Premier League. 30 lat minęło…

Liverpool, dzięki porażce Manchesteru City z Chelsea, został mistrzem Anglii. Po raz pierwszy w erze Premier League.


Choć przesądzone było to już od dłuższego czasu, bo rozgrywki zahamowała pandemia koronawirusa, to wszyscy w czerwonej części Liverpoolu wyczekiwali tej chwili w napięciu. Nie ma się co dziwić, bo po raz ostatni piłkarze znani z tego, że występują w jednolitych, czerwonych strojach, mistrzostwo Anglii wywalczyli w czasach, kiedy znacznej części obecnego składu… nie było jeszcze na świecie.

Nie było też Premier League, którą zainicjowano od sezonu 1992/93. Ile wydarzyło się od tego czasu? Nawet nie ma sensu liczyć, ale Liverpool zdążył dwa razy wygrać Ligę Mistrzów. Raz zdobyć Puchar UEFA i trzykrotnie triumfować w Superpucharze Europy. Po dwa razy zdobył Puchar Anglii i Tarczę Wspólnoty, a trzykrotnie wygrywał w Pucharze Ligi Angielskiej. Nic jednak nie smakuje tak, jak mistrzostwo zdobyte po 30 latach przerwy.

Plejada znakomitych zawodników i kilku wybitnych trenerów nie potrafiła dokonać tego, co udało się Juergenowi Kloppowi. – Nie potrafię o tym mówić, jakie emocje towarzyszyły mi wraz z końcowym gwizdkiem meczu na Stamford Bridge. Znów musiałbym zacząć płakać – powiedział niemiecki szkoleniowiec krótko po tym, jak okazało się, że już nic nie zabierze jego drużynie zasłużonego mistrzostwa.

A było tak: Manchester City grał z Chelsea i był – wobec wysokiej formy zaprezentiwanej w poprzednich meczach – faworytem tej konfrontacji. Przeważał, ale w 36. minucie spotkania popełnili gracze Pepa Guardioli fatalny błąd na połowie przeciwnika. Piłkę przejął Christian Pulisić i zdecydował się na „solówkę”. Popędził z nią pod pole karne rywala i strzałem w kierunku dalszego słupka dał prowadzenie Chelsea.

Radością nie eksplodowały trybuny, z wiadomych względów, ale pomieszczenie w ośrodku treningowym… Liverpoolu. Juergen Klopp zarządził bowiem – dla całej swojej drużyny – obowiązkowe oglądanie meczu wspólnie.

Zgromadzonych tamże lekko zaniepokoiła sytuacja z 55. minuty spotkania. Fenomenalnym strzałem z rzutu wolnego – w samo okienko bramki Chelsea – popisał się Kevid De Bruyne. Kiedy jednak Fernandinho – trzynaście minut przed końcem spotkania – dwukrotnie zagrał ręką na linii bramkowej i został odesłany przez sędziego do szatni, Liverpool mógł zacząć świętować.

Chwilę później bowiem z jedenastu metrów nie pomylił się Willian i stało się jasne, że „The Blues” tego spotkania nie przegrają.
Co było później? Euforia, którą trudno opisać. Niecałe pół godziny po zakończeniu meczu w Londynie chmara kibiców Liverpoolu pojawiła się pod Anfield Stadium.

Obliczono, że na wspólne świętowanie sukcesu wyczekiwanego od trzech dekad zdecydował się ponad 2000 kibiców. Najbardziej podniosłą chwilą całego przedsięwzięcia było odśpiewanie, dostojnie, „You’ll Never Walk Alone”. W angielskich mediach, powszechnie, zachowanie sympatyków „The Reds” zostało jednak mocno skrytykowane.

Już przed meczem Chris Whitty, główny doradca medyczny brytyjskiego rządu, mówił o tym, że świętowanie w ten sposób ewentualnego sukcesu jest bardzo niebezpieczne i nazwał to biologiczną bombą. Zachowanie fanów Liverpoolu było jednak dostatecznym powodem na to, że nie straszny im koronawirus. W sytuacji, za którą tak bardzo tęsknili i, na którą tak długo czekali.


Chelsea – Manchester City 2:1 (1:0)
1:0 – Pulisic (36), 1:1 – De Bruyne (55), 2:1 – Willian (78. karny). Ż: Alonso – De Bruyne. CK: Fernandinho (77).

Burnley – Watford 1:0 (0:0)
1:0 – Rodriguez (73). Ż: McNeil

Southampton – Arsenal 0:2 (0:1)
0:1 – Nketiah (20), 0:2 – Wilock (87). Ż: Mustafi, Saka. CK: Stephens (85).

Czołówka tabeli

1. Liverpool 31 86 70:21
2. Man City 31 63 77:32
3. Leicester 31 55 59:29
4. Chelsea 31 54 55:41
5. Man Utd 31 49 48:31
6. Wolverhampton 31 49 44:34

Najbliższe mecze: Sobota: Aston Villa – Wolverhampton, [niedziela:] Watford – Southampton, Poniedziałek: Crystal Palace – Burnley.

Ćwierćfinały Pucharu Anglii
Sobota: Norwich – Man Utd, [niedziela:] Sheffield – Arsenal, Leicester – Chelsea, Newcastle – Man City.



Na zdjęciu: Tak kibice Liverpoolu świętowali pierwsze od 30 lat mistrzostwo Anglii.

Fot. PAP/EPA