Przegrana na własne życzenie

Pierwszym tegorocznym wyzwaniem dla Biało-czerwonych jest udział w turnieju w Hiszpanii, będący ostatnim sprawdzianem formy dla gospodarzy i Arabii Saudyjskiej, finalistów rozpoczynających się w przyszłym tygodniu w Niemczech i Danii mistrzostw świata.

Memoriał Domingo Barcenasa otwieraliśmy meczem z naszymi wschodnimi sąsiadami, którzy także nie zakwalifikowali się na tegoroczny mundial. Pokonywaliśmy ich w ostatnich 12 miesiącach dwukrotnie, jednak tym razem wygrać się nie udało, choć w Palencii potknęliśmy się na własne życzenie…

Słaby początek

Z powodu problemów zdrowotnych do Hiszpanii udaliśmy się w bardzo mocno okrojonym składzie, dość przypomnieć, że z powodu dolegliwości zdrowotnych trener Piotr Przybecki nie mógł skorzystać m.in. z Michała Daszka, Piotra Chrapkowskiego, Adama Morawskieg, Przemysława Krajewskiego, Pawła Paczkowskiego czy Michała Szyby.

W ich miejsce nasz selekcjoner powołał nowych zawodników, w tym m.in. debiutantów – skrzydłowych Azotów Puławy Piotra Jarosiewicza i Wybrzeża Gdańsk Krzysztofa Komarzewskiego – i tego doświadczenia zabrakło nam zwłaszcza w początkowych fragmentach spotkania.

Nie dotrzymywaliśmy kroku

Pewnym siebie Białorusinom dotrzymywaliśmy kroku tylko przez pierwsze dziesięć minut (5:6), którzy od tego momentu wykorzystując nasze niezdecydowanie w ataku odskoczyli nam na trzy (5:8), a nawet pięć bramek (6:11). A byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie świetny Kornecki w bramce, czy znakomity zwłaszcza w kontratakach i rzutach z siedmiu metrów Arkadiusz Moryto.

To właśnie po rzucie skrzydłowego PGE Vive Kilece (8 bramek na 15 Polaków w 26 min) wyszliśmy na pierwsze prowadzenie w tym meczu, co było efektem przestoju naszych rywali zza wschodniej granicy, którzy końcową fazę pierwszej połowy przegrali aż 1:6. Ostatecznie do szatni udawaliśmy się z jednobramkowym mankiem, bo znów w ostatnich 60 sekundach oddaliśmy inicjatywę Białorusinom.

Idealny start po przerwie

Pierwsze cztery bramki po przerwie Przybylskiego, Moryty, Kondratiuka i jeszcze raz Moryty z karnego – 11 gol w meczu czwarty z karnego – odwróciły wynik meczu, ale wciąż nie przesądzały o losach meczu. Tym bardziej, że Białorusini nie poddawali się (22:21 w 42 min, 24:24 w 46 min). Za moment doszło do zderzenia sędziego z jednym z Białorusinów, w efekcie zdezorientowany Szpera – oglądał się za siebie – nie zdobył bramki w sytuacji sam na sam z Sałdacenką.

Po tym incydencie zrobiło się trochę zamieszania na parkiecie, bo zdeprymowani sędziowie stracili na moment panowanie nad zawodami. Przyblokował się też na linii siedmiu metrów niezawodny dotąd Moryto – dwa pudła z rzędu – więc nasz selekcjoner dla ostudzenie emocji poprosił o minutową przerwę. Nie przyniosła ona spodziewanego efektu, więc znany z występów w polskiej lidze Nikulenkow wyprowadził swój zespół na prowadzenie 25:26 w 52 min.

Remis był blisko

Potem jeszcze dwukrotnie notowaliśmy remis, ale gdy przy prowadzeniu przeciwników 28:29 w sytuacji sam na sam najlepszy u przeciwników Karalek posłał piłkę tak wysoko nad poprzeczkę, że aż Jurij Szewcow zaczął rwać włosy z głowy, wydawało się, że poradzimy sobie.

Na 40 sekund przed końcową syreną trener Przybecki poprosił o czas, dobrze przygotował ostatnią akcję, cóż jednak z tego, skoro totalnie zablokowany wcześniejszymi pudłami Moryto nie wykorzystał idealnie dogranego podania kolegów. Szkoda, bo zwycięstwo, nie wspominając o remisie, było w czwartek jak najbardziej w mocno przemeblowanej reprezentacji. Najlepszym zawodnikiem w naszym zespole wybrano Mateusza Korneckiego.

W drugim czwartkowym spotkaniu gospodarze zmierzyli się z Arabią Saudyjską. Dziś Polacy zagrają z Hiszpanią, początek meczu – relacja w TVP Sport – o 20.00.

 

POLSKA – BIAŁORUŚ 28:30 (16:17)

POLSKA: Kornecki 1, Malcher – Czuwara 2, Jarosiewicz 2, Szczęsny 1, Przytuła 1, Kowalczyk 1, Kondratiuk 2, Przybylski 2, Szpera, Moryto 11, Komarzewski, Syprzak 4, Gębala 1, Salacz. Kary 8 min. Trener Piotr PRZYBECKI.

BIAŁORUŚ: Sałdacenka, Mackiewicz – Browka, Krywenka, Jurynok 2, Kulesz, Gajduczenko 3, Nikulenkow 4, Podszywałow 2, Szynkiel 4, Astraszapkin 1, Waliupow 7, Karalek 6, Bochan, Łukjańczuk 1. Kary 10 min. Trener Jurij SZEWCOW.

Na zdjęciu: Z raju do piekła – taką drogę zaliczył w czwartek Arkadiusz Moryto.