Mariusz Pawełek. Pośpiech niewskazany

W zimowych meczach sparingowych – z MKS-em Kluczbork, Piastem Gliwice i Zagłębiem Sosnowiec – kibice GKS-u 1962 Jastrzębie nie mieli okazji zobaczyć w akcji bramkarza swojej drużyny, Mariusza Pawełka. Doświadczony golkiper, któremu 17 marca stuknie 39 lat, na jednym z treningów doznał urazu i od tej pory ćwiczy indywidualnie. W środę, po meczu kontrolnym z Zagłębiem, poprosiłem bramkarza GKS-u 1962 na „małe przesłuchanie”.

Już drugi tydzień zmaga się pan z kontuzją. To coś poważnego?

Mariusz PAWEŁEK: – To naprawdę nie jest poważna kontuzja. Czytałem, że mam naciągnięty mięsień dwugłowy, niektórzy nawet informowali o naderwaniu, a to „tylko” przeciążenie. Żebym znowu był do dyspozycji trenerów muszę wzmocnić sam mięsień, przywodziciele i pośladek. Powinno być dobrze, jak w każdym bądź razie jestem optymistą.

Rehabilitacja trwa dosyć długo. To dla pana powód do zmartwienia, czy też ma pan w sobie na tyle cierpliwości, że spokojnie czeka na właściwy moment powrotu do treningów na pełnych obrotach?

Mariusz PAWEŁEK: – Teraz jest okres ciężkiej, wytężonej pracy, a mnie naprawdę brakuje tych sparingów. Jestem razem z chłopakami w normalnym treningi, a oprócz tego mam indywidualne zajęcia. Mecze sparingowe to jednak zupełnie inna bajka. Mógłbym na przykład zaszkodzić sobie, wykopując piłkę z „piątki” daleko na połowę przeciwnika. Nie chcę tego mięśnia w tej chwili podrażniać, spokojnie realizuję swój plan.

Jak wiadomo, pośpiech jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł. Jak pan ocenia, kiedy pan będzie zdrowy w stu procentach i gotowy do gry w meczu sparingowym?

Mariusz PAWEŁEK: – Być może zagram już w sobotnim meczu z rezerwami Śląska Wrocław, chociaż niczego nie będę robił na siłę. Chciałbym bardzo w nim wystąpić, we wtorek nawet rozmawiałem na ten temat z trenerem.

Dużo czasu spędza pan z fizjoterapeutą Szymonem Kaźmierczakiem?

Mariusz PAWEŁEK: – Bardzo dużo. Praktycznie cały czas jestem pod opieką naszego fizjoterapeuty i masażystki Natalii Legierskiej. Bardzo mi pomagają, ćwiczenia stabilizacji robimy razem. Wcześniej byłem we Wrocławiu na konsultacji z osteopatą (osteopatia to manualny system terapeutyczny, osteopaci różnią się od fizjoterapeutów bardziej zaawansowanym wykształceniem medycznym i szerszym spojrzeniem na patologie układu ruchowego – przyp. BN), który powiedział mi, żebym spokojnie, stopniowo wchodził w normalny trening, co też robię. Treningi i ćwiczenia na hali wykonuję z drużyną, ale występ w meczach do tej pory nie wchodził w rachubę. Wiadomo, nawet w spotkaniach sparingowych nie wolno kalkulować, trzeba iść na maksa.

Wasi trenerzy wdrażają teraz nowy system gry, w którym jest tylko trzech środkowych pomocników, ale aż trzech atakujących, z dwoma skrzydłowymi i środkowym napastnikiem. Pasuje wam, piłkarzom, zmiana systemu 4-4-1-1 na 4-3-3?

Mariusz PAWEŁEK: – My nie możemy grymasić, tylko musimy podporządkować się decyzjom trenerom. Muszę jednak uczciwie przyznać, że we wcześniejszym meczu kontrolnym z Piastem Gliwice fajnie to wyglądało. Mieliśmy szczegółową analizę tego spotkania, jak większą liczbą zawodników „spresowaliśmy” przeciwnika z przodu, zawęziliśmy środek pola, to mistrz Polski nie mógł sobie pograć. Trzeba ten schemat gry wdrażać cały czas, poprawiać, szlifować, a mamy pojętną ekipę, która na dodatek słucha trenerów. Chłopcy zawsze starają się najlepiej jak potrafią wykonywać polecenia trenerów. Widzę, że z każdym dniem, każdym meczem jest postęp. Do rozpoczęcia rundy wiosennej pozostał ponad miesiąc (pierwszy mecz z GKS-em Bełchatów jastrzębianie rozegrają 29 lutego – przyp. BN) i wierzę, że ze wszystkim zdążymy na czas. Teraz to są dopiero początki, więc trudno, żeby wszystko wychodziło jak należy.

Jesienią dołączył do was nowy bramkarz, Leonid Otczenaszenko. Czy czuje pan na swoich plecach jego oddech? Może w krótkiej perspektywie posadzić pana lub Grzegorza Drazika na ławce rezerwowych?

Mariusz PAWEŁEK: – Nigdy nie wypowiadam się publicznie na temat moich konkurentów do obsady bramki. Zostawiam to trenerem i dziennikarzom. To są przecież moi koledzy z drużyny, musimy więc sobie pomagać. Wszyscy jesteśmy w pracy, a „Leon” powinien patrzeć na siebie, nie na mnie i Grześka. Ma jednak w sobie to „coś”, ma umiejętności, ale też zna swoje słabości i wie, nad czym musi pracować. Trener Sławomir Królczyk na każdym treningu widzi, jakie mamy plusy i jakie minusy, jakie robimy postępy. Człowiek przez całe życie się uczy, ja wiem, nad czym muszę pracować i „Leon” też wie, jakie są jego słabsze strony.

Na zdjęciu: Mariusz Pawełek (z lewej) z utęsknieniem czeka na powrót do bramki swojej drużyny.