Młodzież czeka na szansę

Michał ZICHLARZ: Jak można skomentować to co stało się w niedzielę na „Kazań Arena”?
Kamil GLIK: – No cóż, jak to można komentować, co można powiedzieć po takim spotkaniu? Komentarz jest chyba zbędny. Powiedzieć to, że przegraliśmy to najdelikatniejsze określenie. Przegraliśmy mecz, który musieliśmy przegrać, bo byliśmy po prostu słabsi od rywala.

Mecz z Kolumbią zaczął pan na ławce rezerwowych. Jak to wyglądało z tej perspektywy?
Kamil GLIK: – Ustępowaliśmy przeciwnikowi pod każdym względem, piłkarskim, fizycznym, taktycznym, mentalnym. Na pewno nie zasłużyliśmy na to, żeby w tym spotkaniu zdobyć chociaż punkt.

Z czego w takim razie wyglądało to tak, jak pan mówi?
Kamil GLIK: – Nie wiem. Gdybym to wiedział, to na pewno odpowiedziałbym na to pytanie. Ale wskazać jakąś jedną przyczynę dzisiaj, teraz, to ciężkie zadanie. Być może te mistrzostwa nas przerosły.

Byliśmy słabsi fizycznie. Może tutaj tkwi główna przyczyna?
Kamil GLIK: – Nie odpowiem konkretnie na to pytanie, bo jeśli chodzi o mnie, to miałem gdzieś tam jakiś swój cykl przygotowań z uwagi na uraz. Skoro jednak w tych dwóch meczach z Senegalem i Kolumbią wyglądaliśmy gorzej od rywala, to coś jest chyba nie tak. To nie było tak, że odstawał jeden, dwóch czy trzech, ale dwudziestu.

Z Kolumbią w Kazaniu wyglądało to tak, że do trzydziestej minuty jakoś się trzymaliśmy, a potem jak już straciliśmy bramkę, to poszło…
Kamil GLIK: – No tak, ale jak mówię ciężko tutaj coś mądrego powiedzieć. Fizycznie wyglądaliśmy, jak wyglądaliśmy. Rywal grał, a my ganialiśmy za piłką i jak mówię, z Kolumbią przegraliśmy to spotkanie pod każdym względem. Z Senegalczykami można z kolei powiedzieć, że straciliśmy kuriozalne gole.

Był jakiś pomysł na grę?
Kamil GLIK: – Powiedzmy sobie szczerze, w tych dwóch pierwszych grupowych meczach stworzyliśmy sobie chyba z pół sytuacji. Jedną miał po przebitce Krychowiak. To było wszystko co sobie stworzyliśmy. W ofensywie też więc nie wyglądaliśmy najlepiej.

Wcześniej można powiedzieć naszym atutem była stabilizacja składu. Jak coś się zmieniało to jedna osoba, góra dwie. Teraz były praktycznie dwie inne jedenastki. Czy to nie zaskoczyło pana?
Kamil GLIK: – Myślę, że po części zaskoczyło to wszystkich. Tutaj w Rosji na boisko wyszło dużo młodzieży, dużo nowych twarzy weszło do reprezentacji. Czy to był błąd? Przegraliśmy mecz czy mecze, ale decyzje trenera trzeba jak najbardziej uszanować. Jest złość, ale życie toczy się dalej. Czasu już nie cofniemy. Przegraliśmy z Senegalem i Kolumbią, a teraz przed nami mecz o honor z Japończykami. No i tyle.

Po meczu w Kazaniu rozmawiał pan z klubowym kolegą Radamelem Falcao. Co sobie powiedzieliście?
Kamil GLIK: – Pogratulowałem mu wygranej. On sam zagrał świetne spotkanie. Utrzymywał z przodu wszystkie piłki, tak że wyglądał naprawdę świetnie, tak jak ma to miejsce w klubie. Gra świetnie tyłem do bramki, ciężko odebrać mu piłkę, do tego wiadomo, strzelił nam bramkę. Wiem, że te mistrzostwa są też dla niego wielką sprawą, bo na ostatnich nie był przez kontuzję. Bardzo mu zależało żeby być tutaj w Rosji i dobrze się zaprezentować. No i nic, zagrał z nami wielki mecz, strzelił nam bramkę i pogratulowałem mu z całego serca.

Po meczu z Kolumbią trener Nawałka powiedział wam coś w szatni?
Kamil GLIK: – Podziękował za walkę i tyle. Jakiś tutaj specjalnych słów nie było.

Jak widzi pan teraz sytuację w grupie H, gdzie o awans walczą trzy zespoły, już bez Polski niestety?
Kamil GLIK: – Na pewno jest ciekawie, bo teraz dojdzie do starcia Senegalu z Kolumbią, a my gramy z Japonią. Sprawa awansu jest więc otwarta dla tych wszystkich ekip.

Z Japonią zagra pan już od początku?
Kamil GLIK: – Nie wiem. Zobaczymy, jak będzie.

Pewien rozdział tej reprezentacji się zamyka?
Kamil GLIK: – Na pewno nie można powiedzieć, że ta drużyna będzie cały czas taka sama, bo wcześniej czy później dojdzie do zmiany warty. Młodzież naciera, a dla nas starszych zawodników być może z czasem miejsca zabraknie. Akurat z Kolumbią było sporo młodszych graczy na boisku. Wy też często uważacie, że powinni dostawać szansę, więc może to jest czas, że przyszedł ten moment, żeby dać szansę tej młodzieży.

W jakim zestawienie nasza reprezentacja powinna zagrać z Japonią?
Kamil GLIK: – Pamiętajmy cały czas, że są to mistrzostwa świata. Trzeba to szanować. Na pewno nie będzie to łatwe spotkanie.

Pan w jakimś stopniu czuje się zwycięzcą tego zamieszania?
Kamil GLIK: – Mogę być zadowolony z tego, że tutaj do Rosji w ogóle przyjechałem. Natomiast absolutnie nie czuje się jakimś wygranym. Przez całą karierę podchodzę do tego w ten sposób, że i wygrywamy i przerywamy razem, a kiedy jest porażka, to wiecie, że jestem pierwszą osobą, która bierze to na klatę, nawet jak nie gram. Tak, że nie czuje się żadnym zwycięzcą.

A co z pana osobą po mundialu?
Kamil GLIK: – Mistrzostwa jeszcze trwają. Zobaczymy co będzie później. Młodzież naciera, a wy też często chętnie ją chwalicie. Tak, że jak mówię zobaczymy. Być może oni powinni wziąć teraz odpowiedzialność. Jeśli chodzi o mnie to nie ma żadnej decyzji, jeszcze chwilę poczekajmy, ale na pewno każdy gdzieś tam ma przemyślenia na rożne tematy czy to życiowe czy sportowe. I z drugiej strony jak powiedziałem, jest sporo utalentowanej młodzieży.

Czy ta obecna reprezentacja zaczęła się rozchodzić pod względem charakteru?
Kamil GLIK: – Myślę, że nie. W eliminacjach parę miesięcy temu byliśmy przecież też razem, wygrywaliśmy mecze i wtedy nic się o tym nie mówiło. Przez ten czas do mistrzostw nic się przecież nie zmieniło. Wiadomo że są zawodnicy, którzy więcej czasu spędzają ze sobą, bo w żadnej drużynie nie jest tak, że dwudziestu dorosłych facetów jest ze sobą cały czas razem. Tak nie jest. Nie ma się co doszukiwać jakiś pozasportowych przyczyn tego, co akurat teraz ma miejsce. Nie ma wewnątrz i nie było żadnych tarć.

Czy nie zaszkodziła wam sama atmosfera przed mundialem. Zamknięcie w hotelach i odseparowanie od świata?
Kamil GLIK: – Nikt z nas wcześniej, poza Łukaszem Fabiańskim nie był na mistrzostwach świata. Przed Euro był może większy luz, bo spotykaliśmy się z rodzinami. Teraz było czy jest inaczej, ale absolutnie nie ma to wpływu na to, że przegraliśmy tutaj mecze. Rzeczywiście jednak parę tych elementów w przygotowaniach, jak to wyglądało dwa lata temu i teraz różni się, ale jak mówię, nie ma to żadnego wpływu na boiskowe wydarzenia.