Niech w konkursie będzie lepiej niż w kwalifikacjach

W Soczi i w Pjongczangu Kamil Stoch wygrywał na dużej skoczni. Jak pójdzie mu stolicy Chin?


W Soczi było przepięknie. Kamil Stoch 15 lutego 2014 roku, sześć dni po sukcesie na skoczni normalnej, został mistrzem olimpijskim na dużej. W Pjongczangu z kolei 17 lutego 2018 r. Polak obronił złoty medal wywalczony cztery lata wcześniej. Został wówczas drugim – po Birgerze Ruudzie i Mattim Nykaenenie – w historii IO skoczkiem narciarskim, który obronił tytuł na dużym obiekcie.

Tylko wymieniona trójka, a także Simon Ammann, który wygrywał w 2002 i 2010 roku, zdobywała więcej niż jedno złoto w rywalizacji olimpijskiej na takiej właśnie skoczni. Dziś „Rakieta z Zębu” staje przed szansą osiągnięcia czegoś, co jeszcze nikomu się nie udało. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że w tym sezonie nasz najlepszy skoczek nie jest w takiej dyspozycji, jak osiem i cztery lata temu. Ale często, szczególnie w sporcie, ale również w innych dziedzinach życia jest tak, że to właśnie w pamięci jest siła zaklęta.

Kubacki nie na pełen gaz

W piątek rozegrane zostały kwalifikacje do konkursu, w którym w sobotę Kamil Stoch będzie bronił tytułów z Soczi i z Pjongczangu. Awans do konkursu dla wszystkich czterech Polaków miał być, w stawce 56 zawodników, formalnością i tak też było. Jako pierwszy z naszych na dużej skoczni w Zhangjiakou zaprezentował się Paweł Wąsek. Debiutant spisał się podobnie, jak we wcześniejszych skokach treningowych. 117,5 metra musiało dać awans do pierwszej serii olimpijskiego konkursu, ale taka próba nie da serii finałowej, bo ustronianin zajął 36. miejsce.

Lepiej spisał się Dawid Kubacki, choć jego próba na 125,5 metra nie była zachwycająca. Brązowy medalista ze skoczni normalnej, taką mamy nadzieję, nie skakał jednak na pełen gaz. Warto przypomnieć, że podobnie było na skoczni normalnej. W kwalifikacjach do pierwszego z olimpijskich konkursów „Mustaf” był 16., a następnie stanął na podium.

Piotr Żyła, któremu na dużej skoczni w Zhangjiakou zdarzały się dobre wyniki, m.in. nieźle spisał się w serii próbnej przed kwalifikacjami, w jedynym wczorajszym ocenianym skoku spisał się gorzej od Kubackiego. Uzyskał 120 metrów i taka odległość dała mu 27. miejsce.

W sobotę podobny skok będzie oznaczał pogranicze serii finałowej, choć może to i dobrze, że wczorajszy skok punktowany był taki, jaki był. W kwalifikacjach do pierwszego konkursu, przypomnijmy, „Wiewiór” był trzeci i – jak sam przyznał – za dużo myślał. Wyszło na to, że jego pierwszy skok w zawodach był słaby i wykluczył go z walki o czołowe lokaty.

Świetni Norwegowie

Kamil Stoch, ostatni z naszych w kwalifikacjach, oddał z kolei najlepszą ze swoich dotychczasowych prób na dużym obiekcie. Po środowych i czwartkowych skokach Stoch podkreślał, że jeszcze nie potrafi rozgryźć obiektu i ma problemy z pozycją dojazdową, ale w kwalifikacjach było dużo lepiej. Zawodnik z Zębu uzyskał 128 metrów, co pozwoliło mu na zajęcie ósmej pozycji. Gdyby to była pierwsza seria konkursowa, to Stoch do podium traciłby 5,8 pkt.

Trzecią pozycję w kwalifikacjach zajął czwarty zawodnik ze skoczni normalnej, czyli Peter Prevc. Mistrz olimpijski w mikście potwierdził dobrą dyspozycję, podobnie jak znakomicie skaczący na treningach Norwegowie. Kwalifikacje, podobnie jak przed konkursem z zeszłej niedzieli, wygrał Marius Lindvik, który uzyskał 135 m, 1,5 m bliżej wylądował Halvor Egner Granerud, choć żaden z wymienionych nie oddał najdłuższego skoku dnia.

Taką sztuką popisał się znajdujący się w Zhangjiakou w wyśmienitej dyspozycji Danił Sadriejew. Wicemistrz olimpijski w mikście uzyskał, z wyższej belki, 136,5 m i zajął 5. miejsce. Tuż przed nim uplasował się Stefan Kraft, a kolejne miejsca zajęli: Markus Eisenbichler, który po słabej postawie w pierwszym z konkursów wyraźnie się przebudził, i Antti Aalto. Fin – podobnie, jak Sadriejew – startował z wyższego rozbiegu.


Fot. PressFocus