Liga Europy. Przegrali przed meczem

Lech Poznań nie podjął walki w Lizbonie. Poddał się już przed pierwszym gwizdkiem i to niedobrze świadczy o polskiej drużynie.


Skład, który do gry od pierwszej minuty desygnował do gry trener Dariusz Żuraw, wskazywał jednoznacznie na to, że drużyna poznańskiego Lecha zdecydowanie odpuściła walkę o awans do 1/16 finału Ligi Europy. Z jednej strony nie ma się co szkoleniowcowi poznańskiego zespołu dziwić, bo przed jego zespołem ważne mecze w ekstraklasie, a szanse na to, by zagrać na wiosnę na międzynarodowej arenie, były znikome.

Niemniej jednak nie wystawiając od początku do gry m.in. Jakuba Modera, Daniego Ramireza czy Mikaela Ishaka, Żuraw dał wyraźny sygnał ku temu by sądzić, że ciężko wywalczona Liga Europy zupełnie go nie interesuje. Lech poddał się już przed meczem i to było widać.

Pierwsza połowa przypominała, i to dość mocno, niestety, niedawny mecz reprezentacji Polski z Włochami, w ramach Ligi Narodów. Lech nie miał absolutnie nic do powiedzenia. Mecz, praktycznie w całości, toczył się na połowie polskiej drużyny. Benfica, która była mocno osłabiona – choć dość niespodziewanie w meczu zagrał zakażony do niedawna koronawirusem Darwin Nunez – z ogromna łatwością panowała nad tym, co działo się na boisku.

„Kolejorz” wyczekiwał na egzekucję i gdyby rywal był bardziej pazerny na gole, to już do przerwy zespół z Lizbony prowadziłaby kilkoma golami. Zdobył jednak tylko jedną bramkę. I, co ciekawe, nie po jednaj z kombinacyjnych akcji, których było kilka, a po stałym fragmencie gry.

Irracjonalne było w ustawieniu Lecha to, że Jana Vertonghena, mierzącego niemal 190 cm wzrostu, krył w polu karnym Michał Skóraś. Zawodnik, według oficjalnych danych, o 17 cm niższy. Belg, brązowy medalista mistrzostw świata, nie miał najmniejszych problemów z tym, by skierować piłkę do siatki. Na domiar złego pod koniec pierwszej połowy na poznańską drużynę spadł kolejny, mocny cios. Boisko na noszach opuścić musiał Nika Kaczarawa i wszystko wskazuje na to, że napastnik z Gruzji doznał poważnej kontuzji.

Nieco ponad dziesięć minut po przerwie rozpoczęła się egzekucja. Symbolem degrengolady Lecha w tym spotkaniu był koszmarny błąd Filipa Bednarka, który fatalnie wznowił grę. Minęły może trzy sekundy i Nunez znajdował się już przed obliczem golkipera poznańskiego zespołu, a następnie podwyższył na 2:0. Chwilę później, było już 3:0, a Pizzi strzelił chyba jedną z łatwiejszych bramek w swojej karierze. Następnie wszyscy już chcieli, aby ten mecz się skończył. Dodajmy jedynie, że porażka pozbawiła polską drużynę szans na awans do fazy pucharowej Ligi Europy.


Benfica Lizbona – Lech Poznań 4:0 (1:0)

1:0 – Vertinghen, 36 min (głową), 2:0 – Nunez, 57 min, 3:0 – Pizzi, 58 min, 4:0 – Weigl, 89 min.

Sędziował Srdjan Jovanović (Serbia). Żółte kartki: Kaczarawa, Marchwiński.

BENFICA: Vlachodimos – Gilberto, Vertonghen, Otamendi, Grimaldo – Pizzi (59. Waldschmidt), Gabriel, Silva (77. Cervi) – Chiquinho (60. Weigl), Nunez (60. Seferović), Everton (70. Pedrinho). Trener Jorge JESUS.

LECH: Bednarek – Butko, Szatka, Dejewski, Puchacz – Skóraś (63. Czerwiński), Muhar, Marchwiński (83. Moder), Sykora (63. Krawieć) – Awwad (63. Ramirez) – Kaczarawa (41. Ishak). Trener Darius ŻURAW.




Rangers FC – Standard Liege 3:2 (2:0)
0:1
– Lestienne (6), 1:1 – Goldson (39), 1:2 – Czop (41), 2:2 – Tavernier (45+1. karny), 3:2 – Arfield (62).

1. Rangers 5 11 11:7
2. Benfica 5 11 16:7
3. Lech 5 3 6:12
4. Standard 5 3 5:12
Następne mecze (10.12): Standard – Benfica, Lech – Rangers.


Fot. Damian Kościesza/PressFocus