Wielkie emocje w Tychach

Emocjonujący, stojący na wysokim poziomie i trzymający w napięcia do końcowego gwizdka mecz, podczas którego na murawie bardzo iskrzyło, obejrzeli w sobotni wieczór kibice w Tychach. Aż szkoda, że było ich tylko niespełna 3 tysiące, co było efektem zamknięcia sektorów zabramkowych – tzw. „młyna” – po derbach z Ruchem. Ci fani, którzy pojawili się na trybunach, mimo braku flag i zorganizowanego dopingu też starali się jednak poderwać zespół do walki i raz za razem oklaskiwali swoich zawodników. Były powody; śmiemy twierdzić, że pierwsza połowa była jedną z najlepszych, jakie rozegrał na swoim stadionie GKS od chwili oddania go do użytku. Tym bardziej więc tyszanie po końcowym gwizdku schodzili do szatni z poczuciem niedosytu.

Można też westchnąć, że widowisko swoimi decyzjami popsuł nieco – choć nie wypaczył wyniku! – lubelski arbiter. Jacek Małyszek dzielił kartkami na lewo i prawo, gwizdał bardzo „miękko”. Rozjemca bardzo szybko wyprowadził z kolei gospodarzy z równowagi, dyktując wątpliwy rzut karny po starciu Łukasza Bogusławskiego z Sebastianem Stebleckim. – Z głodu się przewrócił… – mówił Dawid Abramowicz, lewy obrońca GKS-u, ale kilkadziesiąt minut po meczu sytuację tę na chłodno obejrzeli na wideo sędziowie, delegat i członkowie sztabów szkoleniowych obu drużyn, stwierdzając, że faul był. Trzeba też jednak było przyznać, że pomocnik Chojniczanki trochę „dołożył od siebie”…
Z „wapna” do siatki trafił Wojciech Lisowski. Istotniejsze było to, że tyszanie nie rozpamiętywali tego wydarzenia, a szybko wzięli się do roboty i już niewiele ponad kwadrans później prowadzili! Nim znaleźli sposób na Radosława Janukiewicza, jeszcze dali mu się wykazać. Golkiper Chojniczanki obronił uderzenia Kamila Zapolnika i Łukasza Bogusławskiego. Przy następnej próbie „Zapol” i „Boguś” trafiali już do siatki. W obu przypadkach asystował nieoceniony Łukasz Grzeszczyk. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza grali z pasją, wielkim zębem i mogli żałować, że nie udokumentowali tej dyspozycji różnicą większą niż jeden gol.

Czwarte z rzędu zwycięstwo było blisko, ale nie zostało dowiezione do końca. Walczący o awans chojniczanie w II połowie postawili się GKS-owi, który nie grał już z takim polotem, choć wciąż – głównie po kontrach – był groźny. Podopieczni Krzysztofa Bredego sumiennie zapracowali na wyrównanie. Swego dopięli w 81 minucie. Lisowski do gola dorzucił asystę. Dośrodkował z prawej flanki, piłka przeszła na „długi” słupek, a tam ze spokojem przyjął ją sobie i ulokował w siatce Tomasz Mikołajczak. Dwa ostrzeżenia goście wysłali już wcześniej. Mikołajczak uderzył tuż obok słupka, zaś Emil Drozdowicz z dość bliska strzelił wprost w dobrze ustawionego Konrada Jałochę.
Końcówkę GKS grał w liczebnej przewadze, nic już nie wskórał, ale kibice i tak mogli być pod wrażeniem gry swojego zespołu. Tym razem gromy spadały nie na zawodników, a rywali i sędziów, o czym szerzej obok. W Tychach mogą ze spokojem wypatrywać kwietniowego maratonu. Do końca miesiąca drużyna rozegra jeszcze pięć meczów, z czego cztery – na wyjeździe. Ten pierwszy – już w środę w Bielsku-Białej.

 

GKS Tychy – Chojniczanka 2:2 (2:1)

0:1 – Lisowski, 12 min (karny)
1:1 – Zapolnik, 26 min (głową, asysta Grzeszczyk)
2:1 – Bogusławski, 30 min (asysta Grzeszczyk)
2:2 – Mikołajczak, 81 min (asysta Lisowski)

Sędziował
Jacek Małyszek (Lublin). Widzów 2803.

GKS: Jałocha – Grzybek, Biernat, Tanżyna, Abramowicz – Daniel, Bogusławski (81. Matusiak) – Bernhardt, Grzeszczyk, Wróblewski – Zapolnik. Trener Ryszard TARASIEWICZ.
CHOJNICZANKA: Janukiewicz – Lisowski, Boczek, Wołąkiewicz, Pietruszka – Zawistowski, Grzelak (65. Mikołajczak) – Podgórski (54. Drozdowicz), Steblecki (89. Kieruzel), Ryczkowski – Górski. Trener Krzysztof BREDE.
Żółte kartki: Daniel, Tanżyna, Grzeszczyk, Grzybek – Górski, Boczek, czerwona Boczek (86, druga żółta)