PŚ w Klingenthal. Skocznia nam przychylna

W Klingenthal wystartuje tylko czterech Polaków. Kamil Stoch niegdyś tam wygrywał. Indywidualnie i drużynowo.


To właśnie na skoczni w Klingenthal, gdzie dziś rozegrane zostaną kwalifikacje do konkursu, 2 lutego 2011 roku Kamil Stoch wygrał swój drugi w karierze konkurs Pucharu Świata. Generalnie Vogtland Arena była polskim skoczkom przychylna. To tam po raz pierwszy „biało-czerwoni” wygrali drużynowy konkurs PŚ. W 2016 roku w składzie Piotr Żyła, Kamil Stoch, Maciej Kot i Dawid Kubacki.

W nadchodzących zawodach, tym razem w Klingenthal rozegrane zostaną dwa konkursy indywidualne, wystartują jedynie dwaj pierwsi wymienieni. Kubacki trenuje na zgrupowaniu w Ramsau, a Kot, który formy poszukuje już od dłuższego czasu, wystartuje w Pucharze Kontynentalnym w Vikersund. Stochowi i Żyle towarzyszyć będą Aleksander Zniszczoł i Paweł Wąsek. Drugi z wymienionych nie zdobył jeszcze w tym sezonie punktów Pucharu Świata.

Nie za małe, nie za duże

Nikt związany z naszą reprezentacją nie udaje, że jest dobrze, bo nie jest. Szukać przyczyn trzeba, a w trakcie takich poszukiwań pojawiają się różne teorie. Jedna z nich jest taka, że Grzegorz Sobczyk, asystent Michala Doleżala, ma więcej do powiedzenia od głównego trenera. Potrafi być bardziej stanowczy.

– Też o tym słyszałem. Jeżeli rzeczywiście tak jest, to nie podoba mi się to – powiedział w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”, [Adam Małysz], dyrektor ds. skoków i kombinacji norweskiej w PZN-ie. Warto dodać, że Sobczyk z kadrą pracuje już 13 lat. Był serwismenem, a także asystentem Łukasza Kruczka i Stefana Horngachera i właśnie z tego powodu zawodnicy mogą mieć większe zaufanie do niego, aniżeli do czeskiego szkoleniowca.

Małysz przyznał, że Doleżal jest nieco podłamany tym, co na początku sezonu prezentują jego podopieczni. Ale wie, co należy poprawić. Błędy zostały zdiagnozowane. – Nie są one małe, bo z takimi by sobie poradził. Ale nie są też wielkim problemem – podkreślił Małysz.

Trochę skołowani

Kamil Stoch, podczas internetowego spotkania z kibicami, użył innego stwierdzenia. – Wszyscy jesteśmy trochę skołowani. Wiemy, jaką pracę wykonaliśmy latem i gdzie powinniśmy był teraz. Włożyliśmy wiele serca i wysiłku w przygotowania – powiedział trzykrotny mistrz olimpijski, który dodał, że przechodzi obecnie drobny kryzys.

– Mogę mówić tylko za siebie. Wiem, że nie jest tragicznie. Pojedyncze skoki mi wychodzą. Brakuje drobnej rzeczy, która pozwoli mi skakać 3-4 metry dalej, co od razu przełoży się na wyniki. Cały czas wierzę, że ten trybik zaskoczy i wszystko ruszy pełną parą – podkreślił lider reprezentacji Polski.

Stoch zdradził ponadto, nad czym obecnie trzeba pracować. Latem poświęciłem wiele czasu na dopracowanie pozycji dojazdowej. Udało mi się to utrwalić i jest bardzo dobrze. Teraz muszę skupić się na odbiciu, które czasami jest za bardzo w miejscu. Cała energia idzie wówczas do góry. Potrzebuję więcej rotacji za progiem, by uzyskać większą prędkość w locie – wyjaśnił zawodnik z Zębu.

Na układ z Granerudem?

Nasz najlepszy skoczek w trakcie wspomnianego spotkania online wyglądał na wyluzowanego. Na pytanie, jakie otrzymał najgłupsze pytanie od dziennikarza, odparł bez wahania. – To o zakończenie kariery. Denerwują mnie takie pytania. Czy ktoś chciałby być pytany o to, kiedy coś chce skończyć? Nie. Zakończę karierę, kiedy… zakończę – wyjaśnił [Kamil Stoch], który w ubiegłym sezonie w Klingenthal był – w pierwszym z konkursów – drugi.

Polak przegrał z Halvorem Egnerem Granerudem. Obrońca Kryształowej Kuli zalicza… dziwny początek sezonu. Najpierw, w Niżnym Tagile, dwa razy stał na podium, a w Ruce dwukrotnie… nie było go w pięćdziesiątce. W Wiśle, z kolei, nie awansował do trzydziestki. Norwegowie sądzą, że presja, która na nim cięży, nie jest sprzymierzeńcem. Nie jesteśmy zatem jedynymi, którzy mają problemy, choć marne to pocieszenie. Może Klingenthal będzie zatem przełomowe dla nas i dla Graneruda? Mimo iż to bardzo groźny przeciwnik, to chyba warto pójść na taki układ…




Na zdjęciu: W 2016 roku w Klingenthal Polacy wygrali po raz pierwszy konkurs drużynowy Pucharu Świata. W ten weekend takich zawodów jednak nie będzie.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus