcze rok wcześniej do Warszawy przyszła masa zagranicznych piłkarzy Lirim Kastrati, Igor Charatin, Lindsay Rose, Yuri Ribeiro, Joel Abu Hanna, Josue, Mahir Emreli i Mattias Johansson. Spory odsetek z tych piłkarzy nie przetrwał próby czasu. Szybko okazało się, że poza Emrelim i Josue żaden z nich nie jest w stanie wyraźnie podnieść poziomu gry Legii.

Legia – transfery. Tu i teraz

Teraz zauważyć można, że zarząd klubu z Warszawy chce wrócić do polityki, którą stosowano we wcześniejszych latach w letnich okienkach transferowych. To znaczy do sprowadzania piłkarzy wyróżniających się w ekstraklasie tu i teraz, a nie w przeszłości. Przed laty ściągnięto Rafeala Lopesa z Cracovii, Filipa Mladenovicia z Lechii, Arvydasa Novikovasa z Jagiellonii, Mateusza Wieteskę z Górnika Zabrze czy wcześniej wspomnianego Carlitosa z Wisły Kraków. Wszyscy byli na tyle dobrzy w ekstraklasie w innych klubach, że – przynajmniej w teorii – nadawali się do gry w „wojskowych”.


Czytaj więcej o ekstraklasie


Legia w ostatnich dwóch letnich okienkach albo nie mogła, albo zapomniała o tym, że można dokonywać ważnych transferów wewnętrznych. W zeszłym roku Hładun i Pich dołączyli do warszawskiego klubu z Zagłębia Lubin i Śląska Wrocław, ale z góry było wiadomo, że nie będą kluczowymi graczami zespołu. Teraz widać zmianę i powrót do tego, co było i w wielu przypadkach się sprawdzało. Dlatego od następnego sezonu warszawian reprezentować będzie król strzelców poprzednich rozgrywek Marc Gual i jeden z najlepszych wahadłowych ligi Patryk Kun. Teoretycznie są oni gwarancją jakości. Wypełniają lukę w miejscach, których skład Legii najbardziej tego potrzebuje.

Sprawna polityka

Kun będzie idealnym zastępstwem dla odchodzącego Mladenovicia. Gual ma natomiast być odpowiedzialny za strzelanie bramek. W poprzednim sezonie najwięcej goli dla Legii zdobył Josue. Jednak przy odpowiednio bramkostrzelnym napastniku Portugalczyk jest w stanie natychmiastowo zmienić się w najlepszego asystenta ekstraklasy.

Oprócz ekstraklasowego duetu, w tym okienku do Legii trafił serbski defensor Radovan Pankov. Ostatnio grał w FK Czukariczki, a wcześniej w Crvenej Zvezdzie. W „Gwieździe” w minionym sezonie stracił miejsce w podstawowym składzie, ale w Czukariczkach grał praktycznie w każdym meczu. Teraz trudno jest ocenić jego przydatność dla Legii. Jest taką samą niewiadomą, jaką był Lirim Kastrati, gdy dołączał do stołecznego zespołu. Mimo wszystko może należy przymknąć oko na ten transfer-zagadkę (który może wypalić) i docenić to, że warszawianie wrócili do sprawnej polityki wewnętrznej.


Fot. Wojciech Dobrzyński/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.