PŚ w skokach narciarskich. Wszyscy w konkursie

Puchar Świata w skokach narciarskich wystartował tydzień temu konkursami w Wiśle. Mimo, że organizatorzy robili, co mogli, aby inauguracja Pucharu Świata w listopadzie, przy dodatnich temperaturach wypadła jak najlepiej, po weekendzie w Beskidach nie obyło się bez kontrowersji. Sporo mówiło się o kwestiach dotyczących organizacji premierowych zawodów w jesiennych warunkach i tego, czy w przypadku Wisły nie lepiej byłoby postarać się o organizację konkursów w późniejszym, bardziej dogodnym terminie. Ale to może nie okazać się takie proste. A na ten moment, według wstępnego kalendarza PŚ na sezon 2020/21, Wisła jest już wpisana w miejsce rozgrywania pierwszych konkursów kolejnej zimy.

Po inauguracyjnych zawodach ciężko było wyciągnąć konkretne wnioski. Podium Kamila Stocha i polskiej drużyny cieszyło, choć one zeszły w miniony weekend chyba na dalszy plan, bo loteria, jaka – zwłaszcza w niedzielę – panowała na skoczni, przykryła atmosferę sportowego święta w Wiśle. Sporo mówiło się o porze niedzielnego konkursu – tu kontrowersje dotyczyły faktu, że rozegrano go w czasie, gdy w Wiśle podobno wieje najmocniej. A poza tym, znów w weekend liczyliśmy upadki na zeskoku pokrytym sztucznie wyprodukowanym śniegiem. W tym upadek Piotra Żyły, który zeskok skoczni, przed własną publicznością, opuszczał z zakrwawioną twarzą.

Siedmiu do Ruki

Nic poważnego na szczęście mu się nie stało i mógł pojechać na następne zawody do fińskiej Ruki. Tam, oprócz sześciu skoczków z kadry Michala Doleżala pojechał również Klemens Murańka. Latem dobrze spisywał się w Letnim Pucharze Kontynentalnym, co poskutkowało wygraną w klasyfikacji generalnej. W Wiśle nie zakwalifikował się do konkursu, miał pecha, był 51. a do awansu zabrakło mu zaledwie pół punktu. W Finlandii skoczył 125,5 metra i na pewno wystąpi w sobotnim konkursie, po zajęciu 33. miejsca w kwalifikacjach.

Najlepiej z grona biało – czerwonych poradził sobie w piątek Jakub Wolny. Daleki skok na 139,5 metra dał mu 7. miejsce w kwalifikacjach, które przeszli pomyślnie wszyscy Polacy. W drugiej „dziesiątce” zakończyli je 15. Piotr Żyła po skoku na 133,5 metra, 16. Dawid Kubacki, który miał problemy po wyjściu z progu, ale wylądował na 133 metrze i 19. Kamil Stoch, który lądował na 124,5 metrach. Do sobotnich zawodów awans uzyskali też Maciej Kot, który po skoku na 126,5 metra zajął 30. lokatę oraz Stefan Hula – skok na 117 metr dał mu 42. pozycję.

Zajc wygrywa kwalifikacje

Najlepszym skoczkiem kwalifikacji był natomiast Słoweniec Timi Zajc ze skokiem na 139 metr. Zanim jednak skoczył obniżono belkę po dalekim skoku Karla Geigera (on z kolei zajął trzecią lokatę) na 147,5 metra, czym wyrównał rekord skoczni należący do Stefana Krafta i Ryoyu Kobayashiego. A drugie miejsce przypadło Robertowi Johanssonowi z Norwegii, który choć schodził z belki i musiał nieco poczekać na skok, uzyskał 142 metry.
Ale i w Finlandii przytrafił się upadek. Po skoku na 129,5 metra upadł Markus Eisenbichler, ale wstał o własnych siłach, szybko opuścił zeskok, a odległość, którą uzyskał dała mu awans do zawodów. Jednak przed tygodniem w Wiśle jeszcze bardziej mu się nie poszczęściło – trafił na fatalne warunki, skoczył na 73 metr i tak zakończył się dla niego konkurs.

Wiatr lubi tam rządzić

W położonej nieopodal Kuusamo Ruce na brak magicznej, zimowej scenerii skoczkowie nie mogą narzekać. Choć i tu z pogodą bywa niełatwo. Skocznia Rukatunturi znana jest z mocnych podmuchów wiatru, które, jak chociażby przed rokiem, utrudniają rywalizację. Ale wtedy właśnie złą passę przełamali polscy skoczkowie, dla których fiński obiekt nie był specjalnie szczęśliwym miejscem. Przed rokiem Kamil Stoch opuszczał jednak Finlandię z punktami za drugie i trzecie miejsce, a Piotr Żyła również wskoczył raz na najniższy stopień podium. Oba konkursy wygrał wówczas Ryoyu Kobayashi i tak zapoczątkował wspaniałą podróż po Kryształową Kulę.