Sztafety pełne emocji

Lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Budapeszcie: dzień pierwszy. Wiele się działo podczas biegów eliminacyjnych oraz finału sztafet mieszanych. W porannej sesji swój dramat przeżywali biało-czerwoni, zaś podczas finału reprezentanci Holandii. A te dwa dramatyczne wydarzenia ostały zwieńczone rekordem świata zespołu z USA – 3.08,80. Ale po kolei…


Lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Budapeszcie

Polska sztafeta mieszana na przestrzeni ostatnich dwóch lat przeszła poważne przeobrażenia. Wiele się zmieniło od złotego medalu igrzysk olimpijskich w Tokio i ta konkurencja jest już doceniana przez wszystkie czołowe nacje. O perypetiach zdrowotnych naszych biegaczek na 400 m szeroko pisaliśmy na przestrzeni ostatnich miesięcy. Wiedzieliśmy, że ten mikst nie będzie optymalnie zestawiony. A ponadta Natalia Kaczmarek, czołowa biegaczka świata na tym dystansie, ze względu na kolizję terminów zrezygnowała z tego startu i doskonale to rozumiemy.

Utrudnione działania sztafety

Sobotnie przedpołudniowe eliminacje przyniosły nam niesłychane emocje. Nasza sztafeta (Karol Zalewski, Maria Popowicz-Drapała, Kajetan Duszyński, Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka) stanęła przed trudnym zadaniem, ale nie przypuszczaliśmy takich wydarzeń. Wyciszkiewicz-Zawadzka, biegnąca na ostatniej zmianie, gdy otrzymywała pałeczkę od Duszyńskiego musiała stanąć i przeskakiwać niemieckiego biegacza, który padł przed nią jak kłoda. Polacy zajęli ósme miejsce w drugim biegu i mieli 14. czas eliminacji – 3.14,63. Nasz kwartet pojawił się w minorowych nastrojach przed kamery TVP Sport i mocno narzekał na przeciwności losu. A tymczasem działacze natychmiast złożyli protest i miał on szansę na pozytywne rozpatrzenie. Ostatecznie został uwzględniony i w wieczornym finale wystartowało dziwięć sztafet. Obok biało-czerwonych wystąpiły zespoły: USA, Wlk. Brytania, Belgia, Holandia, Francja, Czechy, Niemcy i Irlandia.

Rekord Amerykanów

Przed finałem trenerzy dokonali roszad. Miejsce Duszyńskiego zastąpił młody wielce obiecujący Igor Bogaczyński, zaś Wyciszkiewicz-Zwadzka biegła jak druga, po niej Zalewski, zaś kończyla Popowicz-Drapała. Nie mieliśmy żadnych złudzeń, bo rywale byli zdecydowanie silniejsi. I tak też było podczas rywalizacji. Biało-czerwoni rywalizacji walczyli z zespołem Irlandii o przedostatnie miejsce. Ostatecznie nasz zespół uzyskał – 3.15,49 i uplasował się na ósmym miejscu  A z przodu o złoto walczyły dwa zespoły: USA i Holandii. Femke Bol, znakomita holenderska specjalistka w biegu płaskim i płotkarskim,  na kilkanaście metrów przed metą prowadziła, nie wytrzymała presji i nagle się przewróciła. Amerykanka Alexis Holmes przekracza linię mety i wpadła ramiona pozostałych członków sztafety. Zespół USA ustanowił nowy rekord świata, zaś Holendrzy zostali zdyskwalifikowani, choć Bol przekroczyła linie mety jako trzecia, ale bez pałeczki, bo ona… wcześniej przekrczyła linię mety.

Fajdek i Nowicki w finale

Kilka minut przed biegiem sztafet rozegrał się dramat w bieg na 10000 m. Prowadząca Sifan Hasan, rodem z Etiopii, ale wystepująca od dawna w barwach Holandii, prowadziła, ale również się przewróciła i zajęła ostatecznie 11. miejsce. A podium zostało opanowane przez jej rodaczki, a po  złoto sięgnęła  Gudaf Tsegay. W pchnięciu kulą mistrz świata i rekordzista świata Amerykanin Ryan Crouser nie miał sobie równych. W ostatnim pchnięciu uzyskał 23,51 zaledwie o 5 cm gorzej swojego rekordu świata, ale z rekordem mistrzostw. A Polacy wypadli kiepsko. Michał Haratyk zajął 25. miejsce  – 19,51, zaś Konrad Bukowiecki 28. – 19,21. Ten drugi podczas rozgrzewki skręcił kostkę, ale nie wycofał się z konkurencji.  Dwaj nasi „eksportowi” młociarze: Wojciech Nowicki i Pawel Fajdek zameldowali się w finale i w niedzielnym finale liczymy na medale.


Fot.