Widzew Łódź. Bez problemów

Sobotni mecz odbywał się dokładnie w 25 rocznicę „zwycięskiej porażki” 2:3 Widzewa z Broendby, która dała łódzkiej drużynie awans do Ligi Mistrzów.


Takie wspomnienia zawsze się w Widzewie pielęgnuje – przez chwilę bohaterami wieczoru czuć się więc mogli Marcin Zając i Piotr Szarpak, którzy grali w tamtym meczu, a w grupie naocznych świadków spotkania w Broendby znów mogliśmy sobie podyskutować, czy gola na 2:3 strzelił Majak, czy Wojtala i czy przypadkiem strzelec nie był na pozycji spalonej…

Teraz nie było wątpliwości, co do zdobywców bramek dla Widzewa, chociaż nazwisko Fabio Nunesa do tej pory kibicom nic nie mówiło. 29-letni Portugalczyk, „w młodości” z epizodem w angielskim Blackburn Rovers, po kilkunastominutowym debiucie w minioną środę w meczu z Arką wyszedł tym razem na boisko w pierwszej jedenastce i… miał decydujący wpływ na najważniejsze momenty meczu. Po pierwsze – zdobył gola w 26 minucie, gdy na polu karnym poradził sobie i z obrońcą, i bramkarzem Stomilu, mijając ich zwodem w taki sposób, że obaj się ze sobą zderzyli, po drugie – to on dośrodkował do Patryka Stępińskiego, który podstemplował zwycięstwo drugim golem, i po trzecie – zarobił na nim czerwoną kartkę Karol Żwir, co sprawiło, że prawie 40 minut goście grali w dziesiątkę.

Pięć kolejnych porażek Stomilu (licząc z tą sobotnią) to nie przypadek. Po poprzednich meczach mówiło się o dobrej postawie zespołu i o pechu, o czym świadczyć miały bramki dla rywali w doliczonym czasie. Tym razem Stomil nie miał w starciu z Widzewem nic do powiedzenia, a jedyny moment do zapamiętania z występu olsztynian w Łodzi, to żonglerska wręcz akcja Merveille’a Fundambu, który w tłoku na polu karnym zdołał opanować piłkę i strzelić w poprzeczkę. Rok temu o tej porze Fundambu strzelił przewrotką gola dla Widzewa w meczu ze Stomilem właśnie. Jak mu się chce, to umie grać w piłkę, i to nie brak odpowiednich umiejętności sprawił, że w Łodzi z niego zrezygnowano.

Po porażce w Gdyni skład Widzewa zmienił się dość radykalnie (Michalski, Tomczyk i Gołebiowski na ławce). Kontuzje Tetteha i Zielińskiego sprawiły, że cały zamysł trenera i tak się rozleciał, ale Widzew był lepszy nawet bez takich roszad. Szans na gole było wiele (już w 2 minucie po strzale Marka Hanouska Rafal Remisz wybił piłkę z linii bramkowej), wprawdzie do przerwy Stomil momentami dotrzymywał kroku, ale wszystko stało się jasne, gdy zejść musiał z boiska Żwir. Goście protestowali, że do bramki było jeszcze daleko, zatrzymanie wychodzącego na czystą pozycję Nunesa było jednak tak ostentacyjne (złapanie dwoma rękoma za bark i powalenie na ziemię), że sędzia nie miał żadnych wątpliwości.


Widzew – Stomil 2:0 (1:0)

1:0 – Nunes, 26 min, 2:0 – Stępiński, 67 min.

Widzew: Wrąbel – Stępiński, Dejewski, Nowak – Zieliński (46.Tanżyna), Hanousek, Tetteh (23. Michalski), Danielak (68. Mucha), Letniowski (81. Tomczyk), Nunes – Guzdek (81. Karasek). Trener Janusz Niedźwiedź.

Stomil: Bąkowski – Ciechanowski (74. Szabaciuk), Remisz, Simba Bwanga, Straus, Moneta (83. Szramka) – Fundambu (61. Shibata), Żwir, Reiman, Mikita (74. Zych) – Lewicki. Trener Adrian Stawski

Sędziował Konrad Kiełczewski (Wasilków). Widzów 15 207.

Żółte kartki: Guzdek – Bwanga, Reiman, Remisz.

Czerwona kartka: Żwir (56 min. faul taktyczny).


Fot. Piotr Matusewicz/Pressfocus