Raków na autostradzie do górnej ósemki

 

 

Oznacza to, że cel jaki przed rozpoczęciem sezonu wyznaczyli sobie podopieczni Marka Papszuna jest w zasięgu ręki. Triumf nad Wisłą przyszedł Rakowowi zaskakująco łatwo, a ekipa spod Jasnej Góry przez większość czasu przeważali na boisku.

Pojedynek był szczególnie ważny dla kapitana „Czerwono-Niebieskich”, Tomasza Petrszaszka. Czech swoim występem potwierdził, że powołanie do kadry narodowej było w pełni zasłużonym zaszczytem dla 28-letniego obrońcy.

Im więcej meczów tym lepiej

Po zwycięskim pojedynku z Piastem Gliwice zawodnicy z Częstochowy nie mogli się doczekać wtorkowego starcia w Płocku:

– Z jednej strony najbliższy tydzień będzie dla nas ciężki, z drugiej my piłkarze najbardziej lubimy, ponieważ w piłce najlepsze jest to, żeby grać więcej meczów niż trenować. Mamy taką szansę w tym tygodniu. Fajnie, że gramy co trzy dni, osobiście bardzo mnie to cieszy. Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani i to dzisiaj z Piastem pokazaliśmy.

Jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie i nie mamy się czego obawiać – powiedział po piątkowym spotkaniu z mistrzami Polski Jakub Szumski. Zawodnikom spod Jasnej Góry szykował się niezwykle wymagający tydzień.

Najpierw wtorkowe starcie z Wisłą w którym zwycięstwo ułatwiłoby drogę do górnej ósemki, a następnie niedzielne starcie z Pogonią Szczecin:
-Chcemy wygrać oba te spotkania i zrobimy wszystko, by tak się stało – powiedział Igor Sapała, pomocnik Rakowa.

Wielkie dni Petraszka

Ostatnie dni dla czeskiego obrońcy były niezwykle przyjemne. W dniu swoich 28 urodzin kapitan Rakowa otrzymał najlepszy prezent, jaki tylko mógł dostać. Jaroslav Szirhlavy powołał Petraszka do szerokiej kadry reprezentacji Czech na towarzyskie spotkania z Hondurasem i Meksykiem.

Obrońca był już swego czasu obserwowany przez asystentów selekcjonera. Oprócz niego w okręgu zainteresowań Szirhlavego jest także inny zawodnik Rakowa, Petr Schwarz. Dla Petraszka jest to pierwsze powołanie do reprezentacji. Defensor postanowił na boisku uczcić to wyjątkowe wydarzenie w najlepszy sposób – rozegrał bardzo dobry mecz, który ozdobił zdobyciem bramki numer pięć w ekstraklasie.

Zrównał się tym samym z Schwarzem i Sebastianem Musiolikiem i ma tylko jednego gola mniej niż Felicio Brown Forbes, najlepszy strzelec ekipy spod Jasnej Góry.

Dodatkowo stał się także najlepszym strzelcem ekstraklasy w tym sezonie wśród defensorów. Petraszek długo nie zapomni wieczoru na stadionie przy ulicy Łukasiewicza.

Niewiele brakowało

O pechu z kolei mogą mówić napastnicy Rakowa – Sebastian Musiolik i Felicio Brown Forbes. „Musiol” zdobył co prawda bramkę, jednak sędzia Paweł Gil nie uznał jego trafienia dopatrując się spalonego Daniela Mikołajewskiego, który podawał mu piłkę.

Mimo pracy na całej szerokości boiska, w środku pola a nawet w defensywie Musiolikowi nie udało się powiększyć swojego dorobku bramkowego. Podobnie w przypadku Browna Forbesa, który pojawił się na boisku po przerwie zmieniając Marko Poletanovicia. Kostarykanin chwilę po wejściu na murawę miał doskonałą sytuację na podwyższenie prowadzenia gości. Trafił jednak prosto w interweniującego Thomasa Dahne.

Mimo kilku ciekawych akcji nie udało mu się pokonać bramkarza „Nafciarzy”. Podobnie jak w przypadku nieuznanej bramki Musiolika, sędzia dopatrzył się spalonego również przy trafieniu Frana Tudora. Wahadłowy Rakowa otrzymał piłkę od Miłosza Szczepańskiego, który został złapany w pułapkę przez defensywę Wisły Płock.

Żółć i czerwień

Mimo spokojnego i dość okazałego zwycięstwa Raków do samego końca musiał bardzo mocno uważać, aby nie nadziać się na kontrataki gospodarzy. Problem skumulował się w momencie czerwonej kartki dla Igora Sapały.

Najpierw na początku pierwszej połowy pomocnik Rakowa przerwał akcję rywali faule, za co sędzia Gil pokazał mu żółtą kartkę. Dla Sapały było to już 10 upomnienie (dziewięć żółtych i jedna czerwona), co uczyniło go najczęściej karanym zawodnikiem w drużynie z Częstochowy.

Niechlubną statystykę poprawił prawie pół godziny później, gdy w okolicach 30 metra ponownie nierozważnie interweniował. Arbiter nie mógł odpuścić i wskazał Sapale drogę do szatni, a co za tym idzie ułatwił gospodarzom przeprowadzanie ataków na bramkę swojego zespołu.

Raków jednak poradził sobie i przez 15 minut gry w osłabieniu (w pewnym momencie nawet podwójnym, ponieważ Tudor doznał urazu i został zniesiony z boiska, na które po chwili wrócił utykając na prawą nogę) nie pozwolili Wiśle na zmniejszenie dystansu.

Zaskakujące jest jednak to, że na samym początku spotkania Gil nie wskazał drogi do szatni Jakubowi Rzeźniczakowi. Defensor Wisły, który jak się okazało wrócił do gry tylko na jedno spotkanie, brutalnie zatrzymał Daniela Bartla. Był o włos od opuszczenia murawy już w 16 minucie gry, jednak delikatnie cofnął nogę, co sędzia uznał za element łagodzący karę.

Bezradni gospodarze

Nowy rok w Płocku nie rozpoczął się po myśli podopiecznych Radosława Sobolewskiego. Na początek rundy przegrali z Pogonią Szczecin, późniejsze dwa mecze remisując. Szczególnie mogła się podobać weekendowa pogoń za Wisłą Kraków i bramka Urygi w samej końcówce pojedynku.

Nadal brakowało im jednak zwycięstwa na koncie w nowym roku, co chcieli uczynić w meczu z Rakowem. Od początku pojedynku było jednak widać, że gospodarze nie mają zbyt wielu argumentów by pokonać rywali z Częstochowy.

Pozwolili w pierwszej części spotkania zepchnąć się do defensywy, czym ułatwili zadanie podopiecznym Marka Papszuna. Niepewni w defensywie „Nafciarze” już po dziewięciu minutach przegrywali po samobójczym trafieniu głową Damiana Michalskiego. Pechowa interwencja 21-latka początkowo napędziła ekipę z Płocka jednak tylko na moment przejęli inicjatywę w bezpośredniej rywalizacji o górną ósemkę.

Częstochowianie szybko odnaleźli rytm i spokojnie kontynuowali budowanie przewagi nad bezradnym rywalem. W drugiej części gospodarze się obudzili i momentami zaskakiwali Raków, jednak nie dało im to zbyt wiele. Seria bez zwycięstwa w Płocku trwa nadal.

Cel na wyciągnięcie ręki

Przegrany w niecodziennych okolicznościach pojedynek z Arką Gdynia pomógł ekipie spod Jasnej Góry. Tym razem tradycyjna już „nauka na błędach” dała bardzo obiecujący skutek w postaci sześciu punktów w dwóch ostatnich meczach.

Widoczna była ona szczególnie w Płocku, gdzie mimo zdecydowanej przewagi Rakowa nie opuściła choćby na moment koncentracja w efekcie czego wskoczyli do zapowiadanej przez nich od samego początku sezonu górnej ósemki.

Na ten moment cel został osiągnięty, jednak do końca zasadniczej części sezonu pozostało jeszcze pięć spotkań, w tym najbliższe z Pogonią w niedzielne południe. Potencjalne zwycięstwo z „Portowcami” może sprawić, że beniaminek z Częstochowy spełni cel zakładany przed sezonem.

WISŁA PŁOCK – RAKÓW CZĘSTOCHOWA 0:2 (0:1)

0:1 – Michalski, 9 min (samobój), 0:2 – Petraszek, 60 min (asysta Schwarz)

WISŁA Dahne 4 – Michalski 2, Rzeźniczak 3, Uryga 4, Gracia 4 – Rasak 4 (60. Adamczyk 2) , Furman 4, Szwoch 4 – Gjertsen 4, Sheridan 2 (77. Kuświk niesklas.), Merebasvhili 4 (60. Sahiti 1) Trener: Radosław SOBOLEWSKI Rezerwowi: Kamiński, Marcjanik, Adamczyk, Stefańczyk, Fojut, Pawlak.

RAKÓW: Szumski 6 – Jach 5, Petraszek 8, Mikołajewski 6 – Bartl 6 (89. Piątkowski niesklas.), Sapała 2, Poletanović 5 (58. Brown Forbes 2), Tudor 6 – Schwarz 7, Musiolik 6, Szczepański 6 (86. Babenko niesklas.). Trener: Marek PAPSZUN Rezerwowi: Gliwa, Piątkowski, Niewulis, Malinowski, Kościelny, Kun, Tjanić.

Sędziował – Paweł Gil (Lublin). Widzów: 1417. Żółte kartki: Sapała (51, faul) – Rzeźniczak, (16. faul), Gracia (37. faul), Sahiti (86. próba wymuszenia rzutu karnego). Czerwona kartka: Sapała (79. druga żółta kartka)
Piłkarz meczu – Tomasz Petraszek 

 

 

Trenerzy po meczu w Płocku

Marek Papszun:

– Na pewno był to trudny mecz z mocnym rywalem, ale zaczęliśmy bardzo dobrze, z bardzo dobrym nastawieniem i energią. Przyjechaliśmy tu po zwycięstwo, było widać chyba od razu, że chcieliśmy zdominować gospodarzy.

Nie było łatwo, bo Wisła ma wielu dobrych piłkarzy, do tego grała u siebie przed własną publicznością. Pierwsza połowa była dla nas trudna. Nie tyle przetrwaliśmy, ile byliśmy drużyną i nie pozwoliliśmy Wiśle strzelić bramkę.

W przerwie skorygowaliśmy wiele rzeczy. Na drugą połowę zespół wyszedł z lepszą koncentracją i lepiej realizowaliśmy założenia przedmeczowe.

Uważam, że druga część gry była pod naszą kontrolą i wywozimy stąd bardzo ważne dla nas trzy punkty. Dzięki temu cały czas liczymy się w walce o górną ósemkę, a wiemy, że to dałoby nam utrzymanie i zrealizowalibyśmy swój cel.

Przed nami już tylko pięć „finałów” i teraz musimy się przygotować do kolejnego bardzo ważnego spotkania z Pogonią Szczecin, ale jesteśmy w dobrej formie i wierzę, że będziemy bardzo mocno naciskali faworytów.

Radosław Sobolewski:

– Widać było gołym okiem z czym mamy największy problem – jest on w naszym ataku. Wiedzieliśmy, że będziemy potrzebowali trochę czasu na wprowadzenie nowych ogniw do zespołu. Pracujemy nad tym, wiemy, że to musimy doskonalić.

Martwi ta nasza nerwowość w rozgrywaniu piłki. Będziemy musieli to trochę głębiej przeanalizować. Mam nadzieję, że zawodnicy pokażą charakter i swoją jakość, którą dysponują i w następnym meczu zdobędziemy trzy punkty.

 

Na zdjęciu: Tomas Petraszek strzela drugą bramkę…