Tarasiewicz przez sędziów kiedyś się zagotuje

GKS przegrał z Puszczą 0:1, nie dał rady przełamać wyjazdowej niemocy i w pierwszoligowej tabeli osunął się już na 14. miejsce, ale Ryszard Tarasiewicz nie miał pretensji do swoich zawodników.

Folklor

– Z pewnością nie zasłużyliśmy na przegraną. Nie było tak, że graliśmy dobrze przez 15-20 minut, a przez cały mecz! Może klarownych sytuacji nie wypracowaliśmy, ale było kilkanaście dośrodkowań – czy to z prawej, czy lewej strony – i któreś z nich powinniśmy wykorzystać. Przeciwnik oprócz dwóch, trzech „długich” piłek, praktycznie nam nie zagroził, a jeszcze w tych sytuacjach był spalony. Wiemy, bo specjalnie posadziliśmy naszego dyrektora sportowego na wysokości linii obrony – zdradza trener GKS-u.

I… rozpoczyna litanię przeciw arbitrom. Tym głównym był w niedzielę białostoczanin Konrad Kiełczewski.
– Sędziowanie to był folklor. Nie można w ten sposób karać moich zawodników kartkami, na jakie nie zasłużyliśmy. Nie jesteśmy zespołem o dwie albo trzy klasy lepszym od innych, żeby pozwolić sobie na tak beznadziejne sędziowanie! Nie szukam usprawiedliwienia. Po prostu jest mi żal moich zawodników, bo wykonali dobrą robotę. Pewnie, że ktoś może spojrzeć na wynik i zapytać, jaka to jest dobra robota, skoro przegraliśmy 0:1. Nie można jednak niweczyć naszej pracy poprzez takie sędziowanie. Najbardziej kuriozalna była ostatnia akcja. Chcieliśmy wyrzucić aut, przeciwnik trzymał piłkę w rękach, a nasz zawodnik chcąc mu ją odebrać dostaje żółtą kartkę – wścieka się Tarasiewicz.

Nie obawia się konsekwencji

Zapowiada i ostrzega, że… kiedyś nie wytrzyma. – Mówię to całkiem poważnie: nie wiem, jakie są przepisy, ale w pewnym momencie naprawdę się zagotuję. Przy kolejnym takim sędziowaniu zawołam kapitana i ściągnę zespół z boiska. Autentycznie! Nie wiem, jakie są tego konsekwencje, ale wcale się ich nie obawiam. Tak nie może być. Akceptuję porażki, one są wkalkulowane w pracę trenerów i zespołu, ale nie wolno traktować nas jak śmieci i reagować na 300-osobową grupę kibiców, która wymusza na arbitrze kolejne decyzje. To jest naprawdę bardzo przykre – mówi szkoleniowiec drużyny z Tychów.

„Żółtka” bez pauzy

To nie pierwszy raz, gdy Ryszard Tarasiewicz otwarcie krytykuje sędziów. Po raz ostatni czynił to… także we wrześniu, po porażce (1:4) w Bytowie. Tyszanie napisali wtedy pismo do PZPN, żaląc się na postawę koszalińskiego sędziego Łukasza Bednarka i odwołując od kartek, jakie ujrzeli Dawid Abramowicz i Mateusz Grzybek. Komisja Dyscyplinarna nie uznała jednak ich racji, dlatego obaj boczni obrońcy w kolejnym spotkaniu – z Podbeskidziem – pauzowali. Tym razem „żółtka”, jakie wyłapali tyszanie w Niepołomicach (Łukasz Grzeszczyk oraz… Grzybek i Abramowicz) pauzą nie skutkują. Dodajmy, że w 80 minucie z ławki rezerwowych wyrzucony został przez rozjemcę Grzegorz Kiecok, kierownik drużyny GKS-u.

 

Na zdjęciu: Ryszard Tarasiewicz nie będzie miło wspominał wizyty w Niepołomicach.